|
Wola Karczewska |
Kilka chwil wolnych od pracy,
uprawiania ogrodu i planowania tegorocznej wyprawy do Rumunii zaowocowało wyprawą nad Świder. Jako, że pogoda była bardzo piękna, słoneczny
blask zalewał naszą kochaną Ziemię, a po lazurowym niebie ścigały się niczym białe
rumaki poskręcane obłoczki, wybraliśmy się nad tę rzekę, by osobiście
sprawdzić, czy tamtejsze spływy kajakowe są równie atrakcyjne jak, te w innych
miejscach Polski. Pojechaliśmy, pogadaliśmy z ludźmi, zobaczyliśmy na własne
oczy to, co zobaczyć się udało, sprawdziliśmy w miarę dokładnie wszytko i jednego
jesteśmy teraz pewni: ruch w kajakowym interesie na Świdrze jest spory, chociaż mniejszy
niż na Krutyni, czy Czarnej Hańczy.
|
Most na Świdrze |
Czwartek, 15 czerwca 2017 roku
Do Świdra docieramy wczesnym
popołudniem w okolicy wsi Kopki i nadrzeczną drogą jedziemy „pod prąd”, ku
źródłom, czyli na wschód. Nie jest to wielka rzeka, zaledwie niecałe dziewięćdziesiąt kilometrów długości. Obrośnięty gęstymi, zdziczałymi krzakami brzeg
zasłania widok na wodę. Tylko gdzie niegdzie, na polankach z dostępem do rzeki, stoją auta spragnionych wypoczynku Warszawiaków. Grille dymią gęsto, na kocach
„skwierczą” opalające się damy, panowie popijając piwko dyskutują zawzięcie, a
dzieciaki, jak to dzieciaki, pokrzykując radośnie pluskają się w Świdrze. Na
nasze pytanie, czy woda ciepła zgodnym chórem wrzeszczą, że tak. Niech pani wchodzi – zachęca młody,
około 8-letni mężczyzna – tylko na
początku jest zimno, później już nie.
|
Świder w okolicy Woli Karczewskiej |
|
Kajaki nad Świdrem |
|
Świder |
W Woli Karczewskiej przejeżdżamy na kilka chwil na
lewą stronę Świdra. Na brzegu leżą kajaki. Miły, krzątający się wokół nich, człowiek informuje nas, że właśnie z miejsca, w którym stoimy można rozpocząć,
krótki, kilkugodzinny spływ do miejscowości Mlądz. Wystarczy tylko do owej
miejscowości Mlądz dojechać (najlepiej rano), za 60 złotych wynająć dwuosobowy
kajak (drogo, ale takie ceny są na Świdrze), zostawić samochód na parkingu,
specjalnych busikiem ciągnącym przyczepę do przewożenia kajaków dać się
przewieźć do Woli Karczewskiej, zepchnąć kajak na rzekę i gotowe - można
wiosłować. Spływ powinien być łatwy, po drodze nie ma dużych przeszkód
zmuszających do przenoszenia kajaka (waga takowego to około 40 – 45 kilogramów). No
nie – młody człowiek przypomina sobie, że jednak jedno takie miejsce jest:
podobno na rzekę zwaliło się drzewo i trzeba tę przeszkodę jakoś ominąć. Targanie
kajaka może być niezbędne. Dziękujemy grzecznie za wyczerpujące informacje i
przez most wracamy z powrotem na prawy brzeg Świdra.
|
Kajaki nad Świdrem |
W Gliniance, przy zielonkawym budynku szkoły skręcamy
w prawo, w kierunku Kruszowca. Szutrówką, jakich tutaj sporo, ponownie dojeżdżamy
do rzeki i do kolejnego mostu łączącego oba jej brzegi. Bardzo nam się podoba
to miejsce. Świder leniwie wije się tu wśród pól oddzielony od nich gęstym,
zielonym wałem trzcin i krzaków. Otaczającą nas ciszę mącą jedynie zawodzący w gałęziach
drzew wiatr i śpiewające nad polami ptaki. Istna idylla. Żywego ducha w około.
Jak w raju po prostu.
|
Spokojny Świder w okolicy Glinianki |
|
Aż chce się popłynąć |
|
Od pól rzekę oddziela wał z trzcin |
Na rzece jest pusto, żadnych
kajaków, żadnych niedzielnych turystów jakich tłumy kręcą się w okolicach Woli
Karczewskiej i Otwocka. Nigdzie nie słychać krzyków nawołujących się znajomych,
nie zakłóca spokoju głośny chichot rozochoconych piwem niedzielnych kajakarzy,
nie ma tłoku, nikogo. Fajnie by było tędy popłynąć. Rzeka wydaje się tu głębsza i
spokojniejsza. Jakby wygodniejsza i piękniejsza. Niestety kawałek dalej w dół rzeki
są dwie duże przeszkody zmuszające do przenoszenia kajaków. Nie jest to łatwe,
zwłaszcza dla mniej sprawnych osób. Ale o tym później. Jeszcze przez chwilkę
delektujmy się ciszą i spokojem tego miejsca.
Ponownie wracamy na prawy brzeg
Świdra i przecinając mazowieckie pola oraz
laski, przez Dobrzyniec, Rudzienko, Rudno i Borków jedziemy w kierunku
kolejnego mostu na Świdrze.
|
Takie widoki tylko pod Warszawą 😂 |
|
Życie nad Świdrem |
|
Kawusia w lesie |
|
Las zawsze jest fotogeniczny |
Piękny, sosnowy las zachęca do postoju. Pachnie świeżością
wczesno-letniej roślinności. Lokalna, leśna droga jest tylko utwardzona
tłuczniem więc czarny, cuchnący w słońcu asfalt nie psuje atmosfery. Wokół
biegają, zajęte swoimi sprawami, pracowite mrówki, zupełnie nie zwracając na nas
uwagi. Za to komary, a właściwie komarzyce… wręcz przeciwnie. Szybko pijemy
kawę, zjadamy zabrane z domu truskawki (pycha) i po chwili odpoczynku jedziemy dalej.
|
Nic dodać, nic ująć, po prostu las |
|
Odpoczynek w lesie |
|
Leśna droga |
|
Śłońce w drzewach |
Docieramy do pierwszej, poważnej,
kajakarskiej przeszkody na Świdrze. To jaz w Tarachowiźnie, przed wsią Kruszowiec.
Nad nim wisi niewielki mostek dla pieszych. Wysiadamy i idziemy rozejrzeć
się po okolicy. Z góry widać kajakarzy dobijających do brzegu przed jazem.
Młody mężczyzna i jego partnerka z trudem ciągną kajak: najpierw pod górę, na
mostek, następnie, już za jazem, ostrożnie w dół, do rzeki. Sapią z wysiłku.
Nie jest im łatwo, a są wysportowani. Wnioski dla nas… oczywiste. Może
być trudno.
|
Jaz i mostek w Tarachowiźnie |
|
Przed jazem... |
|
... i za jazem |
Za mostkiem z prawej i lewej
strony straszą zrujnowane, betonowe resztki dawno zapomnianych budowli. Kilka
metrów dalej, w bardzo wysokiej trawie widać to, co naszym zdaniem było kiedyś basenami dla
pstrągów. I rzeczywiście. W tym miejscu przez wiele lat prowadzono hodowlę tych
ryb. Co z niej zostało widać na zdjęciach.
Tarachowizna, obecnie wieś letniskowa,
to stara osada. Istniała już w 1783 roku. W XIX wieku był tu młyn. Dzisiaj w
betonowych, porośniętych mchem i zielskiem resztkach trudno rozpoznać co służyło
do mielenia, a co do hodowli ryb. Niezbyt malownicza ruina. I niestety niezbyt
czysta.
|
Resztki budowli w Tarachowiźnie |
|
W wystających z trawy betonowych murach poznajemy baseny do hodowli pstrągów |
|
Betonowe pozostałości |
Zostawiwszy za sobą jaz na Świdrze
oraz zarośnięte krzakami tony betonu, przez Kruszowiec, starą, powstałą w XV
wieku wieś, należącą kiedyś do dóbr Dobrzynieckich herbu Ciołek, jedziemy do
Woli Karczewskiej. Zamkniemy w Woli „pętle”, bo właśnie w tej wsi rozmawialiśmy
kilka godzin temu z chłopakiem czyszczącym kajaki.
Mieszkańcy Woli Karczewskiej,
podobnie jak innych wsi leżących nad Świdrem, starają się (przynajmniej
powinni) czerpać zyski z turystyki. Czy im się to udaje? Trudno powiedzieć
oglądając wszystko jedynie z okna samochodu. Wydaje nam się jednak, że na
turystyce zarabiają głównie właściciel firm wynajmujących kajaki. No może
jeszcze zarobili ci mieszkańcy, którzy swoją ziemie sprzedali letnikom na
działki rekreacyjne. Poza tym nic. Cisza. Ale to tylko nasze odczucia,
bardzo subiektywne i niekoniecznie prawdziwe. Zresztą może to dobrze, że
rozwydrzona cywilizacja dociera tu powoli. Nie byłoby jednak źle popróbować u
jakiejś gospodyni domowych pierogów, albo zsiadłego mleka z młodymi ziemniaczkami.
Ale czy prawdziwe gospodynie w tych, dzisiaj już letniskowych wsiach,
jeszcze mieszkają?
W Woli Karczewskiej jest druga,
duża przeszkoda na Świdrze. Tama. Również tutaj trzeba kajaki wytargać z wody i
przenieść za tamę. Kilka lat temu wydarzyła się w tym miejscu tragedia. Dwa
kajaki „skoczyły” z uskoku. Niestety zginęły dwie osoby.
|
Wola Karczewska i pechowa tama |
|
Przed tamą woda jest spokojna |
Opuszczamy Wole Karczewską.
Jeszcze tylko pół godziny jazdy i jesteśmy w domu.
Na Świdrze spływy kajakowe
organizuje kilka firm. Ich namiary łatwo znaleźć w Internecie. Nie polecamy żadnej,
bo jeszcze z ich usług nie korzystaliśmy. Jeśli skorzystamy - damy znać.
Zapraszam nad rzekę Wkrą. Liczę że bardziej przypadnie Państwu do gustu i powstanie równie ciekawa opowieść.
OdpowiedzUsuńwww.wioselko.pl
Bardzo dziękujemy za zaproszenie. Chętnie się wybierzemy. Do zobaczenia.
Usuń;
OdpowiedzUsuńPiękne tereny. Myślę, że można by tam popływać kajakiem. Lubicie w ten sposób spędzać czas? Ja bardzo. To na co kładę zawsze duży nacisk to bezpieczeństwo. Dlatego tego rodzaju kamizelki https://gosup.pl/kamizelki-ratunkowe-9 to trzeba mieć na wyposażeniu. Z resztą trochę rzeczy to się przydaje podczas takich wypraw.
OdpowiedzUsuńTo prawda, bezpieczeństwo jest najważniejsze. Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuń