Rok 2015, wrzesień:
Robi się coraz później. Deszcz jest uparty i od czasu do czasu siąpi, a my nadal nie dotarliśmy do odpowiedniego miejsca na nocleg. Do wyboru mamy trzy, przed wyjazdem znalezione w Internecie, kempingi. Zawsze tak robimy. Przygotowujemy sobie informacje o potencjalnych miejscach noclegowych. Dane adresowe, mapki dojazdowe jakieś zdjęcia. Ot, błogosławieństwo Internetu, że aż żal nie skorzystać. Zdobyta wcześniej wiedza oszczędza sporo czasu w podróży, czasu, który w przeciwnym razie stracilibyśmy na poszukiwania. Drukowane przewodniki (zawsze wieziemy ich całą bibliotekę) pod tym względem, nie wiedzieć czemu, zupełnie się nie sprawdzają. Z niewiadomych przyczyn po macoszemu traktują kempingi i pola namiotowe. Jeśli już o nich wspominają, to zaledwie o jednym lub dwóch w okolicy. Za to o hotelach, restauracjach, pubach i dyskotekach są całe strony. Zupełnie jak gdyby turysta na wakacjach tylko imprezował albo wylegiwał się w hotelowych pieleszach.
Robi się coraz później. Deszcz jest uparty i od czasu do czasu siąpi, a my nadal nie dotarliśmy do odpowiedniego miejsca na nocleg. Do wyboru mamy trzy, przed wyjazdem znalezione w Internecie, kempingi. Zawsze tak robimy. Przygotowujemy sobie informacje o potencjalnych miejscach noclegowych. Dane adresowe, mapki dojazdowe jakieś zdjęcia. Ot, błogosławieństwo Internetu, że aż żal nie skorzystać. Zdobyta wcześniej wiedza oszczędza sporo czasu w podróży, czasu, który w przeciwnym razie stracilibyśmy na poszukiwania. Drukowane przewodniki (zawsze wieziemy ich całą bibliotekę) pod tym względem, nie wiedzieć czemu, zupełnie się nie sprawdzają. Z niewiadomych przyczyn po macoszemu traktują kempingi i pola namiotowe. Jeśli już o nich wspominają, to zaledwie o jednym lub dwóch w okolicy. Za to o hotelach, restauracjach, pubach i dyskotekach są całe strony. Zupełnie jak gdyby turysta na wakacjach tylko imprezował albo wylegiwał się w hotelowych pieleszach.
Mijamy niemieckie wioski |
Za
miejscowością Pegnitz zjeżdżamy z autostrady. Campingplatz Betzenstein jest pierwszy
na naszej liście. Po przejechaniu, ładną drogą wśród pól i lasów, kilku kilometrów trafiamy na miejsce. Okolica piękna, malownicza, chociaż mokra od mżawki
i deszczu. Pola, łaki, laski, zagajniki zachęcająco błyszczą wilgocią. Niestety
nie spędzimy tu nocy. Pole namiotowe jest wprawdzie ogromne i prawie puste (z
wyjątkiem kilku indiańskich tipi – pewnie do wynajęcia), ale do toalet stamtąd
daleko i raczej brakuje podłączeń do prądu. Są wprawdzie wyznaczone miejsca dla
kamperów, utwardzone, wyposażone w przyłącza elektryczne ale wszystkie zajęte. Wszędzie
stoją ogromne domy na kołach, a ich właściciele przygotowują kolacje. Wygląda
to na jakiś zlot miłośników tego typu podróżowania lub coś w tym guście. Kilka
minut zastanowienia, krótki spacer pozwalający poznać teren i chociaż jest już
późno wyciągamy kolejną kartkę z adresem kempingu, koleją mapkę, zawracamy i
mkniemy z powrotem do autostrady.
Niemiecki domu w kratę" |
Ołowiane chmury jak mokra puchówka wiszą nad
autostradą i psują nasze, już „zmęczone” humory. Zaczynam się denerwować. Nie
lubię późnych poszukiwań noclegów. Nie lubię po ciemku błądzić się po
nieznanych drogach. Nie lubię też późnego rozbijania obozowiska. Ale czasami
trudno tego uniknąć. Na Campingplatz "Bergesruh", którego teraz
szukamy, trzeba z drogi nr 9 zjechać zjazdem nr 48 w kierunku na zachód. Mapki
mamy dokładne, ale dojazd jest trochę zawiły. Jedziemy przez niemieckie wioski
pełni nadziei, że na końcu drogi, która
z turystycznego punktu widzenia jest naszym zdaniem zupełnie do nikąd,
będzie jednak kemping z prawdziwego zdarzenia. Mimo posiadanego adresu nie
jesteśmy tego pewni, bo okolica w stu procentach rolnicza. W Polsce w takim
miejscy byłaby najwyżej agroturystyka. A kemping? Dlaczego w takim miejscu
miałby być kemping?
Kolejny kościółek |
Jest coraz ciemniej. Kolejny skręt w boczną drogę,
kolejna wioska, jeszcze mniejsza niż poprzednia. Kolejny, wiejski kościółek co
raz mniej widoczny w mroku. I wreszcie jest. Drogowskaz na kemping. Potem
kolejny i kolejny. Wjeżdżamy do wsi o nazwie Illhof. Alleluja. Jednak jest,
prywatny, rzekłabym agroturystyczny, ale duży i w pełni wyposażony we wszystko co
biwakowiczowi potrzebne kemping. Miła pani gospodyni melduje nas i pobiera
opłatę. Oferuje mapki okolicy, jakieś foldery. Szkoda tylko, że leje, a my
musimy ugotować kolację. Parasol słoneczny zupełnie się nie sprawdza jako dach.
Mokrzy i zmęczeni, ale rozbawieni i jednak najedzeni kładziemy się spać.
Procentuje nasz pomysł spania w samochodzie. Jest sucho i ciepło. Dobranoc.
Gotowanie kolacji w deszczu |
Kemping Bergesruh w Illhof |
Otwieram oczy i słucham. Cisza. Nie pada. Uchylam
okno samochodu. Do środka wdziera się mokry od rosy zapach wrześniowego
poranka. Rzut oka na niebo. Przez mlecznobiałą firankę mgły i chmur nieśmiało
przebija błękit. Jest szansa na słońce.
Trzeba włożyć buty bo trawa jest mokra jak gąbka.
Idealnie sprawdzają się moje „żabki”, czyli intensywnie zielone butki z
plastiku. Wsuwam w nie nogi, otwieram drzwi i wciągając kurtę wychodzę na
zewnątrz. Chłodno, ale to przecież wrześniowy poranek.
Kemping jest spory. Ładnie utrzymany. Za szpalerem
drzew owocowych i niewielkim żywopłotem rozciąga się widok na pola. Teraz
widzę, że spaliśmy w starym sadzie. Drzewa nadal rodzą owoce. Jabłka i gruszki.
Owoce jeszcze nie dojrzały.
Kemping Bergesruch pod gruszami |
Na kempingu stoi sporo przyczep, większość jednak
już pustych. Z domku na kółkach parkującego obok wychodzi małżeństo.
- Guten morgen.
- Guten morgen – odpowiadamy. Nasi jednodniowi
sąsiedzi wyposażeni w kijki do nordic walking znikają na polnej drodze. Już wiemy w jakim celu ludzie przyjeżdzają na ten położony zupełnie na odludziu kemping.
Coś gorącego do picia, śniadanie, kanapki na
drogę i kawa do termosu. Andrzej zwija kabel elektryczny. Chowamy pościel.
Bagaże wracają na tył samochodu. Jeszcze rzut oka na obejście właścicieli i
odjazd. Kierunek – Norymberga.
* * *
Kemping Bergesruch to bardzo dobre i warte polecenia miejsce na nocleg. Czyste łazienki, chociaż kabin prysznicowych jest niezbyt wiele i w przypadku dużej liczby gości może być problem.
W 2015 roku Wifi było tylko w okolicy recepcji.
Otoczenie sielskie.
Ceny przystępne.
Adres strony internetowej kempingu:
Aż chce się ruszyć w podróż :) auto, dobry hak holowniczy, przyczepa i przeżywanie przygód... może w przyszłym roku?
OdpowiedzUsuńŻnin noclegi to propozycja dla turystów pragnących odkrywać uroki Kujawsko-Pomorskiego z komfortową bazą wypadową. Oferta noclegowa w Żninie jest różnorodna, co pozwala dopasować zakwaterowanie do indywidualnych potrzeb i preferencji. Od kameralnych pensjonatów, przez stylowe hotele, aż po przytulne domki letniskowe, każdy znajdzie coś dla siebie. Atrakcyjna lokalizacja Żnina umożliwia łatwy dostęp do licznych atrakcji turystycznych, takich jak zabytki, muzea czy parki narodowe. To doskonałe miejsce dla osób poszukujących spokoju, jak również dla tych, którzy preferują aktywny wypoczynek, oferując niezliczone możliwości na spędzenie niezapomnianego urlopu.
OdpowiedzUsuńŻnin noclegi oferują różnorodne opcje zakwaterowania, dostosowane do potrzeb każdego turysty. Od przytulnych pokoi w ośrodku wypoczynkowym po domki letniskowe, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Noclegi w Żninie to doskonała baza wypadowa do zwiedzania okolicznych atrakcji, takich jak piękne jeziora, zabytkowe miasteczka i liczne ścieżki spacerowe. Dzięki dogodnej lokalizacji i wysokiemu standardowi usług, pobyt w Żninie gwarantuje udany wypoczynek i niezapomniane wrażenia.
OdpowiedzUsuń