wtorek, 20 czerwca 2017

Pokręcona rzeka, czyli Świder

Wola Karczewska
Kilka chwil wolnych od pracy, uprawiania ogrodu i planowania tegorocznej wyprawy do Rumunii zaowocowało wyprawą nad Świder. Jako, że pogoda była bardzo piękna, słoneczny blask zalewał naszą kochaną Ziemię, a po lazurowym niebie ścigały się niczym białe rumaki poskręcane obłoczki, wybraliśmy się nad tę rzekę, by osobiście sprawdzić, czy tamtejsze spływy kajakowe są równie atrakcyjne jak, te w innych miejscach Polski. Pojechaliśmy, pogadaliśmy z ludźmi, zobaczyliśmy na własne oczy to, co zobaczyć się udało, sprawdziliśmy w miarę dokładnie wszytko i jednego jesteśmy teraz pewni: ruch w kajakowym interesie na Świdrze jest spory, chociaż mniejszy niż na Krutyni, czy Czarnej Hańczy.

Most na Świdrze
Czwartek, 15 czerwca 2017 roku

Do Świdra docieramy wczesnym popołudniem w okolicy wsi Kopki i nadrzeczną drogą jedziemy „pod prąd”, ku źródłom, czyli na wschód.  Nie jest to wielka rzeka, zaledwie niecałe dziewięćdziesiąt kilometrów długości. Obrośnięty gęstymi, zdziczałymi krzakami brzeg zasłania widok na wodę. Tylko gdzie niegdzie, na polankach z dostępem do rzeki, stoją auta spragnionych wypoczynku Warszawiaków. Grille dymią gęsto, na kocach „skwierczą” opalające się damy, panowie popijając piwko dyskutują zawzięcie, a dzieciaki, jak to dzieciaki, pokrzykując radośnie pluskają się w Świdrze. Na nasze pytanie, czy woda ciepła zgodnym chórem wrzeszczą, że tak. Niech pani wchodzi – zachęca młody, około 8-letni mężczyzna – tylko na początku jest zimno, później już nie

Świder w okolicy Woli Karczewskiej
Kajaki nad Świdrem

Świder
W Woli Karczewskiej przejeżdżamy na kilka chwil na lewą stronę Świdra. Na brzegu leżą kajaki. Miły, krzątający się wokół nich, człowiek informuje nas, że właśnie z miejsca, w którym stoimy można rozpocząć, krótki, kilkugodzinny spływ do miejscowości Mlądz. Wystarczy tylko do owej miejscowości Mlądz dojechać (najlepiej rano), za 60 złotych wynająć dwuosobowy kajak (drogo, ale takie ceny są na Świdrze), zostawić samochód na parkingu, specjalnych busikiem ciągnącym przyczepę do przewożenia kajaków dać się przewieźć do Woli Karczewskiej, zepchnąć kajak na rzekę i gotowe - można wiosłować. Spływ powinien być łatwy, po drodze nie ma dużych przeszkód zmuszających do przenoszenia kajaka (waga takowego to około 40 – 45 kilogramów). No nie – młody człowiek przypomina sobie, że jednak jedno takie miejsce jest: podobno na rzekę zwaliło się drzewo i trzeba tę przeszkodę jakoś ominąć. Targanie kajaka może być niezbędne. Dziękujemy grzecznie za wyczerpujące informacje i przez most wracamy z powrotem na prawy brzeg Świdra

Kajaki nad Świdrem
W Gliniance, przy zielonkawym budynku szkoły skręcamy w prawo, w kierunku Kruszowca. Szutrówką, jakich tutaj sporo, ponownie dojeżdżamy do rzeki i do kolejnego mostu łączącego oba jej brzegi. Bardzo nam się podoba to miejsce. Świder leniwie wije się tu wśród pól oddzielony od nich gęstym, zielonym wałem trzcin i krzaków. Otaczającą nas ciszę mącą jedynie zawodzący w gałęziach drzew wiatr i śpiewające nad polami ptaki. Istna idylla. Żywego ducha w około. Jak w raju po prostu.

Spokojny Świder w okolicy Glinianki

Aż chce się popłynąć

Od pól rzekę oddziela wał z trzcin
Na rzece jest pusto, żadnych kajaków, żadnych niedzielnych turystów jakich tłumy kręcą się w okolicach Woli Karczewskiej i Otwocka. Nigdzie nie słychać krzyków nawołujących się znajomych, nie zakłóca spokoju głośny chichot rozochoconych piwem niedzielnych kajakarzy, nie ma tłoku,  nikogo. Fajnie by było tędy popłynąć. Rzeka wydaje się tu głębsza i spokojniejsza. Jakby wygodniejsza i piękniejsza. Niestety kawałek dalej w dół rzeki są dwie duże przeszkody zmuszające do przenoszenia kajaków. Nie jest to łatwe, zwłaszcza dla mniej sprawnych osób. Ale o tym później. Jeszcze przez chwilkę delektujmy się ciszą i spokojem tego miejsca.





Ponownie wracamy na prawy brzeg Świdra i przecinając mazowieckie pola oraz  laski, przez Dobrzyniec, Rudzienko, Rudno i Borków jedziemy w kierunku kolejnego mostu na Świdrze. 

Takie widoki tylko pod Warszawą 😂

Życie nad Świdrem

Kawusia w lesie

Las zawsze jest fotogeniczny

Piękny, sosnowy las zachęca do postoju. Pachnie świeżością wczesno-letniej roślinności. Lokalna, leśna droga jest tylko utwardzona tłuczniem więc czarny, cuchnący w słońcu asfalt nie psuje atmosfery. Wokół biegają, zajęte swoimi sprawami, pracowite mrówki, zupełnie nie zwracając na nas uwagi. Za to komary, a właściwie komarzyce… wręcz przeciwnie. Szybko pijemy kawę, zjadamy zabrane z domu truskawki (pycha) i po chwili odpoczynku jedziemy dalej. 

Nic dodać, nic ująć, po prostu las

Odpoczynek w lesie

Leśna droga 

Śłońce w drzewach
Docieramy do pierwszej, poważnej, kajakarskiej przeszkody na Świdrze. To jaz w Tarachowiźnie, przed wsią Kruszowiec. Nad nim wisi niewielki mostek dla pieszych. Wysiadamy i idziemy rozejrzeć się po okolicy. Z góry widać kajakarzy dobijających do brzegu przed jazem. Młody mężczyzna i jego partnerka z trudem ciągną kajak: najpierw pod górę, na mostek, następnie, już za jazem, ostrożnie w dół, do rzeki. Sapią z wysiłku. Nie jest im łatwo, a są wysportowani. Wnioski dla nas… oczywiste. Może być trudno.

Jaz i mostek w Tarachowiźnie

Przed jazem...

... i za jazem
Za mostkiem z prawej i lewej strony straszą zrujnowane, betonowe resztki dawno zapomnianych budowli. Kilka metrów dalej, w bardzo wysokiej trawie widać  to, co naszym zdaniem było kiedyś basenami dla pstrągów. I rzeczywiście. W tym miejscu przez wiele lat prowadzono hodowlę tych ryb. Co z niej zostało widać na zdjęciach.
Tarachowizna, obecnie wieś letniskowa, to stara osada. Istniała już w 1783 roku. W XIX wieku był tu młyn. Dzisiaj w betonowych, porośniętych mchem i zielskiem resztkach trudno rozpoznać co służyło do mielenia, a co do hodowli ryb. Niezbyt malownicza ruina. I niestety niezbyt czysta.

Resztki budowli w Tarachowiźnie

W wystających z trawy betonowych murach poznajemy baseny do hodowli pstrągów

Betonowe pozostałości

Zostawiwszy za sobą jaz na Świdrze oraz zarośnięte krzakami tony betonu, przez Kruszowiec, starą, powstałą w XV wieku wieś, należącą kiedyś do dóbr Dobrzynieckich herbu Ciołek, jedziemy do Woli Karczewskiej. Zamkniemy w Woli „pętle”, bo właśnie w tej wsi rozmawialiśmy kilka godzin temu z chłopakiem czyszczącym kajaki.
Mieszkańcy Woli Karczewskiej, podobnie jak innych wsi leżących nad Świdrem, starają się (przynajmniej powinni) czerpać zyski z turystyki. Czy im się to udaje? Trudno powiedzieć oglądając wszystko jedynie z okna samochodu. Wydaje nam się jednak, że na turystyce zarabiają głównie właściciel firm wynajmujących kajaki. No może jeszcze zarobili ci mieszkańcy, którzy swoją ziemie sprzedali letnikom na działki rekreacyjne. Poza tym nic. Cisza. Ale to tylko nasze odczucia, bardzo subiektywne i niekoniecznie prawdziwe. Zresztą może to dobrze, że rozwydrzona cywilizacja dociera tu powoli. Nie byłoby jednak źle popróbować u jakiejś gospodyni domowych pierogów, albo zsiadłego mleka z młodymi ziemniaczkami. Ale czy prawdziwe gospodynie w tych, dzisiaj już letniskowych wsiach, jeszcze mieszkają?
W Woli Karczewskiej jest druga, duża przeszkoda na Świdrze. Tama. Również tutaj trzeba kajaki wytargać z wody i przenieść za tamę. Kilka lat temu wydarzyła się w tym miejscu tragedia. Dwa kajaki „skoczyły” z uskoku. Niestety zginęły dwie osoby. 

Wola Karczewska i pechowa tama

Przed tamą woda jest spokojna
Opuszczamy Wole Karczewską. Jeszcze tylko pół godziny jazdy i jesteśmy w domu.

Na Świdrze spływy kajakowe organizuje kilka firm. Ich namiary łatwo znaleźć w Internecie. Nie polecamy żadnej, bo jeszcze z ich usług nie korzystaliśmy. Jeśli skorzystamy - damy znać.




5 komentarzy:

  1. Zapraszam nad rzekę Wkrą. Liczę że bardziej przypadnie Państwu do gustu i powstanie równie ciekawa opowieść.
    www.wioselko.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy za zaproszenie. Chętnie się wybierzemy. Do zobaczenia.

      Usuń
  2. Piękne tereny. Myślę, że można by tam popływać kajakiem. Lubicie w ten sposób spędzać czas? Ja bardzo. To na co kładę zawsze duży nacisk to bezpieczeństwo. Dlatego tego rodzaju kamizelki https://gosup.pl/kamizelki-ratunkowe-9 to trzeba mieć na wyposażeniu. Z resztą trochę rzeczy to się przydaje podczas takich wypraw.

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, bezpieczeństwo jest najważniejsze. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń