|
Koloseum |
Dzisiaj coś dla starszaków.
Ludzi urodzonych w latach pięćdziesiątych i marzących o zwiedzaniu
świata.
Ludzi uważających jednak, że na realizację pragnień kasy mają za mało,
a lat za dużo.
Nie są to podróżnicze wspomnienia, nie są to też porady, to jest
zachęta.
|
Imperator Andrzej w Rzymie |
Italia – kraj piękny i
fascynujący przyciągał nas zawsze jak magnes. Kanały Wenecji, po których z
cichym pluskiem wioseł suną gondole; zatrzymane w czasie, leżące u stóp
Wezuwiusza starożytne miasto Pompeje; tonące w słonecznym blasku, olśniewające krajobrazy
wybrzeża Amalii; Neapol miasto podobno warte życia i wszystkie włoskie miasta,
stare, cudownie klimatyczne – zobaczyć to na własne oczy – o tym marzyliśmy. No
i Rzym. Bardzo chcieliśmy jak Juliusz Cezar pochodzić po Forum Romanum, zobaczyć
Koloseum, na arenie którego walczyli o życie i sławę gladiatorzy, wrzucić pieniążek do fontanny di
Trevi, usiąść na Hiszpańskich Schodach, napić się kawy w sławnej kawiarni El
Greco i oczywiście odwiedzić grób naszego Papieża w Watykanie. Wiedzieliśmy jednak,
że taki wyjazd spełni nasze oczekiwania jedynie jeśli sami go sobie
przygotujemy, zorganizujemy i jeżeli potrwa odpowiednio długo. Były chęci.
Brakowało, jak to zazwyczaj bywa, pieniędzy. Zaczęliśmy więc odkładać. Po
trochu. Powoli. Systematycznie.
|
Florencja, dziadziniec Pałacu Vecchio - w miejscu, w którym stałam robiąc to zdjęcie stał Leonardo da Vinci rysując powieszonego, po zlikwidowaniu spisku Pazich, spiskowca |
|
Sławny rysunek Leonarda
domena publiczna |
|
Florencja jest zawsze pełna ludzi |
|
Koloseum od środka |
|
Oto dlaczego rzymska kawiarnia El Greco jest sławna. Na jednej ze ścian wisi taka tablica |
|
Pompeje |
Po dwóch, czy trzech latach, przy
okazji poszukiwania świątecznych prezentów, weszliśmy do sportowego marketu. A
tam, na wystawie stał śliczny namiot. Ciemnozielony i błyszczący nowością. Piękny.
Dla nas wprost idealny. Miał dużą, podwieszaną sypialnię i wysoki przedsionek,
w którym można było swobodnie stanąć, bo łażenie na czworaka w pewnym wieku
bywa kłopotliwe. Można było też wygodnie postawić stolik i krzesełka, by
wieczorem posiedzieć i odpocząć po trudach zwiedzania. No po prostu istne,
wymarzone cudo. Kupiliśmy. Na raty, mimo że kosztował niecałe pięćset złotych.
Kasa była potrzebna na wymarzony wyjazd.
|
Na kempingu w Rzymie |
|
i w Pompejach |
|
i na Półwyspie Gargano |
W domu rozstawiliśmy namiot w
ogródku. Włożyliśmy materace. Przyglądaliśmy się naszemu nowemu nabytkowi i
czuliśmy, że już jedną nogą jesteśmy w Italii. Coś nas jednak nurtowało.
Mianowicie: czy to nie głupio kupować namiot w naszym wieku? Stateczniej
przecież i wygodniej jest spać pod trwalszym dachem. Z wygodami. Bieżąca wodą w
zasięgu ręki. Namiot trzeba codziennie rozbijać i zwijać (na niewielu
kempingach planowaliśmy spędzić więcej niż jedną noc). Czy damy radę? Czy dadzą
radę nasze kręgosłupy mające już swoje lata? Czy nas nie połamie? Czy nasze
żołądki zniosą przez miesiąc mięso z konserw z makaronem (by zaoszczędzić Euro,
całą żywność kupiliśmy w Polsce). Wątpliwości były, ale przemożna chęć zobaczenia
miejsc, o których do tej pory mogliśmy jedynie poczytać lub, na które mogliśmy
tylko popatrzeć w telewizji, zagłuszała niepewność.
|
Siena |
|
Rzym - schody na plac na Kapitolu |
|
Muzeum Watykańskie |
|
Fontanna Barcaccia i Schody Hiszpańskie w Rzymie |
|
Za mną fontanna di Trevi |
Na koniec uspakajająco stwierdziliśmy:
przecież zawsze można z trasy zawrócić, wyjazd skrócić lub – jeśli będzie źle -
przenocować w hotelu. Postanowiliśmy zaryzykować.
Całe wieczory zliczaliśmy
potrzebną kasę: na paliwo, na kempingi, na wstępy do muzeów, na parkingi w
miastach, na wakacyjne luksusy czyli na przykład kawę w El Greko w Rzymie, na
miejski transport w stolicy Włoch itd. Itd.. Co do grosika. Przeliczałam to
wszystko na europejską walutę i sprawdzałam ile jeszcze brakuje. Wreszcie,
któregoś, pięknego, sierpniowego dnia poszliśmy do kantoru. Kupiliśmy
upragnione Euro.
|
Chodząc po Via Appia |
|
Zapalamy znicz na Monte Cassino |
|
Zaglądamy do Wezuwiusza |
Wreszcie uwierzyliśmy, że
jedziemy. Trochę się jeszcze martwiliśmy jak w podróży sprawdzą się nasze
„dziadkowe” schorzenia? Jak nasze kości zniosą tyle setek kilometrów na
fotelach w samochodzie? Ale już dziesięć minut po opuszczeniu domu o wszystkim
zapomnieliśmy. Została tylko radość z
podróży i niecierpliwe oczekiwanie na to co zobaczymy. Nasza stara Nubira
dziarsko pomknęła na południe Europy.
Było wspaniale.
Wspominamy ten wyjazd do dzisiaj.
Nie sprawdziły się żadne obawy.
To co dokuczało nam na codziennie, natychmiast przestało dokuczać w podróży. W
podróży człowiek się cieszy, odpręża, rozluźnia, nie martwi codziennymi
problemami, zdrowieje i lat mu natychmiast ubywa.
|
Stare uliczki Bari tętniom życiem |
|
Uliczki Asyżu |
|
Wenecja |
Spróbujcie.
Zaryzykujcie jeśli uważacie, że wyjazd jest ryzykiem.
Człowiek niezwykle rzadko żałuje
tego co zrobił i prawie zawsze żałuje tego czego, mimo chęci, nie spróbował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz