czwartek, 30 marca 2017

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr....

Wiosna, znów nam ubyło lat....










niedziela, 26 marca 2017

Wiosna, wiosna w koło...


Wiosna, która już na dobre u nas zagościła zmusza do intensywnych prac ogrodowych. Czasu na pisanie bloga pozostaje więc niewiele. Mimo to już niedługo napiszemy o greckim mieście, które jest stosunkowo rzadko odwiedzane przez turystów, a które nam bardzo się spodobało. To miasto to Nikopolis. Dla zachęty zdradzamy jedynie, że jego powstanie jest efektem przegranej królowej Kleopatry i Marka Antoniusza oraz zwycięstwa Oktawiana. Póki co jednak troszkę wiosny na dobry humor. 








piątek, 17 marca 2017

ALBAŃSKIE ORIKUM – kawał zarośniętej historii


Jeśli będziecie w Albanii, jeśli znajdziecie się w okolicach Vlory koniecznie odwiedźcie Orikum. To kawałek europejskiej historii zamkniętej w kamieniach ukrytych na nadmorskim wzgórzu, historii pilnowanej przez albańska armię i międzynarodowe siły wojskowe. Brzmi dziwacznie? Owszem, ale jakie to ekscytujące.


Na spokojnych wodach Zatoki Vlorskiej zacumował żaglowiec. W tle ciemne wzgórza Półwyspu Karaburum
Przez Albanię mieliśmy zaledwie przemknąć wracając z Grecji do Polski. Z braku czasu nie planowaliśmy dłuższego pobytu, chcieliśmy tylko rzucić okiem na ten malutki, przycupnięty nad Adriatykiem i Morzem Jońskim  kawałek Europy. Z okna pędzącego w kierunku domu samochodu.
To był błąd. Już to wiemy. Zachwyceni Albanią wydłużamy więc pobyt w kraju Ilirów z dwóch do czterech dni (na więcej brakuje czasu) i tylko dlatego nie omijamy Orikum. Jest to fascynujące miejsce, zwłaszcza dla osób pasjonujących się archeologią. Jeśli jednak ktoś liczy, że zobaczy tu drugie Pompeje, czy chociażby Butrint, to jest w błędzie. Orikum to miejsce, które dopiero zaczęto odkopywać, wydobywać z mroków.


Plaże w okolicach Orikum są bardzo ładne
Współczesne miasto, o tej samej co antyczny poprzednik nazwie, leży jakieś piętnaście kilometrów na południe od Vlory. Jest to przyjemna, otoczona wzgórzami nadmorska miejscowość turystyczna, której niewątpliwym atutem są szerokie ulice i ładne plaże. Jest druga połowa września i po turystach już prawie nie ma śladu. Jedynie nieliczne, trzcinowe parasole nad wodą i ostro świecące Słońce przypominają, że jeszcze mamy lato.


Droga do Orikum. W oddali widoczna Zatoka Vlorska i Półwysep Karaburum

Wjazd do współczesnego miasta

Współczesne Orikum to ruchliwe, turystyczne miasto

Orikum 

Nagrzewanie wody promieniami słonecznymi jest popularne zarówno w Grecji jak i w Albanii
Mijamy miejską zabudowę i docieramy do wybrzeża. Szeroka ulica kończy się przy samej plaży, ale wąska, asfaltowa droga skręca w lewo, więc my również. Informacje przeczytane w przewodniku po Albanii autorstwa Stanisława Figla mówią, że trzeba jechać wzdłuż wody, w kierunku widocznego w oddali Półwyspu Karaburum. Jedziemy. Z lewej strony, za niewielkimi knajpkami do których zaglądają od czasu do czasu ostatni, tegoroczni wczasowicze, widać coś jakby zaniedbane łąki lub trzcinowiska. Starożytnego miasta ani śladu. Półwysep Karaburum rośnie w oczach, coraz wyraźniej rysuje się w oddali port albańskiej marynarki wojennej Pasha Liman. Nagle stop, drogę zagradza szlaban. Dosłownie. Teren strzeżonych jest przez wojskowe służby wartownicze. Zupełnie jak u nas, na Helu w czasach minionego, jedynie słusznego ustroju.


Plaża w Orikum przy wjeździe na tereny jednostki wojskowej
Andrzej zatrzymuje Fordzia, bo taranowania obiektów militarnych nie planowaliśmy. Poza tym panowie żołnierze są pewnie uzbrojeni czego raczej sprawdzać nie będziemy. No i starożytnego Orikum nigdzie nie widać. Stoimy na środku drogi, jakieś trzydzieści metrów przez szlabanem i zastanawiamy się co dalej, no bo jeśli nie tu, to gdzie jest to Orikum.
Nagle z małej knajpki po lewej wybiega korpulentny facecik w średnim wieku. Podchodzi do nas i z ujmującym uśmiechem pyta: czy my do „archeological site”?
No owszem, właśnie tam.
Na to on, że wstęp kosztuje 200 leków od osoby (niecałe 6 złotych i 50 groszy). Stoi przy aucie i uśmiecha się pytająco.
Andrzej patrzy na mnie, ja na niego. Kupujemy dwa bilety. Jeśli to naciągacz to dużo nie stracimy, ale jeśli nie to ciekawe gdzie nam każe iść? Z prawej woda, z lewej knajpka w której pan bileter urzęduje i trzcinowiska, a przed nami wojsko i port wojenny. Płacimy i pełni emocji czekamy co dalej.
Korpulentny facecik prosi o paszporty. Spisuje nasze dane. Uprzejmie dziękuje, wręcza dwa bilety i każe czekać. Jak nic Orikum jest na terenie bazy wojskowej. Tego nie wiedzieliśmy i czujemy się trochę skonfudowani. To przecież wojsko. Uzbrojone. Chęć obejrzenia miejsca, po którym przechadzał się Juliusz Cezar jednak przeważa.



Pan Bileter chwilkę rozmawia z wartownikami i szlaban podnosi się do góry. Dowiadujemy się, że mamy jechać przed siebie dwa kilometry, a następnie skręcić w lewo. Korpulentny facecik życzy miłego zwiedzania, a my wjeżdżamy na albańskie tereny militarne. O wojsku w przewodniku nic nie było więc jesteśmy nieco speszeni. Ale wygląda na to, że nikt na nas nie zwraca uwagi. Jedziemy lądowym przesmykiem oddzielającym Zatokę Wlorską od Laguny Pasha Limanit. Po prawej stronie ciągnie się morskie wybrzeże umocnione przed niszczycielską siłą fal resztkami małych bunkrów, które tu zwieziono z okolicznych terenów. Śmiesznie wyglądają te małe „betonowe domki” wrzucone do wody. Po lewej stronie stoją troszkę zaniedbane, wojskowe baraki i namioty. Porozbierani do pasa żołnierze krzątają się w upale zajęci swoimi wojskowymi sprawami, zupełnie obojętni na jadący drogą samochód z dwójką turystów. Sprawdzamy na liczniku przejechany dystans: kilometr, półtora, dwa. Port wojenny Pasha Liman i ciemne wzgórza Karaburum rosną w oczach. Korci mnie by sięgnąć po aparat fotograficzny, ale obiektów wojskowych się nie fotografuje. Wreszcie docieramy do zapowiadanego skrętu w lewo. Zwykła, polna dróżka, w dodatku zatarasowana przez sporą grupę przystojnych brunetów w mundurach. Na pewno Albańczycy. Machamy przez szybę kupionymi biletami i panowie wojsko jak za dotknięciem czarodziejskiej różyczki rozstępują się na boki. Jedziemy dalej.


Droga do wykopalisk w Orikum

Te bunkry pamiętają pewnie dyktatora Envera Hodżę i stacjonujące tu niegdyś bratnie wojska
Droga jest gruntowa, nie za szeroka, po obu stronach porośnięta krzakami. Z prawej mijamy typowy, albański bunkier w całkiem niezłym stanie, po lewej zakrzaczone wzgórze z białych kamieni. Domyślamy się, że to pozostałości Orikum, a białe skały to resztki miasta. Można nawet zobaczyć coś co przypomina schody. Droga skręca lekko w lewo i wyjeżdżamy na trawiastą łączkę. Andrzej zatrzymuje Fordzia pod drzewem, przy którym zbito z desek drewniany stolik, prawdopodobnie postawiony dla wygody turystów. Jest też tablica informacyjna. Można przeczytać kilka zdań o historii tego miejsca.


Po lewej stronie gruntowej drogi widzimy to co kiedyś było antycznym Orikum

Mury antycznego Orikum? Być może.
Rozglądamy się w około. Przy zamkniętym na trzy spusty, podniszczonym budyneczku dwaj żołnierze rozciągają na trawie kawałki jakiś tkanin. Wygląda jakby chcieli to coś rozplątać i wysuszyć. Nawet na nas nie patrzą. Przed nami rozpościerają się mieniące się w Słońcu wody Laguny Pasha Limanit. Zbiegamy po niewielkim zboczu na sam brzeg. Część starego Orikum jest pod wodą. Widać białe skałki znikające pod błyszczącą w świetle słońca taflą laguny. Wszędzie leżą kawałki starych, glinianych naczyń. Starożytność na wyciągnięcie ręki. Z krzaków wyłania się nagle dwóch, opalonych, gołych facetów w jednakowych, mokrych gatkach. Wojsko ma wolne i widać zażywało przed chwilą orzeźwiającej kąpieli w ciepłych wodach laguny. Miło się uśmiechają, pozdrawiają. Rozmawiają czystą angielszczyzną. Pewnie Anglicy z wojsk ONZ, które - zdaniem Andrzeja - też tu stacjonują.


Zbiegamy w kierunku wody. W lagunie skrywa się dzisiaj spora część antycznego Orikum

Ze szczytu wzgórza, będącego niegdyś antycznym miastem widać groblę, którą jechaliśmy 

Po lewej Zatoka Vlorska, po prawej Laguna Pasha Limanit, w dole pracują archeolodzy
Zamykamy samochód i wspinamy się pod górę. Naszym oczom ukazują się w całej krasie wykopaliska archeologiczne. Spora grupa ludzi krząta się wokół wykopów. Nasze pojawienie się natychmiast zwraca ich uwagę. Od grupy dyskutujących mężczyzn odrywa się niewysoki blondyn. Pyta skąd jesteśmy, chętnie udziela informacji upewniwszy się najpierw w jakim języku ma do nas mówić. Wybieramy angielski. Dowiadujemy się, że są to wykopaliska prowadzone od kilku lat wspólnie przez Albańczyków i Szwajcarów.


Kiedyś uważano to za amfiteatr, dzisiaj wiadomo, że to starożytna fontanna

Fontanna w Orikum

Na dole fontanna, a w górę prowadzą schody

Orikum powoli odsłania swoje tajemnice

Archeolodzy mają przerwę
Orikum to naprawdę starożytne miasto. Tętniło życiem już w szóstym lub siódmym wieku przed naszą erą. Miało idealne, na styku Morza Jońskiego i Adriatyckiego, położenie dlatego Rzymianie korzystali z istniejącego tu portu. Po jego ulicach chadzał Juliusz Cezar. Przybył on do Orikum ze swoimi legionami w latach czterdziestych pierwszego wieku przed naszą erą, goniąc za Pompejuszem Wielkim, którego pragnął zniszczyć, by przejąć władzę nad rzymskim imperium. Przebieg tej wojny powinien być znany wszystkim, którzy chociaż troszkę liznęli w szkole historii. Nie zagłębiając się więc w szczegóły przypominamy tylko, że ten bratobójczy konflikt kiepsko się dla Pompejusza skończył. Jednak gdy statki Cezara przybijały do iliryjskiego wybrzeża niedaleko pobliskiego Palase, Pompejusz jeszcze nieźle się trzymał i planował likwidaję zbliżającego się przeciwnika. Nie udało się. Cezar z wojskiem przeszedł przez Przełęcz Llogara (Palase leży na południe od Orikum) zwaną odtąd również Przełęczą Cezara i zajął Orikum oraz Apolonię, których mieszkańcy bez walki poddali swoje grody. Działo się tu kiedyś, oj działo.


Pod Palase wylądował 4 stycznia 48 r.p.n.e. Juliusz Cezar ze swoimi legionami

Z Przełęczy Llogara zwanej też Przełęczą Cezara widać wody Morza Jońskiego. To gdzieś tutaj dobiły do brzegu statki Juliusza Cezara
Dzisiaj też jest spory ruch. Archeolodzy zajęci są swoją pracą, a my, pożegnawszy szwajcarskiego informatora, oglądamy to co pozostało z tętniącego niegdyś życiem miasta.
Niewiele do tej pory odkopano. Orikum odnalazło rosyjskie wojsko w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy w pobliskim porcie stacjonowały ich „bratnie” okręty. Pokopali tu wówczas troszkę ich archeolodzy i odkryli coś nad czym właśnie stoimy. Uznano to za antyczny amfiteatr. Archeolog, z którym rozmawialiśmy powiedział jednak, że to była pomyłka. Obecnie, po dokładniejszych badaniach wiadomo, że to fontanna lub rodzaj zbiornika na wodę.


Pozostałości budynków w Orikum

Miejsce pracy archeologów. W oddali widać pozostałości zabudowań dawnej jednostki wojskowej


Praca archeologów jest niczym poszukiwanie skarbów
Podchodzimy do młodej kobiety rysującej coś przy rozkopanym zbiorniku. Wyjaśnia nam, że na plan archeologicznego stanowiska nanosi wszystkie fragmenty ceramicznych naczyń i cegieł, które się tu znajdują. Archeologia to fascynujący zawód, ale żmudny, czasochłonny i z pewnością dla ludzi cierpliwych. Zanim odkopie się przysłowiowy „grobowiec Tutenchamona” trzeba się bardzo natrudzić. Idziemy dalej. Pogoda nam sprzyja. Słońce mocno świeci, wiec białe kamienie Orikum wydają się jeszcze bielsze i bardzo błyszczące. Oglądamy pozostałości domów, cystern na wodę, miejskiej kanalizacji. Kiedyś musiało być tu bogato. Patrzymy z góry na widocznych na brzegu laguny żołnierzy zajmujących się tym czym zwykle wojsko zajmuje się w koszarach. Pewnie dzięki od lat stacjonującym tu żołnierzom stanowisko archeologiczne Orikum jest zachowane w tak dobrym stanie. Miało przecież niezłą ochronę przez te lata. Nadal ma.


Czy po tych schodach wchodził ponad dwa tysiące lat temu Juliusz Cezar? Miło jest pomyśleć, że tak.

Rynsztok? Wodociąg?
Pod górę prowadzą świetnie zachowane, szerokie, białe schody. Idziemy. Czy to tędy wchodził Juliusz Cezar ze swoją świtą? Jest spore prawdopodobieństwo, że tak. Czujemy się miło połachotani przez wielką historię.


Antyczne Orikum dzisiaj:
1/antyczne mury schodzące do wody

2/Fontanna
 3/stare, północne wejście
4/domy, mury i schody
5/wejście na akropol
6/budynek w typie monopteru, czyli światyni na planie koła
7/ołtarz Dionizosa
Dzisiaj stare Orikum wydaje się zaledwie niewielkim wzgórkiem, ale trzeba pamiętać, że duża część miasta znikła pod wodami laguny. Co może skrywać woda i muł? Skarby, czy tylko kamienie?


Plaże w okolicach Orikum i Vlory są bardzo urokliwe

Wrzesień w Albanii
Archeolodzy w skupieniu pracują. Ciekawe co odkryją. Jakie artefakty? Coś fascynującego, może dawne rzeźby? Będziemy śledzić doniesienia dotyczące tych wykopalisk. Pracy dla archeologów nie zabraknie z pewnością przez wiele lat.


Nadmorska droga do Vlory

Wybrzeże w okolicy Orikum