czwartek, 9 czerwca 2016

Deszczowy początek czyli Bayreuth cz.II

Ubiegłorocznych wspomnień ciąg dalszy:

Skoro już jesteśmy przy operach to w Bayreuth jest jeszcze jedna – Opera Wagnerowska - jedna z największych na świecie tego typu scen. To właśnie tam od 1876 roku odbywa się znany i popularny Festiwal Wagnerowski. Kieruje nim od początku rodzina Ryszarda Wagnera, kompozytora który w Bayreuth mieszkał od 1872 roku i w Bayreuth został pochowany. Czy związek ze znanym kompozytorem przysłużył się temu miastu? Z pewnością tak, mnie jednak nachodzą mieszane uczucia. No ale jestem przecież Polką i mam na tego typu sprawy spojrzenie zupełnie inne niż na przykład Niemcy.

Bayreuth w deszczu

Ryszard Wagner był jak wiadomo ulubionym kompozytorem Adolfa Hitlera. Grano jego utwory podczas nazistowskich uroczystości, a opera Wagnera „Śpiewacy Norymberscy” była ulubionym dziełem pana z charakterystycznym wąsikiem. Potomkowie sławnego kompozytora odwdzięczali się wodzowi III Rzeszy nie mniejszym uwielbieniem. Gościli go w swoim domu w Bayreuth, obdarowywali prezentami, można powiedzieć, że się z nim przyjaźnili. Na stronie internetowej Dautsche Welle  Cornelia Rabitz napisała w 2008 roku: Klan Wagnerów zapraszał Hitlera na festiwal od roku 1923. Historyk Brigitte Hamann: „- Zapraszali go do siebie, prowadzili na grób Ryszarda Wagnera, a przez to powstał bardzo osobisty stosunek między nimi. Cała rodzina była konserwatywno narodowa, a kiedy Hitler zaczął tam przyjeżdżać, to wszyscy wstąpili do partii. To byli naziści od wczesnej fazy.”
Najbardziej charakterystyczna jest w tym postać Winifred Wagner, synowej Ryszarda, która, gdy owdowiała przejęła kierownictwo festiwalu w roku 1930. To ona wysyłała paczki żywnościowe Hitlerowi, gdy po nieudanym puczu przesiadywał w twierdzy Landsberg. On odwdzięczy się egzemplarzem „Mein Kampf” z dedykacją i przejściem na ty. Ona mówi do niego „Wolf” , on do niej „Winnie”. Po wojnie musiała zrezygnować z fotela dyrektora. Umiera w roku 1980 opuszczona i omijana, ale wciąż uwielbiająca Hitlera. W roku 2007 Spiewaków Norymberskich wyreżyserowała prawnuczka Ryszarda – Katharina, nawiązując świadomie do przeszłości. -„Przeszłość oczywiście odgrywa swą rolę, a zwłaszcza w tym miejscu jest ona wielkim obciążeniem.
            Na początku 2015 roku na stronie internetowej wyborcza.pl ukazała się rozmowa Marty Perchuć – Burzyńskiej z Gotfriedem Wagnerem, historykiem, ale przede wszystkim prawnukiem Ryszarda Wagnera, który jako dziecko mieszkał i wychowywał się w Bayreuth. Zacytuję kilka fragmentów tego wywiadu bez żadnych komentarzy:
„ … pewnego dnia przeżyłem coś w rodzaju oświecenia. Mając dziewięć lat, poszedłem do kina razem z innymi niemieckimi dziećmi. Byliśmy wtedy przez Amerykanów objęci specjalnym programem edukacyjnym. I Amerykanie mówią: "A teraz zobaczymy film na temat III Rzeszy". Wtedy nie wiedziałem jeszcze, kto to był Hitler, i pierwszy raz zobaczyłem go na wielkim ekranie w kinie. W dodatku w towarzystwie członków mojej rodziny, moich wujków. A w tle słyszę muzykę Ryszarda Wagnera. Na kolejnym ujęciu zobaczyliśmy straszliwe sceny z II wojny światowej, m.in. bombardowania, a potem góry zwłok w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie.
Co pan wtedy poczuł?
- Razem z przyjaciółmi wyszliśmy z kina, popatrzyliśmy po sobie i nie byliśmy w stanie wydusić ani słowa.
Spytałem ojca, czy to prawda, że były obozy koncentracyjne. Ojciec, typowy przedstawiciel swojego pokolenia, zaczął kluczyć i tłumaczyć, że to był tylko film propagandowy. I opowiadać o sześciu milionach Niemców, którzy w Republice Weimarskiej nie mieli pracy. Dał mi lekcję historii, której nie byłem w stanie pojąć, bo nie rozumiałem kontekstów. Ale oczywiście nie odpowiedział na zadane mu pytanie. Umiał tylko przedstawić siebie i swoje pokolenie jako ofiary światowej historii.
To samo pytanie zadałem babce, Winifred Wagner, która do końca życia była wojującą narodową socjalistką. "Babciu, czy to, co widziałem w kinie, to prawda?". A ona: "Nie wierz ani jednemu słowu. Za wszystkim stoją Żydzi z Nowego Jorku. To oni manipulują i przekręcają historię. I chcą przedstawić nas, a zwłaszcza naszą rodzinę, w bardzo ciemnym świetle". I dodała: "Pewnego dnia zrozumiesz, kim naprawdę są Żydzi".
(…)
Kiedy dotarł pan na dobre do rodzinnych sekretów?
- Po festiwalu w Bayreuth rodzice zwykle jeździli na wypoczynek. Tamtej jesieni, przed wyjazdem, ostrzegli mnie, żebym nie brał do ręki klucza, którym można otworzyć wszystkie drzwi w całym domu operowym.
A pan wziął i otworzył?
- Jasna sprawa. Jak mogłem zrobić inaczej. To było jak magiczne siedmioro drzwi z bajki dladzieci.
I co pan odkrył?
- Najpierw natknąłem się na portret stryja Wolfa namalowany dla Hitlera. Oczywiście "Mein Kampf" z dedykacją dla rodziny. Oprócz tego makietę przedstawiającą dom operowy jako dzieło 1000-letniej Rzeszy. Niemal świątynię sztuki. Jeszcze większy budynek w stylu Ryszarda Wagnera autorstwa Alberta Speera, który był architektem Hitlera.
Były tam jakieś taśmy filmowe?
- Taśmy znalazłem gdzie indziej. Mój ojciec miał wielki motocykl marki BMW. W bagażniku odkryłem dwa pudła z 27 szpulami filmów.
Które nakręcił pana ojciec, operator amator. Co na nich było?
- Spotkania Hitlera z rodziną Wagnerów, sceny, jak spędzają wspólnie czas w najlepszej komitywie. Zabrałem się do czyszczenia tych taśm, a potem kupiłem nowe pudełka i tam przełożyłem swoje znalezisko. Do starych nasypałem piasku, żeby były ciężkie, i włożyłem z powrotem.
Schowałem taśmy do swojej szafy, pod swetrami, i oglądałem je w ukryciu. Nikomu na ten temat nie powiedziałem ani słowa.
(…)
Kiedy był pan ostatnio w Bayreuth?
- W lipcu 2013 r. Na prezentacji mojej książki.
Widział się pan z rodziną?
- Oczywiście zaprosiłem ją na prezentację książki, ale się nie pojawiła (śmiech). W moim pokoleniu w rodzinie Wagnera dochodzi do niespotykanych napięć.
A to, co się dzieje w Bayreuth, to katastrofa. Tam wszyscy nadal podtrzymują mit Wagnera i banalizują rolę jego muzyki w nazistowskiej propagandzie. Zresztą cała korespondencja Hitlera z klanem Wagnerów z lat 1923-45 nie została dotychczas opublikowana. Te listy wciąż są ukryte. A przecież powinni je zbadać historycy. W Bayreuth wszyscy boją się otworzyć tę puszkę Pandory. Myślę, że reszta świata, jak również pani kraj, byłaby zainteresowana tym, co jest w tych listach, które członkowie rodziny z mojego pokolenia ukrywają. Nielegalnie je przetrzymują, broniąc dostępu do nich opinii publicznej. O ich losie powinna zdecydować kanclerz Angela Merkel.
Gdyby ludzie w Niemczech dowiedzieli się o ich treści, wówczas rodzina Wagnerów musiałaby na zawsze pożegnać się z Bayreuth i z festiwalem wagnerowskim, ponieważ za pomocą tych listów można by jej udowodnić narodowosocjalistyczną przeszłość.
W 1945 r. rodzina Wagnerów powinna była z wielkim hukiem wylecieć z domu operowego w Bayreuth. I tylko dzięki temu, że zafałszowała historię, utrzymuje się przy władzy. To jest skandal. Ja, Gottfried, nigdy, chociaż mi to proponowano, nie chciałbym być dyrektorem takiej instytucji.
Rodzina pana całkowicie wykluczyła.
- To ja nie chciałem mieć nic do czynienia z jakąkolwiek spuścizną wagnerowską. To ja zadecydowałem o swoim życiu. Ludzie pytają mnie o Wagnera, ale przecież ja mam też własne życie, żyję we Włoszech. Wagner nie jest jego główną częścią.

Cały tekst : http://wyborcza.pl/1,75410,17268003,Mroczne_tajemnice_domu_Wagnerow.html#ixzz4A39EXvIi

Tyle o Wilhelminie Pruskiej, Wagnerze, Hitlerze i Bayreuth.  Takie małe miasto, a taka wielka historia. Czy jednak władze tego miasta wiedzą co z taką historią zrobić?

Bayreuth, oczywiście bezludne



Jedziemy do Norymbergii, najpierw jednak na kemping. 


Bayreuth. Uwielbiam stare i stylizowane na dawne szyldy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz