środa, 31 sierpnia 2016

Jeśli dzisiaj środa, to jesteśmy w Meteorach, a wcześniej ....



Kalambaka

O Meteorach jak również o innych miejscach, które zwiedzamy napiszemy dokładnie później. Taką podjęliśmy decyzję, bo trzeba wybrać, zwiedzać, czy pisać. Na razie więc tylko po kilka zdań o tym co widzieliśmy do tej pory. Inaczej się nie da.


Bell - grad  nie znaczy piękne miasto

Belgrad od dziecka kojarzy mi się z kostiumem kąpielowym. Pięknym, gustownie uszytym, dwuczęściowym cackiem w kolorze koralowym. To cudo przywiózł mi wiele lat temu z Belgradu tata. Czyli miasto kojarzy się (no trzeba jednak chyba powiedzieć kojarzyło się) dobrze, żeby nie powiedzieć bardzo dobrze.

Belgradzkie dachy śródmieścia
Przed wyjazdem w podróż poczytałam sobie troszkę o Belgradzie. Głównie były to opinie internautów – podróżników. No… pochlebne nie były, trzeba przyznać. Brzydki, zapyziały, okropny, zaniedbany, straszny, obrzydliwy to najczęstsze określenia,  i jeszcze że w Belgradzie naprawdę ładne są trzy miejsca: dworzec autobusowy, dworzec kolejowy i lotnisko. Dlaczego? Bo z tych trzech miejsc można szybko z Belgradu wyjechać.  Na prawdę zniechęcające opinie.

Brzydkie blokowisko

Okolice centrum

Uliczka jakich wiele

Hanka wyłania się z podziemi

Belgradzkie MPO
Ale my dzielnie postanowiliśmy nie uprzedzać się na „dzień dobry” i sami to szkaradztwo zobaczyć. I na przekór przeciwnościom szukać w Belgradzie rzeczy ładnych, fajnych czyli pozytywów. I znaleźliśmy.

Oryginalna i ciekawa architektura

Bogata, dziewiętnastowieczna fasada


Muzeum Narodowe
Gmach Wspólnoty Serbii i Czarnogóry

Potęga poczty serbskiej

Hotel Moskwa
Jak słusznie stwierdził Andrzej po dotarciu do celu, Belgrad na pewno nie jest miastem do którego masz ochotę drugi raz przyjechać. Myślę, że to jest dobre i eleganckie określenie tego co zobaczyliśmy. Nie napiszę jednak, że Belgrad jest potwornie brzydki, bo gdybyśmy od razu trafili tam gdzie pewnie mieszkańcy stolicy Serbii chcieliby aby turyści trafiali, czyli do centrum starego Belgradu, to bym pomyślała, że porywający wprawdzie ten gród nie jest, ale bez przesady, widziałam gorsze miejsca. Śródmiejski deptak, jak to deptak, kawiarnie, sklepy, butiki, stragany z pamiątkami, trochę starych, dziewiętnastowiecznych gmachów między którymi widać dwudziestowieczne budynki rodem z minionej epoki, kiedy to Jugosławia wydawała się rajem mieszkańcom „demoludów” (dla tych co są za mali by wiedzieć co to takiego śpieszę wyjaśnić, że demoludy to kraje demokracji ludowej). Może przydałby się mały remoncik, jakieś odświeżenie fasad, w wielu miejscach miotła, ale poza tym nie jest najgorzej.

Deptak
Stało się jednak inaczej. Nie wiem czy z racji naszej ułomności, czy może dlatego, że Belgrad jest miastem mało przyjaznym dla turystów, dwie godziny błądziliśmy po ulicach, by znaleźć kryty parking. Na ulicy parkować nie chcieliśmy (miejsca były bez problemu, pewnie dlatego, że to sobota), bo w aucie cały dobytek. Jak się później okazało piękny parking minęliśmy o kilkanaście metrów już przy pierwszym podejściu, ale oznakowanie nie jest najmocniejszą stroną Belgradu, więc przemknęliśmy mimo i dziarsko, nie świadomi tego co nas czeka, zagłębiliśmy się w dziwny świat belgradzkiego realu. Świat, który wszystkie Dziadki powinny jeszcze pamiętać z młodości. Świat szarości i zunifikowanej brzydoty. Zjechaliśmy na przykład nad rzekę.

U góry cywilizacja, na dole cygańskie slamsy
- Zabłądziliśmy, to port – powiedział Andrzej. Za chwilę dodał, że jednak chyba nie, że to raczej wysypisko śmieci, a dookoła stare, rozpadające się szopy. I nagle olśnienie. To dzielnica cygańska. Pozklecane z dykty i czego tylko się dało miejsca do spania, wałęsające się brudne dzieciaki i psy. No i śmieci, góry śmieci, ogromne góry śmieci. Zdjęcia zrobiliśmy kiepskie, bo robione z jadącego samochodu, przez szybę. W obawie przed kamieniami, które mogłyby polecieć w naszą stronę. Nikt nie lubi jak fotografują jego biedę. A to miejsce, w którym ci ludzie żyją jest – z naszego punktu widzenia – koszmarem z najczarniejszego snu. Belgradzkie, cygańskie slumsy przebiły nawet te, które widzieliśmy na Słowacji.

Co tu pisać, wszystko widać

Pieskie życie

Niestety ludzie tak mieszkają
Po tyleż niespodziewanej, co krótkiej wycieczce w świat Cyganów zwiedziliśmy też belgradzkie blokowiska, brudne i chaotycznie zabudowane ulice przedmieść jak również te w  centrum, ale nie przeznaczone do oglądania przez gości.  Nie napiszę co myślałam wtedy o urodzie Belgradu. Pomna jednak tego, że mamy szukać dobrych stron tego miasta, spytałam Andrzeja co zauważył pozytywnego w stolicy Serbii.  Dwie rzeczy – odpowiedział. - Mają dużo klimatyzatorów, i nie musimy tu mieszkać.
Słuszna uwaga.

Klimatycaja wszechobecna
 I wtedy trafiliśmy na piękny, niedrogi i dobrze pilnowany kryty parking, czyli garaż, w samym centrum.

Belgradzi deptak – jak już pisałam – nie różni się specjalnie od podobnych miejsc w innych miastach. Jest tylko zaniedbany. Ale jak wszędzie są sklepy, kawiarenki i stragany w pamiątkami.

Niektóre kamienice bardzo strojne

Inne bardzo brzydkie

Gdzieniegdzie widać rasztki dawnej świetności
Pamiątki niewyszukane
Jak państwo myślą, czyje twarze wabią turystów z koszulek sprzedawanych w punktach z pamiątkami?

Teska i Diokovic  królują
 Nole Diokovic, obecnie najlepszy tenisista świata – to oczywiste. Nikola Tesla – trochę dziwny, genialny, ale bez głowy do interesów fizyk urodzony wprawdzie w Chorwacji, ale jednak rodowity Serb i Władimir Putin. Proszę przeczytać na zdjęciu jaki podpis króluje na koszulkach z Putinem. Ja się poczułam dziwnie, zapachniało aneksją i wojną, moja rodząca się sympatia do Serbów stopniała jak baławanek na wiosnę.

Ciągnie swój do swego

Pamiątka po wojnie bałkańskiej

Skopje – 100% szoku

O tym, że Skopje jest miastem tysiąca pomników wiedzieliśmy przed przyjazdem do tego miasta. Nie spodziewaliśmy się jednak, że jest ich po kilka na każdym skrzyżowaniu lub skwerze, i że są tak gigantycznie wielkie.
Aleksander  Macedoński z bliska
Aleksander jest Wielki 

Filip II Macedoński tatuś Aleksandra też grzeszy rozmiarami
Zresztą nie tylko pomniki. W centrum wszystko jest wielkie. I monumentalne. Nie można powiedzieć, że brzydkie, na pewno jednak oryginalne i szokująco przebogate. Kontrastujące z tym co widzieliśmy za oknem samochodu jadąc macedońskimi drogami,bo przecież Macedonia to nie bałkański Kuwejt.

Nad rzeką muzea i pomniki

Czy tu jeszcze coś się zmieści?

A za mostem...

Za to za słynnym mostem (o nim kiedy indziej), w dzielnicy tureckiej jest klimatycznie, chociaż też komercyjnie. Zjedliśmy tam pyszny objad.

Bazar w tak zwanej dzielnicy tureckiej

Ulica bazarowa

Jeszcze jedna uliczka - malownicza

Dion – grecko – rzymskie miasto pod Olimpem

Dawniej greckie, później rzymskie (chociaż nadal greckie) było przed wiekami ważnym miastem w tym rejonie. Usytuowanie pod Olimpem zobowiązywało. Z góry patrzyli przecież Zeus i inni bogowie.

Olimp za mgiełką, może dlatego, że bogowie nie chcą patrzeć na śmieci

Dzisiaj to oczywiście ruiny (czyli jak kiedyś powiedziała mi znajoma, jeszcze jedna kupa starych kamieni) ale dla koneserów i ludzi takich jak my to wspaniałe i ciekawe miejsce. 
Ulica starego Dion

Jońsks, oryginalna
Wystarczy uruchomić wyobraźnię, mieć trochę historycznej wiedzy by wychwycić niuanse i poczuć atmosferę starożytnego miasta.

Publiczna sławojka - starożytne miejsce wymiany poglądów

Śliczny byczek - w miejskiej łaźni na podłodze
Obecny mieszkaniec starożytnego Dion
Tam gdzie Aleksander Wielki pochował tatusia


W muzeum w Werginie nie wolno robić zdjęć. I słusznie, bo to przecież groby królów macedońskich. To co widzieliśmy w środku odbiera dech w piersiach. 

Wejście do grobów królewskich w Werginie - dzisiaj muzeum

Widzieliśmy cuda sprzed tysięcy lat, z IV wieku przed naszą erą. Złote korony i diademy, broń, zbroje, ozdoby, naczynia misternie zdobione, biżuteria itd. Wszystko kiedyś należało do Filipa II Macedońskiego - ojca Aleksandra, do Aleksandra IV – syna Aleksandra Wielkiego, a także do innych członków macedońskiej rodziny królewskiej. Klękajcie narody. 

Starożytny teatr w Werginie, miejsce, w którym w obecności młodego Aleksandra zamordowano jego ojca Filipa II
W powietrzu czyli Meteor

Między ziemią, a niebem
Zdjęcia nie oddają rzeczywistości. Jak zwykle, chociaż tym razem chyba wyjątkowo. Niepowtarzalne, greckie pasmo górskie Meteory zauroczyło nas w sposób niepowtarzalny, całkowity, wprost porażający. Pogoda jak drut, 33 stopnie w cieniu, ale mgiełka zasnuwa gdzieniegdzie ostrość krajobrazu. Nie szkodzi. I tak jest pięknie i niepowtarzalnie.

Cztery klasztory
Meteor – jak nazwał skałę Atanazy, jeden z pierwszych mnichów przybyłych w te góry – to znaczy „w powietrzu”, czyli zawieszone pomiędzy ziemią, a niebem. Wcześniej, bo już w XI wieku w jaskiniach i niszach wypłukanych przez wodę na zboczach skał zamieszkiwali mnisi – pustelnicy. Klasztory zaczęły powstawać od XIV wieku. Było ich kilkadziesiąt. Dzisiaj funkcjonuje i zwiedzać można jedynie sześć. My zobaczyliśmy wszystkie, zwiedziliśmy dwa.

Klasztor św. Mikołaja Anapafsasa

Klasztor św. Mikołaja Anapafsasa - winda dla wybrańców, my perpedes

Klasztor św. Mikołaja Anapafsasa - wnętrze

Klasztor św. Mikołaja Anapafsasa - katolikon czyli kościół
Największe wrażenie robią jednak z daleka. Z bliska, po wdrapaniu się przygotowanymi współcześnie schodami, rozczarowuje komercyjna współczesność. 
Klasztor Wszystkich Świętych - Warłaama

Klasztor Wszystkich Świętych - Warłaama - tam byliśmy 

Klasztor Przemienienia - Wielki Meteoron, winda do klasztoru Warłaama

Pamiątki można kupić wszędzie
Dawne życie mnichów wciąganych na sznurach do klasztorów pozostało na starych zdjęciach w muzeum. Kiedyś żyło tu tysiące ortodoksyjnych mnichów, a teraz są tysiące, ale turystów.

Klasztor Wszystkich Świętych - Warłaama

Klasztor Wszystkich Świętych - Warłaama - katolikon mały

Klasztor Wszystkich Świętych - Warłaama - katolikon duży

Klasztor Wszystkich Świętych - Warłaama -tędy wciągano na linach, w siatkach lub skrzyniach mnichów
Klasztor Świętej Trójcy

Klasztor Wszystkich Świętych - Warłaama - życie mnichów dalekiej jest od ascezy
Po "klasztornej uczcie" pojechaliśmy do Kalambaki, miasteczka u stóp Meteorów.


Kalambaka - klimacik
Kalambaka - klimacik 2