Chmury gnają po niebie niczym
żaglowce po szarym morzu. Ciepły, ale bardzo silny wiatr szarpie otaczającymi Olimpię
drzewami i przy okazji naszymi włosami. Pogoda raczej nie sprzyja plażowaniu i
pewnie dlatego większość wypoczywających na zachodnim wybrzeżu Półwyspu
Peloponeskiego rodaków zjechała na tereny dawnego Altisu. Takie mamy w każdym
razie wrażenie, bo polską mowę słychać z lewa i z prawa. Zażywny pan w
popielatych krótkich spodniach i kłapiących, brązowych sandałach informuje
elegancką panią – pewnie żonę – że to tutaj zapalany jest znicz olimpijski. Stoimy
na środku dawnej palestry, czyli w miejscu treningu antycznych bokserów i
zapaśników, więc nikt tu raczej w dawnych, ani w nowożytnych czasach nic nie
zapalał. Żona pana w krótkich gatkach też wyraża wątpliwości, czy to miejsce z
piękną, podwójną kolumnada wokoło jest właśnie tym od olimpijskiego znicza, ale
jej towarzysz –niezadowolony z poddawania w wątpliwość jego wiedzy na temat,
bądź co bądź związany ze sportem – stwierdza, że tu czy nie tu, ale na pewno
gdzieś niedaleko. W pierwszym odruchu chcę wskazać rodaczce świątynię Hery,
przed którą współcześni Grecy skupiają promienie słoneczne, by zapalić
olimpijską pochodnię, ale Andrzej stwierdza, że nie należy podważać mężowskiego
autorytetu. Coś w tym jest. Odpuszczam. W kierunku pierwszej, wybudowanej w świętym,
olimpijskim gaju świątyni idziemy sami.
Makieta Olimpii. Ten duży jasny budynek to świątynia Zeusa, u góry w lewym roku świątynia Hery, a obok półkolisty nimfajon. |
Szeroka, wysypana jasnobeżowym
żwirkiem alejka wiedzie na wschód. Z prawej strony, pomiędzy drzewami oliwek
widać w oddali to co pozostało ze świątyni Zeusa. Bliżej, na terenie
przypominającym kiepskiej jakości parkowy trawnik leżą częściowo zapadnięte w
ziemię, czworokątne głazy i pojedyncze kręgi kolumn, pokruszone elementy
starożytnych budowli, zwietrzałe, porośnięte mchem, przypominające, że kilka
tysięcy lat temu stały tu wspaniałe, zadbane budowle. Nikt na nie nie zwraca specjalnej uwagi, ale my zatrzymujemy się próbując
wyobrazić sobie jak to kiedyś wyglądało. Nie jest to proste. Współczesnym
ludziom - nam też - trudno uwierzyć, że tak
dawno, bez zdobyczy dzisiejszej techniki projektowano, konstruowano i
wykonywano podobne wspaniałości. Jak to robili? Jak wtaszczali kamień na
kamień, kilka ton na kilka ton? I gdzie dzisiaj byłaby ludzkość gdyby w pewnym
momencie nie zaprzepaściła tego co osiągnęli starożytni?
Może jednak lepiej, że tam nie
jesteśmy.
Świątynia Hery. Kolumny mają różną średnicę. |
Plan świątyni Hery źródło:Wikipedia |
Świątynia bogini Hery, zazdrosnej
(miała kobieta powody) żony Zeusa, nawet teraz, gdy lata świetności ma dawno za
sobą, wygląda imponująco. A przecież jest to nie tylko najstarsza świątynia na
terenie Olimpii, ale również jedna z najstarszych doryckich świątyń w Grecji. Jej
pierwszą wersję - używając dzisiejszych określeń - oddano do użytku sześć wieków przed Chrystusem. Badacze podejrzewają, że
była wówczas poświęcona Zeusowi. Po zbudowaniu odpowiedniejszego gmachu dla
władcy bogów przybytek ufundowany przez mieszkańców Skillous przekazano jego
połowicy.
Wejście do świątyni Hery od strony zachodniej. |
Wejście od stronu wschodniej. |
Świątynia jest długa i stosunkowo
wąska (około pięćdziesiąt na dziewiętnaście metrów), ale tak wtedy budowano. Nie była też od razu
kamienna. Kolumny i belkowanie dachu zrobiono z
dębowego drewna. W miarę jednak upływu lat i gnicia kolumn wymieniano je na kamienne. Taką teorię wysnuli archeolodzy ponieważ zachowane kolumny
nie są jednakowe. Jest też inna teoria, która sugeruje, że wszystkie kolumny
wymieniono w tym samym czasie, tylko wykonanie każdej zlecił inny fundator. Grecki geograf
Pauzaniasz, piszący w II wieku naszej ery, podczas zwiedzania Olimpii, widział
jeszcze stojącą jedną, drewnianą kolumnę. Tak w każdym razie napisał, a my mu
wierzymy, bo komuś trzeba.
Widok świątyni Hery od strony stadionu. Z przodu ołtarz Hery, przed którym zapalany jest ogień olimpijski. |
Głowa posągu uważanego za posąg Hery. Znajduje się w muzeum w Olimpii. źródło: Wikipedia |
W Herajonie (tak nazywana jest
świątynia Hery) stał oczywiście posąg królowej bogów. Były tam również
przechowywane: brązowy dysk z wyrytym tekstem „olimpijskiego przymierza”,
zrobiony przez Colotesa ze złota i kości słoniowej rzeźbiony stół na którym
układano wieńce laurowe i cedrowa skrzynia, w której królowa Koryntu ukryła
przed mężem syna (długo by pisać dlaczego). Archeolodzy oczywiście żadnej z
tych rzeczy nie znaleźli, ale widział je podobno wspominany geograf Pauzaniasz.
Znaleziono natomiast bajecznie piękną rzeźbę przedstawiająca Hermesa z małym
Dionizosem dłuta Praksytelesa. Stoi ona dzisiaj dumnie w olimpijskim Muzeum
Archeologicznym, o czym pisaliśmy w jednym z poprzednich postów.
Za Andrzejem ołtarz Hery, a dalej świątynia tej bogini. |
Ogień olimpijski, który
współcześnie płonie podczas trwania igrzysk zapalany jest przed świątynią Hery.
Stoimy więc przed dawnym wejściem do tego przybytku i kręcimy się wokół własnej
osi jak bąki. Przed, to znaczy konkretnie gdzie? Metr w prawo, czy metr w lewo.
Czy jest jakieś specjalne miejsce, czy gdzie Bóg (albo bogini) da? Nie tylko my
mamy podobny dylemat. Kolejna grupka rodaków głośno wymienia opinie na ten
temat. Lubimy wiedzieć, więc pytamy sympatycznej pracownicy olimpijskiego
muzeum, która przechadza się po okolicy i pilnuje, by ktoś nie podprowadził
jakiegoś zabytkowego głazu. Języka za przewodnika jak mawiała moja babcia i
już wiemy: pochodnia zapalana jest nie tyle przed świątynią, co przed ołtarzem Hery, czyli niepozornym prostokątem
z kamieni ogrodzonych sznurkiem. Stajemy w tym miejscu i
nie wiedzieć czemu jesteśmy z siebie bardzo zadowoleni.
Zapalanie ognia olimpijskiego przez skupienie promieni słonecznych. źródło: Wikipedia |
Jeszcze chwilkę kręcimy się w
miejscu, pstrykamy zdjęcia nimfajonu, budowli znajdującej się po lewej stronie
świątyni Hery. Może tego nie widać, ale nimfajon to rodzaj fontanny, przy której czczono wodne boginie. Tutejszą ufundował w 160 roku naszej ery Herod Attyk - urodzony w Maratonie grecki retor
i rzymski mąż stanu. Taki zbiornik był prawdziwym błogosławieństwem dla
sanktuarium w Olimpii. Przybywały tu tysiące ludzi, woda więc była w cenie. Do miejscowego nimfajonu sprowadzano ją akweduktem ze źródła oddalonego aż o cztery kilometry.
Niewiele zostało ze starożytnej fontanny. Nie ma
dwukondygnacyjnej absydy z niszami wypełnionymi posągami, ale zachowała się
marmurowa rzeźba byka. Można ją zobaczyć w muzeum.
Herod Attyk źródło: Wikipedia |
Resztki nimfajonu |
Dawny nimfajon |
Byk z nimfajonu. |
Deszcz siąpi coraz bardziej,
wiatr wieje coraz silniej. Aparaty fotograficzne chowamy pod kurtki i idziemy
na stadion. To ulubione miejsce Andrzeja. Na wszystkich terenach
archeologicznych, które odwiedzaliśmy właśnie tam kierował pierwsze kroki. Ten stadion jest
jednak wyjątkowy, bo prawdziwie olimpijski. Nie tylko z nazwy.
Wejściowy portyk na stadion |
Starożytne igrzyska w Olimpii
były igrzyskami panhelleńskimi to znaczy – jak byśmy to dzisiaj powiedzieli –
ogólnogreckimi. Podobne
sportowo-religijne spotkania odbywała się także w innych miastach, ale imprezy
dostępne dla wszystkich Greków były tylko cztery: igrzyska w Delfach, igrzyska
w Istmii koło Koryntu, igrzyska w Nemei i oczywiście te najważniejsze, w
Olimpii co cztery lata.
Pierwsze udokumentowane zawody
odbyły się w 776 roku przed naszą erą, ale sport współistniał z religią już
wcześniej. Początkowo konkurowano tylko w jednej dziedzinie, konkretnie w biegu
na długość stadionu. W miarę upływu czasu i wzrastania popularności olimpijskich
zawodów sportowych bieg przedłużano, dodawano też nowe dyscypliny. Były więc
wyścigi konne i wyścigi rydwanów, rzut dyskiem i oszczepem, skok w dal, zapasy
i boks i tak zwany pankration czyli brutalna wolnoamerykanka. Zmieniały się też
nagrody. Początkowe laurowe wieńce stopniowy zaczęły dopełniać pieniądze.
Religia religią, zeusowa chwała zeusową chwałą, ale ludzie są tylko ludźmi, bez
względu na to w jakich czasach żyją. Sport
się więc komercjalizował, zwycięscy stawali się ówczesnymi celebrytami i
czerpali ze swojej ciężkiej pracy korzyści materialne. Zupełnie jak dzisiaj. Jak
widać człowiek się tak bardzo nie zmienia.
Boks |
Zapasy |
Kobiety nie mogły – pod groźbą
kary śmierci – uczestniczyć w męskich igrzyskach, ani w roli zawodniczek, ani w
roli stadionowych widzów. Miały jednak w Olimpii (w innym czasie) swoje heraia,
czyli zawody sportowe dla pań, a portrety zwyciężczyń były umieszczane na
kolumnach świątyni Hery. Faceci brali udział w zawodach nago. Wyjątek stanowili
uczestnicy wyścigów rydwanów i hoplites czyli biegu w pełnym uzbrojeniu. Reszta
zmagała się jak ich Pan Bóg stworzył. Miało to swoje zalety. Nikt nic w szatach
nie ukrywał no i można było podziwiać piękno wysportowanego, męskiego ciała. Damskie
piękno nie było w cenie, panie biegały w ciuszkach.
Stadion w Olimpii |
Miesiąc przed igrzyskami w Grecji
ogłaszano „święty pokój”. Niezupełnie dla idei. Raczej po to by sportowcy i
widzowie mogli bezpiecznie dotrzeć na właściwe miejsce. Zawodnicy
przygotowywali się do rywalizacji całe miesiące, a ostatnie cztery
tygodnie trenowali w samej Olimpii. Fuchy nikt nie odstawiał. Sprawa była poważna,
a wygrana na tyle istotna, że na szali stawiano czasami życie. I czasami je z
wysiłku lub ran tracono.
Wejście na stadion w Olimpii |
Długi, ponad trzydziestometrowy
portyk prowadzi na stadion. Wchodzę, Andrzej właściwie wbiega rozbryzgując
nogami deszczową wodę, która zebrała się w kałużach. Młode małżeństwo
usiłuje niebieską parasolką osłonić od deszczu małego szkraba śpiącego w wózku.
Nie jest to łatwe, bo mocno wieje. Mijamy ich i jesteśmy na stadionie
olimpijskim. Prawdziwym. Najprawdziwszym na świecie. Bardziej olimpijskiego nie
ma.
Stadion w Olimpii i dawne bloki startowe. Na trawiastym, prawym boku widać platformę dla sądziów, z lewej pozostałość ołtarza Demeter. |
Linia startowa źródło: Wikipedia |
Nie jest to wprawdzie budowla
podobna do dzisiejszych stadionowych cudów architektury, ale robi wrażenie. Ma
ponad dwieście metrów długości i prawie trzydzieści pięć szerokości. Mieściło
się tu kiedyś czterdzieści pięć tysięcy widzów. Nie był to pierwszy w tej
okolicy obiekt sportowy. Stadion na którym stoimy powstał dopiero w
piątym wieku przed naszą erą. Jako trzeci z kolei, unowocześniony i dostosowany
do wymagać coraz liczniejszej rzeszy zawodników i widzów.
Ołtarz Demeter źródło: Wikipedia |
Platforma dla sędziów źródło: Wikipedia |
Andrzej jest już na linii startu.
Za chwilę przyklęknie szykując się do biegu… ale nie, zbierająca się w
zagłębieniach bieżni deszczówka widocznie go powstrzymuje. Świetnie zachowane starożytne
bloki startowe pozostają puste. W oddali, z prawej strony widać podium dla sędziów,
z lewej to co zostało z ołtarza Demeter. Pewnie gdzieś tam siadała kapłanka tej
bogini, jedyna kobieta mogąca oglądać zawody. Tutejsza bieżnia ma długość
sześciuset stóp olimpijskich to znaczy sto dziewięćdziesiąt dwa metry i
dwadzieścia siedem centymetrów. Ostatnie zawody – było to pchnięcie kulą –
rozegrano to…uwaga…w 2005 roku, podczas igrzysk olimpijskich w Atenach. Patrząc
w niebo i zastanawiając się nad szansami poprawy pogody wracamy w stronę
świątyni Hery. Mijamy ustawione przed wejściem na stadion piedestały, na
których stały kiedyś posągi Zeusa z brązu, tak zwane Zanes. Sportowcy złapani
na walce nie fair byli karani chłostą lub grzywną za którą je zamawiano. Wyryte na pomniku nazwisko złoczyńcy czytali idący z Altisu na stadion ludzie. A gdyby tak reaktywować ten zwyczaj. Za doping.
Wejście na stadion olimpijski. Z lewej piedestały, na których stały Zanes |
Mijamy szesnaście pustych już
dzisiaj podstaw pod Zanes, mijamy resztki Metroonu czyli świątyni Matki Bogów,
skręcamy w lewo i wzdłuż pozostałości budynku zwanego Stoą Echo idziemy do
świątyni Zeusa. Do miejsca gdzie stał jeden z siedmiu cudów starożytnego
świata. Gdzie tworzył Fidiasz. Ale o tym już w następnym poście. Zachęcamy do
subskrypcji.
Idziemy w kierunku świątyni Zeusa. To tutaj kiedyś (przed wybudowaniem świątyni) był, usypany z popiołu, ołtarz tego boga. |
A dla wszystkich, którzy
wybierają się w tym roku do Grecji i planują odwiedzić antyczną Olimpię mamy
kilka przydatnych informacji dotyczących dojazdu, biletów itd. Można je znaleźć w zakładce OLIMPIA – PRZYDATNE INFORMACJE u góry strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz