sobota, 23 września 2017

Węgierski wodny świat



Basenów nie lubię. Obtłukuję sobie w nich nogi o twarde kafelki, wdycham chlor, albo może jakieś inne odkażające opary, obijam się o pływających ludzi i na ogół marznę. Okropność. Dlatego gdy Andrzej zaproponował odpoczynek w Hajduszoboszlo pomyślałam: przecież jeden dzień jakoś wytrzymam. Zostaliśmy jednak dłużej, a potem pojechaliśmy jeszcze do term, do Miszkolca. I wszędzie robiliśmy to, za czym nie przepadam: moczyliśmy się w basenach. I było super.
Hajduszoboszlo to nieduże i niebrzydkie, ale samo w sobie niczym się nie wyróżniające miasteczko położone na Wielkiej Nizinie Węgierskiej, niedaleko Debreczyna. Można byłoby je spokojnie i bez żalu ominąć gdyby nie woda. Gorąca woda.

Baseny i Aqua Palace w Hajduszoboszlo

Hajduszoboszlo nie miało kiedyś w nazwie „hajdu”. Znano je po prostu jako Szoboszlo. Była to zwyczajna wioska, w której mieszkali niczym nie wyróżniający się ludzie, dzielnie uprawiający swoje pola i hodujący zwierzęta. Jest to jednak miejscowość z długą historią. Wiadomo na przykład, że istniała już w drugiej połowie XI wieku, bowiem w 1075 roku ówczesny król węgierski Geza I w wydanym przez siebie dokumencie dotyczącym podatków wspomniał tę wieś. Tak na marginesie: Geza I był trochę Polakiem. Jego mamą była córka polskiego króla Mieszka II Lamberta, której rękę otrzymał za to, że pomógł Mieszkowi w walce z Pomorzanami. Geza urodził się też w naszym kraju. Jego tatuś mieszkał u nas w czasie, gdy był niemile widziany w swojej ojczyźnie. 

Geza I - prawda, że widać po nim polskich przodków 😂
Ale wracając do Szoboszlo: zostało ono Hajduszoboszlo dzięki nadaniom Istvana (Stefana) Bosckai księcia Siedmiogrodu. Otóż na początku XVII wieku, chcąc wyzwolenia i zjednoczenia swojej węgierskiej ojczyny, wzniecił on powstanie przeciw Habsburgom. Odniósł sukces, pokonał wrogów, tytułował się nawet królem Węgier. W jego armii walczyli tak zwani hajducy. Byli to w zasadzie bałkańscy rozbójnicy-partyzanci, ale jako, że przeciwstawiali się Turkom (Turcy okupowali wówczas sporą część południowej Europy) ludność uważała ich za bohaterskich mścicieli. Coś jakby Robin Hood i Janosik w jednym, tyle, że znacznie liczniejsi. No i właśnie 700 hajduków w 1606 roku dostało od Stefana Bosckai domy i nadania w Szoboszlo i innych wioskach tego terenu. I stąd to „hajdu” w nazwach wielu miejscowości w okolicy. 

W Hajduszoboszlo można też popływać rowerem wodnym po jeziorku 
Jeziorko mieści się na terenie basenów i jest dodatkowo płatną atrakcją

27 – 28 sierpnia 2017 roku

Przez szeroką bramę wjeżdżamy na teren kempingu Hajdu. Kilka godzin temu pożegnaliśmy Rumunię i zawitaliśmy na Węgry. Jest piątkowy wieczór, z nieba leje się potworny żar. Temperatura zbliża się niepokojąco do czterdziestu stopni Celsjusza. W samochodzie ułatwiała życie klimatyzacja, ale na zewnątrz czujemy się jak grzanki w piekarniku. Bez mała słychać jak skwierczymy. Jadąc tu obawialiśmy się, że do Hajduszoboszlo przyjadą tłumy spragnione w upał wodnej ochłody i w związku z tym na kempingu będzie ścisk. No i pomyłka. W oddali widać zaledwie kilka niewielkich namiocików. Po prostu pustki. W Hajduszoboszlo są dwa kempingi. Jeden jest położony przy basenach (tam było dużo więcej osób), jest droższy, ale bilety wstępu do wodnego raju mają tam w cenie noclegów. Drugi kemping – właśnie Hajdu – jest w miasteczku, dziesięć minut drogi od basenów, tańszy, oferujący kupno biletów na baseny ze zniżką. Wybraliśmy Hajdu. 


Miejska tablica informacyjna nie kłamie. Jest 37 stopni Celsjusza

Wieczorny spacer po Hajduszoboszlo. W tle słynna dzwonnica z nie mniej słynnymi aluminiowymi dzwonami podarowanymi miastu przez urodzoną w Hajduszoboszlo ludwisarkę.
Wchodzimy do recepcji. Blondyneczka za ladą wstaje z krzesełka, spogląda na nas uważnie i niezłą polszczyzną pyta czy jesteśmy Polakami. No pewnie, że jesteśmy. Do Hajduszoboszlo przyjeżdża wielu rodaków, więc kelnerzy, recepcjoniści, sklepikarze znają sporo słów po polsku, dużo też rozumieją, a większość informacyjnych napisów i menu w restauracjach na polską wersję. Jednak nasza interlokutorka wszystko rozumie i co ważniejsze odpowiadając nie ma problemów z doborem słów. Skąd pani tak dobrze zna nasz język? – pytamy. Nauczyłam się – odpowiada. Nie drążymy tematu, ale skwapliwie korzystamy z okazji i dowiadujemy się wszystkiego, czego potrzebujemy i czego nie potrzebujemy na temat basenów. Jutro tam pójdziemy.

Aquapark w Hajduszoboszlo - by tam wejść trzeba wykupić dodatkowy bilet

Jeśli komuś znudzi się moczenie w basenie może pograć w mini golfa

Basenów na powietrzu jest w Hajduszoboszlo kilkanaście. Są bardzo różnorodne. Ten na zdjęciu przeznaczony jest dla sportowców 😄
Hajduszoboszlo słynie z wód termalnych. Gigantyczny kompleks basenów upodobali sobie zwłaszcza (poza Węgrami) Polacy i Rumunii. Dzisiaj przyjeżdżający tu turyści, chcąc zrobić przyjemność swojemu ciałku, zostawiają w kieszeniach lokalsów sporo kasy. Jednak przez całe stulecia istnienia osady ani mieszkańcy Szoboszlo, ani Hajduszoboszlo nic o gorących źródłach głęboko pod ziemią ukrytych nie wiedzieli. Wszystko zmienił i hajdukową wioskę w Europie rozsławił na początku XX wieku nijaki Ferenc Pavai Vajna, węgierski geolog. 25 października 1925 roku, wspólnie z inżynierem górnictwa Ferencem Bohm, poszukując węglowodorów wywiercił w ziemi bardzo głęboką (1090 m) dziurkę, z której wystrzeliły w niebo gaz ziemny i gorąca woda. Naprawdę gorąca. Ma 73 stopnie Celsjusza i do basenowego użytkowania jest schładzana. I w ten oto sposób zaczęło się uzdrowiskowe – rekreacyjne życie mieszkańców Hajduszoboszlo.

Nowe wejście do kąpieliska

A to starsze wejście, bliżej centrum miasta
Noc minęła spokojnie, mimo że kemping Hajdu leży blisko drogi i troszkę słychać jeżdżące po niej autka. Szybko połykamy lekkie śniadano, wkładamy kostiumy kąpielowe, pakujemy ręczniki i kupiwszy w recepcji bilety wejściowe na baseny (na kempingu Hajdu bilet kosztuje 1600 Forintów za osobę, bez wejścia do Aquaparku i zamkniętego, leczniczego Spa) ruszamy na spotkanie z wodnym światem. Jest wczesne przedpołudnie, ale Słońce przystąpiło już do pracy, więc z każdą chwilą robi się coraz goręcej. Dziesięciominutowy spacerek ulicami Hajduszoboszlo pozwala poznać miasteczko. Dużo zieleni, liczne hotele i pensjonaty, kilka, no może kilkanaście restauracyjek raczej średniej klasy, kilka sklepów i budek z pamiątkami oraz sprzętami przydatnymi na basenie – tyle zauważyliśmy w centrum. Peryferie pewnie należą do stałych mieszkańców tej mieściny. Docieramy do imponującego swoją architekturą, nowego wejścia na baseny. Dokupujemy za 1000 Forintów tak zwaną kabinę, czyli własną, zamykaną na klucz przebieralnię i wchodzimy do środka. No ładnie. Mamy dopiero 10.30, a ludzi chyba jest tu więcej niż wody. Sobota. Zjechały całe Węgry i z pewnością pół Polski. Te dwa języki dominują. 

Plażowe namiociki, leżaki, kocyki porozkładano wszędzie gdzie się tylko dało

Tak zwana śródziemnomorska plaża - w sobotę pełna ludzi

Basen z brunatną, gorącą wodą też pełen

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy jest tłok i chaos. O rany. Gdzie nas przygnało i jak niby mamy w takim tłumie wypocząć?
Po splątanych jak spruta wełna uliczkach i ścieżkach przelewa się wielonarodowościowa fala półnagich ludzi w różnym wieku. Na szaroburych, wyschniętych na pył, posypanych suchymi liśćmi klepiskach, które zapewne wiosną były trawnikami, leżą na kocykach, ręcznikach i leżakach ludziska. Większość to młodzi rodzice z dziećmi, które jak szalone biegają dookoła próbujących odpoczywać mam i tatusiów. Wzdłuż części ścieżek stoją budy i budki, z których serwowane są wszelakiej maści fastfoody, przekąski, napoje, obiady, lody, ciastka i inne specjały. Jest tego tyle, że mimo soboty, w porze obiadowej z pewnością nie będzie do tych małych restauracyjek kolejek. No i jest woda, w kilkunastu przeróżnych basenach. Pierwsze wrażenie sprowadza się do jednego – natychmiast stąd wiać. Ale może jak się troszkę przyzwyczaimy do otoczenia, to będzie fantastycznie?

Baseny z chłodniejszą wodą były mniej zatłoczone

Dla dzieci są baseny z atrakcjami

Hajduszoboszloskie Morze Śródziemne z czymś na kształt statku pirackiego w tle
Pierwsze kąpielisko otwarto w Hajduszoboszlo już w 1927 roku. Ciepła woda i piaszczysta plaża przyciągały turystów. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku rozpoczęto intensywną modernizację obiektu, która zakończyła się na początku obecnego stulecia. Dzisiaj uzdrowisko Hajduszoboszlo może się pochwalić Aquaparkiem, spa i kompleksem otwartych basenów. Właśnie w tych basenach przyszliśmy się pomoczyć. Jest ich kilkanaście, mają różną głębokość i różna temperaturę wody. Są więc płyciutkie baseny dla maluchów, głębsze dla dzieci, jest basen przypominający basen olimpijski, i taki, który ma imitować Morze Śródziemne z czymś na kształt plaży, sztucznymi falami, pirackim statkiem w oddali i ogonem wieloryba wystającym z wody (wieloryby w Morzu Śródziemnym?). Jest też basen, w którym co jakiś czas pojawiają się gigantyczne fale – specjalny gong zwołuje ludzi, którzy pędzą wtedy do tego basenu z wszystkich stron, a następnie krzyczą i piszczą skacząc w „atakującej” ich wodzie. No i są baseny spa, z leczniczą, brunatną wodą w temperaturze od dwudziestu kilku do trzydziestu ośmiu stopni Celsjusza, z masującymi bąbelkami, z ławeczkami do siedzenia w środku. Postanowiliśmy spróbować wszystkiego do czego dawały nam dostęp wykupione bilety. 

Basen dla maluchów

Głęboki basen, który nazwaliśmy "olimpijskim"

A w tym basenie co jakiś czas wytwarzane są wielkie fale
Decyzja o wykupieniu kabiny okazuje się bardzo rozsądna. Pomieszczenia są spore, ułatwiają zmianę ubrania, pozwalają bezpiecznie zostawić rzeczy. Po kluczyk zgłaszamy się do  młodej dziewczyny w białym fartuszku urzędującej nieopodal. Szkoda, że nikt wcześniej nas nie uprzedził o konieczności wpłacenia 500 Forintów kaucji. Na szczęście mamy przy sobie pieniądze. Płacimy i dostajemy błękitną bransoletkę z przyczepionym do niej kluczykiem. Zakładam ją na przegub ręki i już do końca dnia nie wypuszczam klucza z dłoni. Taka fobia, że zgubię. Szybko znajdujemy naszą przebieralnię, zostawiamy rzeczy i idziemy się kąpać. Tłum ludzi gęstnieje. 

Kabiny, bardzo przydatne rozwiązanie. Można też wykupić sobie skrzynkę depozytową, jeśli ktoś zabiera na basen coś bardzo cennego, a nie wierzy w ludzką uczciwość

W tym basenie woda była ciepła, miała około trzydziestu stopni Celsjusza

Brązowa ciepła woda i bąbelkowe masarze - nic dziwnego, że tłoczno
Tutejsza woda nie tylko nie jest zwyczajną kranówką, ale nie jest też zwykłą słodką wodą. Naukowcy stwierdzili, że to woda morska, tylko z bardzo starego, rzec by można mocno pradawnego morza i w dodatku rozcieńczona w stosunki 1 do 5. To pradawne morze to tak zwane Morze Panońskie. Zalewało ono te tereny w triasie, a teraz znajduje się głęboko pod ziemią. Woda ma wyjątkowe właściwości lecznicze, zawiera przeróżne wartościowe pierwiastki i pomaga w wielu chorobach. Wszystkich zainteresowanych szczegółami odsyłamy na stronę internetową Uzdrowiska Hajduszoboszlo

Czekamy na bąbelki

W tym basenie woda ma 38 stopni Celsjusza. Lekarze zalecają, by nie siedzieć w niej dłużej nież 20 minut

Nad częścią basenu zainstalowany jest ocieniający dach. Bardzo przydatne  rozwiązanie w upał
Pierwszy basen do którego wchodzimy to ten imitujący Morze Śródziemne. Jest ogromny, z dosyć chłodną wodą, więc ludzi w nim kąpie się niezbyt wielu. Pływamy, macamy betonowy ogon wieloryba, z którego leje się na nasze głowy woda, ale po chwili mamy dosyć. Idziemy szukać kolejnych atrakcji. Trafiamy do basenu z mocno brunatna wodą, w której ludzie drzemią siedząc na betonowych ławeczkach. Zdejmujemy buty, wchodzimy do wody i …. . O rany, ale gorąca. Zerkamy na tablicę informacyjną. Ma 38 stopni Celsjusza. Fajnie. Coraz fajniej. Siedzący na stołku młody ratownik z dziwną fryzurką gwiżdże co jakiś czas swoim gwizdkiem i grozi palcem ludziom zbytnio rozrabiającym w basenie. To miejsce, w którym się odpoczywa i zażywa leczniczych kąpieli. Ma być spokój. Przestajemy widzieć ludzką tłuszczę moczącą się w wodzie obok nas. Znajdujemy miejsce na ławeczce w wodzie, siadamy, rozluźniamy wszystkie mięśnie i odpoczywamy. Po prostu Raj.




Do końca dnia raz po raz zmieniamy baseny. Wchodzimy do cieplejszej, albo do zimniejszej wody. Zażywamy bąbelkowych masarzy i  skaczemy wraz z rozradowanym tłumem przez sztuczne fale. Jak dzieci. Już nam tłok nie przeszkadza. Jutro, zamiast wracać do Polski, znowu tu przyjdziemy.

Fajnie było

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz