Czy antyczna Olimpia to kolejna
sterta starych, greckich kamieni, którą zwiedzający może sobie spokojnie darować?
Zwłaszcza jeśli wcześniej był w Delfach czy Koryncie. Takie opinie wielokrotnie
czytaliśmy w Internecie. Że wszystko jest zbyt zrujnowane, że nic tam właściwie
nic nie ma, że kamulce to kamulce, wszędzie jednakowe, więc szkoda dwunastu
Euro, by je oglądać. I tak dalej. I tak dalej.
Chcieliśmy w naszych, kilku
kolejnych postach pokazać, że warto odwiedzić to miejsce, bo mimo, że z dawnych
konstrukcji niewiele po kilku tysiącach lat pozostało, to nadal jest tam
atmosfera minionych dni. Tylko trzeba potrafić ją poczuć.
Jeśli chociaż jedną osobę
przekonamy – będzie to nasz sukces.
8 września 2016 r. Grecja
Półwysep Peloponeski
Wąska, pozbawiona poboczy droga
wręcz przeciska się przez tarmoszone wiatrem, wysokie trzciny. Skąd ich się tu wzięło
tyle? Zupełnie jakbyśmy jechali przez bagna. I pustka wokół. Nie widać zabudowań, ludzkich osad, gospodarstw. Teren wydaje się niezamieszkały i jakiś
taki... mało przyjazny. Może dlatego, że wszystko zasłaniają wysokie trawy niepokojąco
szeleszczące na wietrze. Minęliśmy wprawdzie miasteczko o nazwie Makrisia, ale tylko to niewielka, zagubiona wśród wzgórz i pól Elidy osada. Monotonna i
szara. Trochę niedoinwestowania? Ale może tutaj po prostu tak się żyje? Wydaje
się być pełna żalu, że chociaż sławna, przyciągająca setki tysięcy turystów Olimpia
jest tuż za miedzą, to tutaj, w Makrisiji nikt się nawet na chwilkę nie
zatrzymuje. Nikt nie zostawia cennych Euro. Autokary z turystami, jeśli nawet
się tu zapędzą, szybko przeciskają się przez ciasne uliczki i mkną dalej, za
przepływająca niedaleko rzekę Alfios, do miejsca gdzie narodziła się idea
igrzysk.
Okolicja jest pusta, ale przed nami jedzie autokar turystyczny - zakładamy, że do Olimpii. Jedziemy za nim. |
Trzciny gną się na wietrze i złowieszczo szeleszczą |
Wjeżdżamy na most na Alfios. To
najdłuższa na Peloponezie i niezwykle sławna rzeka. Jej wód - zmyślnie je
przekierowując - użył sprytny Herakles do oczyszczenia stajni nijakiego Augiasza.
Jak na tę wodę patrzę przez okno samochodu wydają mi się jednak trochę zbyt
leniwie płynąca, by oczyścić z gigantycznych kup gnoju budynki gospodarcze króla
Elidy. Ale może w mitycznych czasach rzeka była bardziej dziarska.
Rzeka Alfios |
Tak czy
inaczej kiepski był z tego króla Augiasza gospodarz, bowiem mając ogromne stada
koni, owiec i trzody prawie wcale bydlątkom w stajniach, oborach i innych
chlewniach nie sprzątał. Dziwne, bo król powinien jednak mieć służbę do takich
celów. Polski rolnik-hodowca byłby z pewnością oburzony takim traktowaniem
zwierząt gospodarskich, a o ekologach to nawet nie wspomnę. „Waniać” to
gospodarstwa musiało w każdym razie okrutnie do czasu gdy w sprawę wmieszał się dzielny Herakles. Heros posprzątał wszystko w jeden dzień, tak jak sobie król
Augiasz życzył, tyle tylko, że od monarchy zapłaty za uczciwie wykonaną robotę nie
otrzymał. Bo Augiasz był skąpy. Źle jednak dusigrosz na tym wyszedł. Wściekły heros go zabił. Według greckiego poety Pindara właśnie wtedy Herakles
ustanowił igrzyska olimpijskie. Ale to tylko jedna z wersji dotyczących
początków sławnych zawodów. W dodatku mało przekonywująca, bo co niby
miało zostać w ten wspaniały sposób uczczone? Sprzątanie gnoju, czy morderstwo?
Olimpia. W starożytności miasto nie istniało - Olimpia to było sanktuarium |
Współczesna Olimpia wygląda bardzo sympatycznie. Jest to niewielkie, zabudowane typowymi dla Grecji,
ale stosunkowo nowymi domami i bardzo schludne miasteczko. Kilka szerokich ulic
wypełnionych jest sklepami z pamiątkami, kafejkami i restauracjami. Na pewno
pomyszkujemy tu później, najpierw jednak coś dla ducha.
Spory parking zajęty przez wycieczkowe autokary uświadamia nam, że jesteśmy na miejscu. Znajdujemy miejscóweczkę, stawiamy Fordusia, bierzemy plecaki, kurtki, aparaty i w drogę. Niestety coraz mocniej wieje i zaczyna padać. Trudno. Nigdzie nie jest napisane, że w Grecji zawsze musi świecić Słońce.
Spory parking zajęty przez wycieczkowe autokary uświadamia nam, że jesteśmy na miejscu. Znajdujemy miejscóweczkę, stawiamy Fordusia, bierzemy plecaki, kurtki, aparaty i w drogę. Niestety coraz mocniej wieje i zaczyna padać. Trudno. Nigdzie nie jest napisane, że w Grecji zawsze musi świecić Słońce.
Eksponat z muzeum w Olimpii |
Eksponat z muzeum w Olimpii |
Kierujemy się do nowoczesnego budynku mieszczącego miejscowe muzeum archeologiczne. Z lewa, z prawa, z przodu i z tyłu słychać język polski. Wygląda na to,
że do Olimpii przyjechali głównie nasi rodacy. Podmuchy wiatru są coraz
dotkliwsze, więc z przyjemnością wchodzimy do środka. Płacimy 24 Euro za dwa
bilety i „zanurzamy się” w świat starożytności. Jest na co popatrzyć, nie ma co.
Nie jesteśmy już jednak tak przytłoczeni i zauroczeni kunsztem dawnych artystów
i rzemieślników jak było to trzy tygodnie temu w Werginie, czy w Delfach. To
siła przyzwyczajenia. Odwiedziliśmy w ciągu ostatnich tygodni wiele podobnych
miejsc, nie wydajemy więc już głośnych zachwytów w stylu: „och, popatrz jakie
to cudowne”. Podziwiamy w ciszyt artyzm dawnych mistrzów .
W Grecji praktycznie każde archeologicznie i historycznie cenne miejsce ma swoje muzeum. Tak jest w Delfach, w Koryncie, w Epidauros, tak jest też w Olimpii. Wystawiane są w tych placówkach wspaniałe eksponaty wydobyte spod ziemi przez archeologów. Dach zabezpiecza je przed współczesnymi zagrożeniami takimi jak na przykład kwaśne deszcze. Przed złodziejami nie zawsze niestety daje ochronę. Ludzie kradli przed wiekami, kradną i dzisiaj. Cztery lata temu dwaj zamaskowani złodzieje odwiedzili również olimpijskie muzeum. Ukradli około 70 cennych przedmiotów, głównie statuetki z brązu i gliny. Na szczęście trudniej jest wynieść duże rzeźby, a tych w muzeum nie brakuje.
W Grecji praktycznie każde archeologicznie i historycznie cenne miejsce ma swoje muzeum. Tak jest w Delfach, w Koryncie, w Epidauros, tak jest też w Olimpii. Wystawiane są w tych placówkach wspaniałe eksponaty wydobyte spod ziemi przez archeologów. Dach zabezpiecza je przed współczesnymi zagrożeniami takimi jak na przykład kwaśne deszcze. Przed złodziejami nie zawsze niestety daje ochronę. Ludzie kradli przed wiekami, kradną i dzisiaj. Cztery lata temu dwaj zamaskowani złodzieje odwiedzili również olimpijskie muzeum. Ukradli około 70 cennych przedmiotów, głównie statuetki z brązu i gliny. Na szczęście trudniej jest wynieść duże rzeźby, a tych w muzeum nie brakuje.
Eksponat z muzeum w Olimpii |
Eksponat z muzeum w Olimpii |
Eksponat z muzeum w Olimpii |
Eksponat z muzeum w Olimpii |
Eksponat z muzeum w Olimpii |
Eksponat z muzeum w Olimpii |
Mijamy kolejne muzealne sale,
kolejne gabloty pełne wspaniałych przedmiotów wykonanych przez artystów
tworzących ponad dwa i pół tysiąca lat temu. Artefakty
są piękne, misternie zdobione ogromnym nakładem pracy ludzkich rąk,
dopracowane do granic możliwości, wręcz dopieszczone. Współcześnie często
rezygnujemy ze zdobień. Modne jest głównie to co proste, gładkie i nie
skomplikowane. A może to zwyczajne lenistwo? Są w szklanych gablotach
poustawiane żołnierskie hełmy (między nimi skromny, pognieciony hełm Militadesa,
dowódcy spod Maratonu złożony, jak informuje inskrypcja, Zeusowi w podzięce),
są fragmenty zbroi, są naczynia (między nimi garnuszek Fidiasza), są świątynne
ornamenty, są figurki wotywne, są wreszcie wspaniałe rzeźby. Wśród tych ostatnich
trudno jest minąć obojętnie pieczołowicie wydobyte z gruzów i zrekonstruowane układy
rzeźbiarskie z dwóch frontonów olimpijskiej świątyni Zeusa.
Rekonstrukcja wschodniego frontonu świątyni Zeusa |
Rzeźby z wschodniego frontonu świątyni Zeusa, w środku Oinomaos |
Rzeźby z wschodniego frontonu świątyni Zeusa |
Fronton wschodni to
przedstawienie mitu o wyścigu rydwanów między Pelopsem i Oinomaosem. Grecki
geograf Pauzaniasz w swoim dziele Wędrówki po Helladzie napisanym mniej więcej
w drugim wieku naszej ery - a więc jeszcze przed zniszczeniem świątyni Zeusa – wspomina,
że wyrzeźbił tę scenę Pajonios z Mende w Tracji (czyli z półwyspu Chalkidiki).
Fronton zachodni przedstawiał walkę Lapithów z Centaurami. Pauzaniasz rzeźby przypisywał nijakiemu Alkamenesowi, artyście
współczesnemu Fidiaszowi.
Andrzej pstryka zdjęcia, a ja stoję przed ogromnymi postaciami z kamienia i myślę sobie, że kiedyś to się jednak ludziom chciało. I ponownie nachodzi mnie myśl jacy to dzisiaj zrobiliśmy się leniwi.
Andrzej pstryka zdjęcia, a ja stoję przed ogromnymi postaciami z kamienia i myślę sobie, że kiedyś to się jednak ludziom chciało. I ponownie nachodzi mnie myśl jacy to dzisiaj zrobiliśmy się leniwi.
Rzeźby z zachodniego frontonu świątyni Zeusa |
Rzeźby z zachodniego frontonu świątyni Zeusa |
Rzeźby z zachodniego frontonu świątyni Zeusa |
Idziemy dalej. W ciemnych
pomieszczeniach światło wydobywa z cienia prawdziwe piękno. Czy dzisiaj jeszcze
ktoś tak rzeźbi? Marmurowa Nikie wygląda jak gdyby właśnie zeskakiwała z
piedestału, a Hermes z malutkim Dionizosem na ręku uroczo kokietuje oglądające
go damy. Niezłe ciacho z tego Hermesa! Chociaż nie wiem czy powinnam tak pisać o
tym szacownym i raczej wiekowym panu.
Hermes z Dionizosem |
Afrodyta Knidyjska - rzeźba autorstwa Praksytelesa. Prawda, że w stylu podobna. źródło: Shakko/Wikipedia |
Rzeźbę Hermesa odkopali niemieccy archeolodzy sto
czterdzieści lat temu w ruinach świątyni Hery, oczywiście w starożytnej
Olimpii. Nikt się specjalnie nie zdziwił, że bóg pasterzy, złodziei, kupców,
dróg i uwaga: podróżnych leży tam sobie zagrzebany, bo napisał o tym, we
wspomnianych już Wędrówkach po Helladzie, Pauzaniasz. Geograf ów jako autora
cudownego posągu wymienił Praksytelesa z Aten. Na pierwszy rzut andrzejowego
tudzież mojego oka - czyli oczu laików - wygląda, że może to być prawdą.
Praksyteles był bardzo zdolnym artystą (świadczą o tym jego dzieła), a „wyczarowane”
przez niego z kamienia postacie są zazwyczaj bardzo „lekkie”, eleganckie i
malowniczo wygięte w pozie na jednej nodze. Tworzył jednak w czwartym wieku
przed naszą erą i od tego czasu wykonano z pewnością wiele kopii tej rzeźby. I właśnie część uczonych sądzi, że Hermes z Dionizosem z Olimpii to
dawna, ale jednak kopia. Rzeźbę odkopano troszkę zniszczoną. Nie znaleziono na
przykład prawej dłoni, w której Dionizos trzymał kiść winogron zabawiając nimi
młodziutkiego Dionizosa. Obie łydki i lewą stopę, których również brakowało,
zrekonstruowano. Na pewno jednak autentyczna jest prawa stopa obuta w sandałek.
I właśnie ten sandałek jest podobno nie do końca taki jak by wypadało, żeby był
w czwartym wieku przed naszą erą. Jest charakterystyczny dla góra drugiego
wieku przed Chrystusem. Tak twierdzi część naukowców, ale oczywiście nie
wszyscy. Kopia czy nie, Praksyteles czy nie Praksyteles, rzeźbę wykonano ponad
dwa tysiące lat temu więc nie ma co narzekać. Była w świątyni Hery, więc raczej
dla świątyni w Olimpii ją zrobiono. I jest piękna, obłędnie piękna.
Stoję przed Hermesem i gapię się
zachłannie na regularne, męskie ciało i zwisającą pod pupą Dionizosa tkaninę.
Mam ochotę za nią pociągnąć i sprawdzić czy spadnie. Idziemy – ciągnie mnie za kurtkę Andrzej – inne też chcą popatrzeć.
Drugą rzeźbą od której nie można
oderwać oczu jest Nike.
Nike z Olimpii |
Nike z Olimpii |
Podobnie jak Hermes z Dionizosem ma ponad dwa metry wysokości.
„Wyczarował” ją dłutem z marmuru Pajonis z Mende około czterysta
dwudziestego roku przed naszą erą. Zrobił to na zamówienie Meseńczyków w
podzięce dla Zeusa za pokonanie Spartan. Nike na przestrzeni dziejów straciła
skrzydła, ale i tak jest leciutka jak piórko. Aż chce się złapać za nogę, by
nie uciekła. Sztuka z najwyższej półki na wyciągnięcie ręki.
Zeus i Ganimedes terakotowa rzeźba znaleziona na stadionie w Olimpii pochodzi z pierwszej ćwierci V w.p.n.e. |
Posąg cesarza Hadriana |
Mijamy ostatnie gabloty pełne
skarbów starożytnej Olimpii. Przed nami jeszcze zwiedzanie stanowiska
archeologicznego, a już tyle wrażeń za
nami. Wychodzimy na dwór i asfaltową alejką udajemy się do miejsca gdzie modlili
się, ćwiczyli ciała i ścierali się w walkach starożytni sportowcy. Ku naszemu zmartwieniu wiatr wieje coraz mocniej.
C. d.n. w przyszłym tygodniu.
Zapraszamy.
Jeśli ktoś wychodzi z założenia, że "kupy kamieni nie warto oglądać" to nawet nie ma sensu go przekonywać :) Zawsze warto! Mnie też Olimpia urzekła, muzeum jest piękne, a same wykopaliska magiczne.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, "kiedyś się ludziom chciało". Artyści stawali rano żeby tworzyć i rzeźbili i rzeźbili aż do nocy. I to pięknie. A dzisiaj, co niezbyt ładne to komputer wymaże.
Ładne zdjęcia, dziękuję za tę podróż :) Powspominałam nieco :) Pozdrawiam!
Bardzo dziękujemy za opinie. Zapraszamy do czytania kolejnych relacji z naszej wyprawy. Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuń