wtorek, 27 czerwca 2017

Gawrony i pistolety czyli wizyta na zamku w Oporowie


Przez otwarte okna Fordusia, zza wysokiego, ceglanego muru otaczającego zamkowy park, dochodził potwornie głośny, przeraźliwy ptasi wrzask. Było w nim coś niepokojącego. Powiało grozą. Spojrzeliśmy z Andrzejem na siebie. „Ptaki” Hickoka przypomniały się nam od razu.

Wyskoczyliśmy z samochodu i jak na komendę zadarliśmy głowy do góry. Nic. Tylko spokojny błękit czyściutkiego nieba i słoneczny, nie ograniczony żadnymi chmurami blask, a wokoło sielskie obrazki jakie jeszcze można, gdzie niegdzie, znaleźć na polskiej wsi. Kilku facetów siedzących z wędkami nad miejscowym stawem w nadziei złowienia wielkiej ryby, szarość jeszcze uśpionych pół, zieleniące się oziminy i ciemna linia lasu na horyzoncie. Ciepły, marcowy dzień zachęcił nas do zorganizowania wycieczki i oto staliśmy przed bramą do oporowskiego zamku. W samym sercu Mazowsza. Ptaki wrzeszczały jak szalone. 

*   *   *

28 marca 2017 Oporów

Stoimy na drodze przecinającej wieś Oporów i podziwiamy mury. Z lewej strony, skryty w cieniu, mający już lata świetności za sobą, obdarty z tynku, mur parkowy zza którego wychylają się wielkie, bezlistne jeszcze w marcu drzewa (to z gałęzi tych drzew dochodzi ptasi jazgot), a z drugiej strony mur otaczający dawne zabudowania gospodarskie, piękny, zbudowany z cegły i polnego kamienia.  Jest zalany słonecznym blaskiem więc prezentuje się dzisiaj wyjątkowo atrakcyjnie, no i oczywiście, jak zawsze, zachwyca swoim wyglądem Andrzeja. Niby tylko mur osłaniający dawne obory i chlewy, ale jakże kunsztownie wykonany. Zwieńczony blankami, ozdobiony misternie ułożonymi w szpic głazami – istne cudeńko „gospodarskiej” architektury.

Mur otaczający dawne zabudowania gospodarcze

Oporów - droga przez wieś

Dawne zabudowania gospodarskie w majątku Oporów
Neorenesansowa parkowa brama oddziela współczesny świat od historycznych wspomnień. Też jest niczego sobie, ceglana, neogotycka, dziewiętnastowieczna. Jednak prawdziwe cacko ukazuje się naszym oczom za ozdobioną monogramami Wilhelma Orsettiego (jednego z właścicieli), kutą kratą. Na wysepce otoczonej zielonkawą wodą stoi prawdziwe, architektoniczne cacuszko. Ceglane mury czerwienieją w marcowym słońcu. Prowadzący do wejścia drewniany most malowniczo odbija się w szerokiej, błyszczącej w słońcu fosie. 
Zamek w Oporowie. A właściwie zameczek, bo budowla jest niewielka. 

Neorenesansowa brama do oporowskiego parku

Monogram Wilhelma Orsettiego na bramie

Zachodnia, "wejściowa" strona zamku w Oporowie 

Zanim wejdziemy do mieszczącego się wewnątrz budynku muzeum decydujemy się na spacer po parku. Ryzykujemy bombardowanie ptasimi odchodami (potworny jazgot towarzyszący nam od samego przyjazdu czynią gawrony gnieżdżące się licznie w gałęziach parkowych drzew), ale co tam… widok malowniczego zameczku z pewnością zrekompensuje niewygody. Idziemy.

Ptaki gniazdują i "bombardują"

W stojącym w parku domku neogotyckim można wynająć pokój 

Zamek w Oporowie zbudowano w pierwszej połowie piętnastego wieku, ale okolica należała do zamożnej rodziny Oporowskich już wcześniej. Pierwszy, znany z dokumentów przedstawiciel tego rodu, chorąży i sędzia łęczycki Stefan otrzymał te ziemie od ostatniego Piasta na polskim tronie i uczynił z nich siedzibę rodową. Syn Stefana, Bogusław, podpisywał się już „Bogusław z Oporowa”. Powstałe około 1350 roku pierwsze zabudowania dworskie były, jak się łatwo domyślić, drewniane. Budowę ceglanego zamku rozpoczął w pierwszej połowie piętnastego wieku Mikołaj Oporowski herbu Sulima, dostojnik na dworze Władysława Jagiełły i wojewoda łęczycki. Mikołaj Oporowski lokował też miasteczko Oporów.


Władysław Oporowski
Domena Publiczna
Po śmierci imć pana wojewody, w 1425 roku, budowę zamku kontynuowali jego następcy, między innymi jego dwaj synowie: prymas polski, arcybiskup gnieźnieński i podkanclerzy koronny na dworze Jagiełły Władysław Oporowski oraz wojewoda łęczycki Piotr Oporowski. Ksiądz prymas dostarczał funduszy, a wojewoda łęczycki doglądał wszystkiego na miejscu. Rodowa siedziba rosła szybko i nabierała świetności. Podobno prymas Oporowski - skądinąd postać wybitna i znakomity dyplomata – dbał o tę inwestycję, bo chciał przewyższyć swojego konkurenta do królewskich łask, innego liczącego się na jagiełłowym dworze duchownego, biskupa krakowskiego i pierwszego polskiego kardynała Zbigniewa Oleśnickiego. Kardynał Oleśnicki, którego kariera ruszyła z kopyta po tym jak (zdaniem Długosza) uratował Jagielle życie pod Grunwaldem, podobny zamek wybudował w Pińczowie.

Zawilce

Domek neogotycki, a w oddali domek szajcarski

Zamek -  widok z parku
Wspominając dawne dzieje Oporowa wolno wędrujemy alejkami zamkowego parku. Gawrony nad naszymi głowami wrzeszczą niemiłosiernie. Na tle nieba, od koron pozbawionych jeszcze liści drzew, wyraźnie odcinają się ich gniazda. Ptaki w górze prowadzą życie rodzinne, a pod nogami, białymi główkami zawilców, rozlewa się cieplutka i pięknie pachnąca budzącym się życiem wiosna. W blasku Słońca, między drzewami, naszym oczom ukazuje się południowa ściana dawnej siedziby Oporowskich. Sześć okien na parterze i pięć na piętrze „spogląda” na fosę i nieco zaniedbany park. Malowniczo schodzących do wody schodków strzegą dwa sympatyczne lwy o nieco „zapuchniętych” pyszczkach. Ich obecność zawdzięczamy rodzinie Orsettich, która władała zamkiem w dziewiętnastym wieku. 


Okna południowej ściany zamku wychodzą na ogród. 
Z każdym lwem robię sobie fotkę. Lwy mnie chronią. Moja Mama była zodiakalnym lwem. Andrzej też jest zodiakalnym lwem.

Z parku, do fosy prowadzą schody, których strzegą dwa lwy

Lwy patrzą w zamkowe okna

Idziemy dalej. Wschodnia ściana zamku, zdobna półokrągłą wieżą mieszczącą kaplicę, przechodzi w mur zwieńczony blankami. Z ceglanej ściany w części mieszkalnej wystaje spory, szary kamień. Niewiele osób zwraca na niego uwagę. Latem jest zrośnięty zielonym pnączem, więc prawie go nie widać0. Teraz, gdy jeszcze nie ma liści, można go zobaczyć. Niby zwykły głaz, a jakże ważna rzecz. To pozostałość po „dostojnym” kibelku prymasa Oporowskiego, którego apartamenty mieściły się na drugim piętrze. Nie do końca rozumiemy jak to urządzenie działało, ale najprawdopodobniej coś co było toaletą do tej ściany było dobudowane.


Na mostku wyraźnie widać czym "strzelały" do nas gawrony. 
W zamkowej wieży jest kaplica
Idąc wzdłuż północnego muru docieramy do przecinającego fosę mostu prowadzącego do drzwi. Drewniana konstrukcja przypomina dziewiętnastowieczną, ale jest znacznie skromniejsza od poprzedniczki. Kiedyś mosty przez fosę były dwa. Jeden prowadził w kierunku bramy, drugi do parku.

Wizerunek zamku z litografii W.H.Gawryckiego, 1844.
Domena publiczna
Wchodzimy do muzeum. Jesteśmy jedynymi zwiedzającymi i przez sekundę mamy wrażenie, że przeszkadzamy pracownikom zamku. Ale może są jedynie zaskoczeni naszą obecnością.  Tłumów zwiedzających nie widać, a szkoda, bo to piękne miejsce i cenny obiekt. Kupujemy dwa bilety ( 16 złotych za oba) i w towarzystwie miłego pana w mundurze (strażnik, który ma pewnie pilnować byśmy nic nie zmalowali) udajemy się na zwiedzanie pamiętających prymasa Oporowskiego sal. 

Jadalnia
W zamku prawie nie ma sprzętów należących do właścicieli. To efekt licytacji majątku jaka odbyła się w 1932 roku. Ówczesna dziedziczka tych włości, Helena z Orsettich Lasocka, starając się spłacić rodzeństwo, zadłużyła majątek czego efektem była wspomniana licytacja. Zamek nabyli wówczas Szymon i Elżbieta Karscy, a to co w zamku – jak to się zwykło mawiać – poszło do ludzi.

Karscy mieli dalekosiężne plany dotyczące nowo nabytej posiadłości. Profesor Jan Zachwatowicz miał czuwać nad renowacją i restauracją oporowskiej budowli. Niestety – druga wojna światowa zniweczyła te ambitne plany.


Generał Stanisław Grzmot-Skotnicki (1894 - 1939)
Domena Publiczna
Ostatni właściciele w Oporowie nigdy nie mieszkali. Całością zarządzał wynajęty administrator, Gustaw Skotnicki. Mieszkał z żoną w zamku i tam też został w 1939 aresztowany przez Niemców. Zginął w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen. Gustaw Skotnicki był bratem członka sławnej „siódemki” (to grupa zwiadowcza strzelców Józefa Piłsudskiego, która w 1914 roku wkroczyła do zaboru rosyjskiego i uważana jest dzisiaj za zaczątek kawalerii II Rzeczpospolitej),  generała Stanisława Grzmota-Skotnickiego. Generał Skotnicki zginął w 1939 roku w bitwie nad Bzurą. Miałam przyjemność znać jego syna,  który wędrując ze mną po nadbużańskich polach opowiadał o ojcu. Warto o takich ludziach pamiętać. 

Na dziedzińcu.
W wieży jest kaplica zamkowa

Wejście do kaplicy w wieży

Sala Rycerska

Koronacja cesarzowej Faustyny, tapiseria wg kartonu A. Sallaerta, Bruksela, ok. 1640 roku - to dzieło wisi w sali Rycerskiej
Oglądając prezentowane przedmioty przechodzimy wolno z jednej sali do drugiej. Miły pan strażnik dzieli się z nami swoją wiedzą, pokazuje co ciekawsze – jego zdaniem – eksponaty. Jest sympatyczny i stara się ze wszystkich sił być pomocny. Szkoda tylko, że żaden z muzealników nie znalazł dla nas chwilki czasu. Zupełnie jak gdyby odwykli od zwiedzających. 

Sypialnia

Późnorenesansowy piec, Fufstein, pocz. XVII w.
W sali na piętrze zachodniej wieży pan strażnik ciągnie nas do gabloty, w której leży pudło z pistoletami. Znaleziono je podczas remontu, schowane pod podłogą – szepcze. Przez szkło patrzymy na francuskie pistolety pojedynkowe Gaston Renette z 1853 roku. Pewnie należały do któregoś z Orsettich. Może dostał je w prezencie od przyjaciela. Ciekawe, czy ktoś ich używał zgodnie z przeznaczeniem? 

Pojedynkowe pistolety z osprzętem, Paryż, Gaston Renette, 1853 r. - pistolety schowane prawdopodobnie podczas Powstania Styczniowego na strychu przybudówki, pod podłogą

Oczyma wyobraźni widzę zdenerwowanego mężczyznę, który taszcząc pod pachą sporawe pudło i kawał metalowego pręta, w pośpiechu wchodzi po zakurzonych, drewnianych i troszkę już nadgryzionych zębem czasu schodach na strych nie istniejącej dzisiaj przybudówki. Jest 1863 rok. Zima. W kraju zamęt i rozruchy. Schody niemiłosiernie skrzypią, więc mężczyzna stara się iść ostrożniej. Nerwowo ogląda się za siebie. Na szczęście nikogo ze służby nie ma w pobliżu. To wprawdzie oddani, od dawna pracujący w zamku ludzie, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże. Mężczyzna jeszcze raz ogląda się do tyłu.  Cisza. Słychać tylko skrzypnięcie kolejnego, drewnianego stopnia. Jest ciemno i zimno. Mężczyzna, drżąć z chłodu, dociera na samą górę zamkowej przybudówki. Lewą, wolną ręką popycha drewniane drzwi - otwierają się bez problemu. Bohater mojej wizji wchodzi do niewielkiego, zagraconego pomieszczenia. Przez małe, brudne okienko wpadają ostanie promienie słonecznego światła, oświetlając stare graty porozrzucane po drewnianej podłodze z sosnowych desek. Mężczyzna przepycha się z trudem w róg pokoju. Przyniesionym, metalowym prętem bez wysiłku odrywa dwie podłogowe deski. Kusz unosi się obficie dookoła. Mężczyzna stara się powstrzymać narastający kaszel. Zatyka usta ręką. Nikt nie może usłyszeć, że tu jest.  Deski wreszcie odskakują i człowiek na strychu wpycha pod podłogę przyniesione pudło. Oderwane deski umieszcza na swoim miejscu. Ręką nagarnia kurz, maskując miejsce starymi krzesłami. No. Chyba się udało. Jeśli Rosjanie będą rewidować zamek, broni nie znajdą.
Z zamyślenia wyrywa mnie pan strażnik – Jednego pistoletu nie ma. Pewnie wziął ze sobą - szepce.

Dzban, kufel i róg z kości słoniowej, Francja, XIX w.

Podczas remontu zamku w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku usunięto część dziewiętnastowiecznych przeróbek, starając się przywrócić budowli dawny wygląd. Wówczas też trafiono w rozbieranej przybudówce na owe pistolety. Wtedy również odsłonięto, dobrze zachowane, siedemnastowieczne, polichromowane stropy. Są piękne. Naprawdę. Jedne z niewielu tak doskonale zachowanych w magnackich rezydencjach naszego kraju. Warto pojechać, by je zobaczyć.


Jeden ze stropów w oporowskim zamku




Stojąc na drewnianym, przytwierdzonym do ściany podeście, malowniczo wiszącym nad wewnętrznym dziedzińcem, a prowadzącym do kaplicy, zapytaliśmy naszego przewodnika-strażnika, czy nikt ze spadkobierców nie domaga się zwrotu zamku. Facet nagle posmutniał, spojrzał na mnie i tylko machnął ręką.
W domu zajrzeliśmy do Internetu. Oto co znaleźliśmy na stronie www.kutno.net.pl: „27 lutego 2015 roku Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi wydał decyzję o zwrocie zamku jego spadkobiercom (rodzinie Karskich). 3 kwietnia muzeum zaskarżyło tę decyzję, a cztery dni później to samo uczynił powiat. 28 lipca Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił oba zażalenia. Co teraz?”
Co teraz? Na razie chyba nic. Muzeum nadal działa.



PRZYDATNE INFORMACJE


Muzeum otwarte jest przez cały rok, codziennie w godzinach 10:00-16:00, kasa 10:00-15:30


Od 1.V do 30.IX w soboty i niedziele muzeum czynne jest dłużej, od 10:00 do17:00
kasa 10:00 -16:30

W poniedziałki wstęp jest bezpłatny, za wyjątkiem: Poniedziałku Wielkanocnego.

Ostatni zwiedzający wchodzi na pół godziny przed zamknięciem Muzeum.

MUZEUM JEST NIECZYNNE:

W Nowy Rok, 6.I, 15.IV, Pierwszy Dzień Wielkanocy,
Boże Ciało, 15.VIII, 1.XI, 11.XI, 25.XII

CENY BILETÓW:
normalny 8 zł, 
ulgowy 5 zł

Oprowadzanie po muzeum kosztuje 30zł po wcześniejszej rezerwacji

Park udostępniany jest w godzinach   8:00-17:00
w sezonie wiosenno-letnim, czyli od 1.V do 31.VIII  8:00-20:00

wstęp do parku bezpłatny



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz