Chcesz zobaczyć Świętego Mikołaja, a przy okazji poczuć atmosferę starego, włoskiego miasta – jedź do Bari.
Ulubiony gród polskiej
królowej Bony Sforza żyje własnym, a nie nastawionym na zysk z turystyki,
życiem. Tak jak przed wiekami.
|
Urokliwe uliczki starego Bari |
Przepełnione atmosferą autentyczności, wąziutkie uliczki wiekowego centrum nadal służą przede wszystkim
mieszkańcom. Kramy z pamiątkami są stosunkowo nieliczne, za to stare kamieniczki ciągle
zamieszkują zwykli barijczycy. Na sznurach rozciągniętych za oknami suszy się
pranie, a siedzące przed domami gospodynie, dzieląc się najnowszymi ploteczkami, lepią
makaron. Czas wyraźnie zwolnił w starym Bari. Touroperatorzy chyba również
zapomnieli o tym mieście. I może dobrze. Coraz mniej jest w Europie miejsc tak
pełnych autentyczności.
|
Malownicze zaułki Bari |
|
Wszędzie suszy się pranie |
|
Zaglądamy na każde podwórko ... |
|
... i w każdą bramę. |
Odwiedzając sławne włoskie miejscowości, takie jak na przykład Asyż, położone niedaleko Bari Alberobello, czy
chociażby Wenecję czuliśmy się rozczarowani rozmiarem komercjalizacji.
Trudno w nich znaleźć, głęboko ukryte przed ludzkim okiem, szczelni zamknię za wysokimi bramami oznaki zwykłej,
codziennej, ludzkiej krzątaniny. W zamian otrzymujemy turystyczny rozgardiasz i
tłok, setki tysięcy pamiątkowych gadżetów sprzedawanych w sklepikach zapełniających ciasne uliczki oraz restauracje i restauracyjki
oferujące za bardzo wysoką cenę niezbyt smaczne potrawy. W Bari jest inaczej. A
przynajmniej było. Kilka lat temu.
|
Tylko w jednej uliczce spotkaliśmy kramy z pamiątkami |
|
Stare Bari |
|
W Bari, jak wszędzie we Włoszech, popularne są skutery |
|
Anteny telewizyjne przypominają, że mamy XXI wiek |
Chociaż upłynęło już od naszej
wizyty w tym mieście trochę czasu nadal pamiętamy te kilka godzin spędzonych w
stolicy regionu Apulia. Pamiętamy zamek, w którym w 1502 roku zamieszkała z
matką, Izabelą Aragońską, młoda Bona. Żyjąc w Polsce żona Zygmunta I Starego
zawsze tęskniła za ciepłym i słonecznym Bari, ale nam jej zamkowy dom wydał się
cokolwiek ponury, zwłaszcza w porównania z Wawelem. No cóż nie widzieliśmy komnat. Pewnie były – a może nadal są - bajkowo piękne.
|
Zamek w Bari |
|
Jeszcze jedno spojrzenie na dom królowej Bony |
Pamiętamy też bazylikę pod
wezwaniem św. Mikołaja. Właśnie w tym
kościele polska królowa została pochowana. Nie nacieszyła się na starość
ciepłem południowej Italii. W rok po powrocie do Włoch, w 1557, została otruta
przez człowieka, któremu zawsze ufała, przez swojego dworzanina, Giana Lorenzo
Pappacodę. Paradoksalne jest to, że Bona w Polsce uważana (niesłusznie) za
przebiegłą osobę usuwająca z drogi przy pomocy trucizny niewygodne osoby, sama
padła jej ofiarą. A wszystko przez Habsburgów i oczywiście należne królpowej pieniądze, których
zwrotu od Hiszpanów domagał się kilka lat temu jeden z członków, jednej z polskich
partii politycznych. Ale to historia na zupełnie inne opowiadanie.
|
Romańska bazylika pod wezwaniem św. Mikołaja w Bari tu przechowywane są relikwie św. Mikołaja |
Po cichutku, bo właśnie trwał ślub, weszliśmy do Bazyliki pod wezwaniem św. Mikołaja. Jej patron to
paradoksalnie jeden z najbardziej i jednocześnie najmniej znanych świętych. Już
wyjaśniamy dlaczego. Uśmiechnięty dziadek z białą brodą i workiem prezentów na plecach, odwiedzający
nas w Boże Narodzenie, na co dzień mieszkający zaś w Laponii, to wykwit
angloamerykańskiej kultury, ale Mikołaj wkładający do naszych skarpet prezenty
6 grudnia to już prawdziwy święty, nijaki Mikołaj z Miry, tajemniczy człowiek
żyjący podobno na przełomie III i IV wieku i będący biskupem. Szósty grudnia to
podobno data jego męczeńskiej śmierci. Sporo tych podobno, ale taki to święty.
W średniowieczu opisywano wprawdzie kiedy i jak żył, ale z czasów jego życia
nie ma żadnych wzmianek. Nie wspominają o nim nawet dokumenty z soboru
nicejskiego, chociaż podobno w 325 roku w nim uczestniczył. Do VI wieku o
Mikołaju nie pisał literalnie nikt, ale 200 lat po jego śmierci kronikarze
zanotowali, że uratował kilku żołnierz cesarza Konstantyna. Prawda,
że tajemniczy ten Mikołaj.
A jak trafił do Bari? Otóż dzięki
zapobiegliwości mieszkańców tego miasta. Nikefor z Bari opisał szczegółowo jak
to w 1087 roku kupcy z jego rodzinnego grodu przebywający akurat w Antiochii
usłyszeli, że ich konkurenci z Wenecji, zamierzają przetransportować
ciało świętego do swojego miasta, by motywując to koniecznością ochrony przed zbliżającymi się
Turkami. Co zrobili barijczycy? Oczywiście ich uprzedzili. Popłynęli do Miry, zabrali
Świętego i przewieźli na południe Włoch. Wenecjanie próbowali wprawdzie
przekonać świat, że prawdziwe relikwie sami odnaleźli i przywieźli
do Wenecji kilkanaście lat później, ale
nikt im nie uwierzył. Święty Mikołaj „zadomowił się” w Bari na dore, wybudowano
mu wspaniałą bazylikę, która jest dzisiaj najważniejszym sanktuarium tego
świętego na świecie.
|
Wejście do bazyliki |
Polska władczyni pochowana jest w bazylice za ołtarzem. Nagrobek przedstawia już leciwą królową, klęczącą w trakcie
modlitwy. Towarzyszą jej dwaj biskupi św. Mikołaj patron Bari i św. Stanisław
patron Polski. I zaskoczenie: wizerunek Bony nie przypomina brzydkiej kobiety z
popularnych w naszym kraju obrazów. To raczej szczupła, starsza pani. Oj, nie
lubiliśmy jej w kraju, nie lubiliśmy. A szkoda, bo to była mądra osoba.
|
Bazylika w Bari |
|
Św. Mikołaj w bazylice w Bari |
|
Za ołtarzem widać nagrobek królowej Bony |
Wstrętny i zdradliwy Pappacoda nie zadbał oczywiście o godny pochówek wieloletniej mocodawczyni. Zrobiła to
dopiero 36 lat później jej córka Anna Jagiellonka wystawiając nagrobek, który
dzisiaj możemy podziwiać.
|
Kobiety w Bari na ulicach suszą makaron... |
Snując się zalanymi słońcem,
ciasnymi uliczkami starego Bari co raz natrafialiśmy na suszący się, rozłożony na
swego rodzaju stojakach z sitami, domowy makaron. Z ciekawości podeszliśmy do
dwóch, siedzących przy wyrabianiu tego specjału, włoskich matron. Urywały po
malutkim kawałeczku ciasta i naciskając palcem o stolnicę robiły rodzaj
niewielkiej muszelki. Właśnie takie kluseczki suszyły się obok na słońcu.
Miłe Włoszki bardzo słabo znały angielki, ale tłumaczęyliśmyim na ile to możliwe, że nasze grandmothers rozwałkowywały ciasto na cienki placek, zwijały w rulony i cięły nożem na
drobny makaron: ciach, ciach, ciach. Raczej pokazywaliśmy niż tłumaczyliśmy, bo jak technologię
produkcji polskich, domowych klusek do rosołu przekazać po włosku. Ale nasze rozmówczynie były bardzo zainteresowane. Pytały skąd jesteśmy. Polonia -
odpowiedzieliśmy. Aaaa, Bolonia. Panie pokiwały ze zdziwieniem głowami. Do
dzisiaj pewnie myślą, że w Bolonii makaron robi się metodą ciach, ciach, ciach.
|
... i również robią go na ulicach |
Wąskie uliczki Bari były – mimo
słonecznego przedpołudnia – puste. Żadnych turystów. Zagłębiając się w ich
labirynt pomyślaleliśmy, że samotna kobieta, może poczuć się tu nieswojo. Tym bardzie, że na kempingu ostrzegano nas przed kradzieżami. Przemiły
właściciel pola namiotowego ostrzegał, by w żadnym wypadku nie parkować na ulicy i
nie zostawiać nic na widoku w aucie. No cóż.
|
Zaułki w Bari |
|
Życie w Bari |
Uwielbiamy Włochy, niezapomnianą
atmosferę tamtejszych miast, ich liczne zabytki i oczywiście sympatycznych, zawsze
wyciągających do przybyszów pomocną dłoń, mieszkańców Itali. Podróż do tego kraju to zawsze dobry pomysł.
Ładne zdjęcia, zachęcające do odwiedzin tego klimatycznego miasta. Widziałam wiele włoskich miasteczek ale bardziej od połowy na północ. Chyba czas pomyśleć o południowych Włoszech. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękujemy za uznanie. Bardzo polecamy południowe Włochy. Tereny biedniejsze, ale ludzie przesympatyczni. Jeśli zaplanujesz wyjazd do południowej Italii służ
OdpowiedzUsuńymy radą. Pozdrawiamy i życzymy Wesołych Świąt.