poniedziałek, 30 stycznia 2017

Tam gdzie zmagali się poprzednicy Bolta i Kusocińskiego czyli wizyta w antycznej Olimpii cz.IV - siódmy cud świata



8 września 2016 roku Olimpia, Grecja

Cuda świata - któż nie chciałby ich zobaczyć.
Tyle jest przecież na kuli ziemskiej urzekających miejsc stworzonych przez Matkę Naturę lub przez człowieka.
Starożytni też mieli podobne odczucia. Mieli też swoje cuda.
Do miejsca gdzie stał jeden z nich właśnie się zbliżamy.

Wichrzysko szarpie drzewami. Nie tak wyobrażaliśmy sobie greckie lato. Robi się szaro-jesiennie, na szczęście nie pada już deszcz. Szerokie, żwirowe ścieżki, wzdłuż i w szerz przecinające teren dawnych wykopalisk, nadają temu miejscu wygląd dziwnego parku, w którym zamiast kwiatów królują kamienie. Rozglądamy się wokoło – turystów wyraźnie ubyło. Pewnie z powodu coraz późniejszej godziny i coraz gorszej pogody. My dzielnie wędrujemy dalej wspominając historie tego miejsca.

Antyczna Olimpia
To co kiedyś było antycznym sanktuarium dzisiaj jest terenem archeologicznym. Wbrew pragnieniom ostatniego cesarza wschodniego i zachodniego cesarstwa rzymskiego Teodozjusza I Wielkiego (w 394 roku zakazał odbywania pogańskich, jego zdaniem, igrzysk) i decyzjom jego wnuka, cesarza już tylko wschodnio-rzymskiego Teodozjusza II  (w 426 kazał tutejsze sanktuarium zburzyć) greccy bogowie to miejsce dla ludzkości ocalili. Powoli, acz systematycznie rozkradana Olimpia (elementy z brązu zniknęły przetopione, a kamień przydał się starożytnym budowlańcom) przykryta została osuniętą ze wzgórza Kronion ziemią i mułem z rzeki Kladeos. Na setki lat wszystko zniknęło z ludzkich oczu.

Starożytna Olimpia, budowle rzymskie
Dla współczesnych Olimpia została odkryta w 1766 roku przez podróżującego po Grecji angielskiego badacza starożytności Richarda Chandlera. Popijając wieczorkiem winko w małej wiosce na zachodnim Peloponezie dostrzegł wystające z ziemi doryckie kolumny, wokół których owijały się zielone pędy winorośli. Podróżnik pogrzebał w swoich notatkach, podumał i uznał, że jest to miejsce antycznych igrzysk. Nie pomylił się. My, współcześni podróżnicy na takie spektakularne odkrycia raczej liczyć już nie możemy. Szkoda, bo tak by się chciało coś gdzieś znaleźć, gdzieś wygrzebać z ziemi.

Niewiele zostało z dawnej zabudowy Altisu
Archeolodzy dotarli tu po raz pierwszy w XIX wieku. W 1829 roku łopaty wbili w olimpijski grunt Francuzi, dlatego też część rzeźb ze świątyni Zeusa można oglądać dzisiaj w Luwrze. Mieszkańcy Elidy pomocników nielegalnie wywożących artefakty (nazwijmy to po imieniu, ukradli to co znaleźli) pogonili, gdy tylko zorientowali się gdzie ich historyczna spuścizna znika. Wiele lat i wody w Kladeosie musiało następnie upłynąć zanim Niemcom udało się przekonać włodarzy tych terenów o swoich uczciwych, archeologicznych zamiarach. W 1875 roku jednak potomkowie starożytnych sportowców w prawość naszych zachodnich sąsiadów wreszcie uwierzyli i Ernest Curtius rozpoczął wykopaliska, a to co wydobył pokazano w pierwszym na świecie muzeum powstałym na terenie wykopalisk.

Ten fragment ze świątyni Zeusa w Olimpii dzisiaj można zobaczyć w Luwrze
źródło: Wikipedia

Pozostałości świątyni Zeusa

Świątynia Zeusa w Olimpii była ogromna, dlatego jej pozostałości nadal robią  wrażenie

Schody do świątyni Zeusa...

...są kamienne

... i dobrze zachowane.
Żwirowa alejka, którą idziemy doprowadza nas wreszcie do najważniejszego miejsca dawnego Altisu. Wielkie głaziska porozrzucane bez ładu i składu zasłaniają widok. Tylko solidne schody świadczą, że był to kiedyś ogromny budynek. Po tych schodach tysiące lat temu wchodzili ludzie, by pokłonić się z atencją Zeusowi lub by tylko zobaczyć sławną, odwzorowującą go rzeźbę. 10 stopni po których stąpała historia. Całkiem nieźle jak na swój wiek wyglądają, chociaż widać, że czas ich nie oszczędzał, a wiatr i woda zrobiły swoje. Zwietrzały kamień wygląda dzisiaj jak, pokryty bliznami po ciężkiej chorobie, stary człowiek. Schody prowadzą do najważniejszego miejsca w Olimpii, do świątyni Zeusa. Stoimy przed nimi i walczymy z przemożną chęcią powędrowania w górę, ale wiszące sznurki wyraźnie sugerują zakaz wstępu. A może by tak spróbować? Wokoło nikogo nie ma. Nie. Gdyby każdy próbował, to z tych kamieni jeszcze mniej by zostało.

Kolumny świątyni Zeusa w Olimpii miały ponad dwa metry średnicy. Z prawej strony widać piedestał Nike

Piedestał Nike w Olimpii...

... kiedyś wyglądał tak. Marmurowy posąg stojący dzisiaj w muzeum wykonał Pajonios z Mende na zamówienie Meseńczyków w podziękowaniu dla Zeusa za wygraną bitwę ze Spartą
Posąg Nike w muzeum w Olimpii
Andrzej ogląda wielkie powywracane kolumny, a ja stojąc przed tym świętym dla starożytnych przybytkiem, patrzę w prawo. Gdzieś tam był usypany z ofiarnych popiołów ołtarz Zeusa, bo nie od początku szef greckich bogów miał tu wielki, kamienny dom. Nic z tego skromnego, pierwotnego ołtarza nie zostało. Postarali się o to oczywiście obaj wspominaniu już, rzymscy cesarze.
Świątynie zbudowano w V wieku przed naszą erą, a zaprojektował ją Libon z Elidy. Miała sześć kolumn z przodu, sześć z tyłu i po trzynaście po bokach. Była największą tego typu budowlą na Peloponezie. Kolumny miały ponad dziesięć metrów wysokości, a ich średnica przekraczała dwa metry. Gi – gan – ty – czne. Patrzę w górę, ale widać tylko zasnute chmurami niebo. Dwa tysiące lat temu widziałabym ogromne, kamienne walce i wspaniały fronton z rzeźbami. Andrzej staje przy jednym z „krążków” leżących dzisiaj na ziemi, a ja pstrykam zdjęcia. Mój mąż ma ponad metr siedemdziesiąt wzrostu. Kamień sięga mu aż do szyi mimo, że kilkadziesiąt centymetrów zagłębione jest w ziemi. No wielkie, po prostu wielkie. Po raz setny nachodzi nas podziw dla antycznych inżynierów. Panowie współcześni budowlańcy: proszę zbudować coś takiego.

Świątynia Zeusa dzisiaj
W świątyni stał posąg Zeusa. Był wielki, wykonany z chryzelefantyny (kość słoniowa i złoto), wspaniały. Na tyle wspaniały, że Antypater z Sydonu w drugim wieku naszej ery wpisał go na listę siedmiu cudów ówczesnego świata. Co się z nim stało po ośmiuset latach od stworzenia? Tak na pewno, to nie wiadomo, ale bizantyjski historyk Georgios Kedrenos twierdzi, że wywieziono go, po „zlikwidowaniu” sanktuarium, do Konstantynopola, a tam prawdopodobnie spłonął w pożarze w 475 roku naszej ery. Tyle tylko, że Kedrenos napisał to w jedenastym wieku.

Antyczna moneta elidzka z wyobrażeniem posągu Zeusa w Olimpii
źródło: Wikipedia
Posąg został wyrzeźbiony, wykonany  - nie wiem, które słowo jest odpowiedniejsze -  z chryzelefantyny. Oznacza to, że wszystkie odkryte części ciała boga wykonano z kości słoniowej, a włosy, szaty i buty ze złota. Całość obudowano na stelażu.
Autorem dzieła był Fidiasz, znany grecki rzeźbiarz, dzisiaj uznawany za wybitnego przedstawiciela starożytnej, greckiej rzeźby klasycznej. Był przyjacielem Peryklesa i pewnie dlatego kierował pracami rzeźbiarskimi przy budowie ateńskiego Akropolu. Niestety greccy wrogowie Peryklesa (zawiść to nie jest nasz wynalazek), by mu zaszkodzić, czepili się biednego Fidiasza i oskarżyli go o różne, straszne w tamtych czasach, przewinienia. A to, że popełnił świętokradztwo i swoją podobiznę umieścił nie tam gdzie trzeba, a to że jakieś wyrzeźbione bóstwo ma twarz Peryklesa i żeby wyrok był nieuchronny dołożono jeszcze prozaiczne defraudacje i niegospodarność podczas prac na Akropolu. Uciekając przed kłopotami Fidiasz wylądował w Olimpii i mając dużo czasu podjął się wykonania posągu Zeusa. Tak przynajmniej mówi część historyków, bo oczywiście zawsze znajdzie się jakiś naukowiec, który uważa, że było inaczej.

W pracowni Fidiasza

Na fundamentach warsztatu postawiono bizantyjski kościół
Fidiasz pracował nad podobizną boga 5 lat. Oczywiście nie sam. Miał armie ludzi do pomocy. Zbudowano mu też obok świątyni specjalną pracownię, której fundamenty stoją do dzisiaj. W piątym wieku naszej ery resztki fidiaszowego warsztatu przerobiono na bizantyjski kościół. Nieźle zachowane ruiny tego, chrześcijańskiego przybytku widzimy za świątynią. Ruszamy więc wolno w tamtą stronę. Nie bizantyjskie pozostałości kościoła jednak nas ciągną, a chęć postawienia nogi na ziemi po której niegdyś chodził genialny artysta sprzed wieków.

Andrzej, niczym Fidiasz, wchodzi do pracowni

Tu Bizantyjczycy zrobili ołtarz...

i warsztat Fidiasza przerobili na kościół
Budynek jest spory, zbudowany z małych cegiełek i wielkich kamieni. Wewnętrzne przejście podstemplowano zupełnie współczesnymi podporami. Prawdopodobnie groziło zawaleniem. O dziwo można bez przeszkód dostać się do środka. Schodzimy po schodach. Wszędzie leżą resztki kolumn, z prawej strony był pewnie ołtarz. Z antycznej, rzeźbiarskiej pracowni zostały tylko głazy fundamentów, ale świadomość, że tutaj Fidiasz i jego ludzie przerabiali tony złota i kości słoniowej na posąg Zeusa jest podniecająca.

Bizantyjski kościół na fundamentach warsztatu Fidiasza

Bizantyjski kościół na fundamentach warsztatu Fidiasza
Ściany chronią od wiatru. W spokoju dumamy nad przeszłością tych kilkudziesięciu metrów kwadratowych.  Skąd wiemy na przykład, że budynek był pracownią Fidiasza? Odpowiedź jest prosta: na pewno nie wiemy nic. Artysta jednak gdzieś musiał Zeusa wyrzeźbić. Nie w świątyni, bo bałagan i hałas, a poza tym nie do tego świątynia służyła. Grecki geograf Pauzaniasz, który w drugim wieku naszej ery w Olimpii był osobiście , napisał w swoim dziele „Wędrówki po Helladzie”, że pracownię Fidiasza widział. Jak widział to była. Gdzie? Niemieccy archeolodzy pokopali w ziemi i w zrujnowanym bizantyjskim kościele znaleźli terakotowe formy do złotych odlewów pofałdowanych szat, fragmenty kości słoniowej, narzędzia rzeźbiarskie i wreszcie główny dowód: naczynie do wina z napisem „należę do Fidiasza”. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można więc stwierdzić, że znaleźli warsztat. Odruchowo patrzymy pod nogi. Może z ziemi i trawy wystaje gdzieś jeszcze coś fidiaszowego. Nie wystaje? Trudno.

Wyobrażenie posągu Zeusa z 1815 roku
źródło: Wikipedia
Pomnik Zeusa był duży, miał ponad dwanaście metrów wysokości. Do dzisiaj zachował się jeden antyczny wizerunek tego światowego cudu i jest to niestety tylko rewers malutkiej monety z Elidy. Niewiele. Nigdy też, chociaż chryzelefantynowy Zeus trwał na swoim, świątynnym miejscu 800 lat, nikt nie wykonał kopii rzeźby. Na szczęście pozostały opisy. Oddajmy więc głos Pauzaniaszowi:
Bóg siedzi na tronie, wykonany ze złota i z kości słoniowej. Na jego głowie spoczywa wieniec z gałązek oliwki. W prawej dłoni trzyma Nike; ona także z kości słoniowej i ze złota. Nike ma w ręku przepaskę zwycięstwa, na głowie wieniec. Bóg w lewej dłoni dzierży berło ozdobione wszelkimi metalami. Ptakiem siedzącym na berle jest orzeł. Ze złota są również sandały boga i płaszcz. Na płaszczu są wyrzeźbione postaci zwierzęce, spośród kwiatów lilie(…)
Tron mieni się od złota i drogich kamieni, hebanu i kości słoniowej. Wykonane są na nim postacie zwierzęce albo jako malowidła, albo jako płaskorzeźby. Są cztery posągi Nike, w postawie tanecznic, przy każdej nodze tronu. Dwie inne u kostek nóg Zeusa. Przy obu przednich nogach tronu leżą chłopcy tebańscy, których porwały Sfinksy. A pod sfinksami Apollo i Artemis zabijają strzałami z łuku dzieci Niobe.
Pauzaniasz, Wędrówka po Helladzie V 11,1 i 11,2, tłum. Janina Niemirska-Pliszczyńska
No cóż. Nic dodać, nic ująć. Musiało to robić na ludziach wrażenie.
Robi się późno. Czas pomyśleć o noclegu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz