Basenów nie lubię. Obtłukuję sobie w nich nogi o twarde kafelki,
wdycham chlor, albo może jakieś inne odkażające opary, obijam się o pływających
ludzi i na ogół marznę. Okropność. Dlatego gdy Andrzej zaproponował odpoczynek
w Hajduszoboszlo pomyślałam: przecież jeden dzień jakoś wytrzymam. Zostaliśmy jednak dłużej,
a potem pojechaliśmy jeszcze do term, do Miszkolca. I wszędzie robiliśmy to, za czym nie
przepadam: moczyliśmy się w basenach. I było super.
Hajduszoboszlo to nieduże i niebrzydkie, ale samo w sobie niczym się nie wyróżniające miasteczko położone na Wielkiej Nizinie Węgierskiej, niedaleko Debreczyna.
Można byłoby je spokojnie i bez żalu ominąć gdyby nie woda. Gorąca woda.
|
Baseny i Aqua Palace w Hajduszoboszlo |
Hajduszoboszlo nie miało kiedyś w nazwie „hajdu”. Znano
je po prostu jako Szoboszlo. Była to zwyczajna wioska, w której mieszkali niczym
nie wyróżniający się ludzie, dzielnie uprawiający swoje pola i hodujący zwierzęta.
Jest to jednak miejscowość z długą historią. Wiadomo na przykład, że istniała
już w drugiej połowie XI wieku, bowiem w 1075 roku ówczesny król węgierski Geza
I w wydanym przez siebie dokumencie dotyczącym podatków wspomniał tę wieś. Tak
na marginesie: Geza I był trochę Polakiem. Jego mamą była córka polskiego króla
Mieszka II Lamberta, której rękę otrzymał za to, że pomógł Mieszkowi w walce z
Pomorzanami. Geza urodził się też w naszym kraju. Jego tatuś mieszkał u nas w
czasie, gdy był niemile widziany w swojej ojczyźnie.
|
Geza I - prawda, że widać po nim polskich przodków 😂 |
Ale wracając do Szoboszlo: zostało ono
Hajduszoboszlo dzięki nadaniom Istvana (Stefana) Bosckai księcia Siedmiogrodu. Otóż
na początku XVII wieku, chcąc wyzwolenia i zjednoczenia swojej węgierskiej
ojczyny, wzniecił on powstanie przeciw Habsburgom. Odniósł sukces, pokonał
wrogów, tytułował się nawet królem Węgier. W jego armii walczyli tak zwani
hajducy. Byli to w zasadzie bałkańscy rozbójnicy-partyzanci, ale jako, że przeciwstawiali
się Turkom (Turcy okupowali wówczas sporą część południowej Europy) ludność
uważała ich za bohaterskich mścicieli. Coś jakby Robin Hood i Janosik w jednym,
tyle, że znacznie liczniejsi. No i właśnie 700 hajduków w 1606 roku dostało od
Stefana Bosckai domy i nadania w Szoboszlo i innych wioskach tego terenu. I
stąd to „hajdu” w nazwach wielu miejscowości w okolicy.
|
W Hajduszoboszlo można też popływać rowerem wodnym po jeziorku |
|
Jeziorko mieści się na terenie basenów i jest dodatkowo płatną atrakcją |
27 – 28 sierpnia 2017 roku
Przez szeroką bramę wjeżdżamy na teren kempingu
Hajdu. Kilka godzin temu pożegnaliśmy Rumunię i zawitaliśmy na Węgry. Jest piątkowy
wieczór, z nieba leje się potworny żar. Temperatura zbliża się niepokojąco do
czterdziestu stopni Celsjusza. W samochodzie ułatwiała życie klimatyzacja, ale
na zewnątrz czujemy się jak grzanki w piekarniku. Bez mała słychać jak
skwierczymy. Jadąc tu obawialiśmy się, że do Hajduszoboszlo przyjadą tłumy spragnione
w upał wodnej ochłody i w związku z tym na kempingu będzie ścisk. No i pomyłka.
W oddali widać zaledwie kilka niewielkich namiocików. Po prostu pustki. W
Hajduszoboszlo są dwa kempingi. Jeden jest położony przy basenach (tam było
dużo więcej osób), jest droższy, ale bilety wstępu do wodnego raju mają tam w
cenie noclegów. Drugi kemping – właśnie Hajdu – jest w miasteczku, dziesięć
minut drogi od basenów, tańszy, oferujący kupno biletów na baseny ze zniżką.
Wybraliśmy Hajdu.
|
Miejska tablica informacyjna nie kłamie. Jest 37 stopni Celsjusza |
|
Wieczorny spacer po Hajduszoboszlo. W tle słynna dzwonnica z nie mniej słynnymi aluminiowymi dzwonami podarowanymi miastu przez urodzoną w Hajduszoboszlo ludwisarkę. |
Wchodzimy do recepcji. Blondyneczka
za ladą wstaje z krzesełka, spogląda na nas uważnie i niezłą polszczyzną pyta
czy jesteśmy Polakami. No pewnie, że jesteśmy. Do Hajduszoboszlo przyjeżdża
wielu rodaków, więc kelnerzy, recepcjoniści, sklepikarze znają sporo słów po
polsku, dużo też rozumieją, a większość informacyjnych napisów i menu w
restauracjach na polską wersję. Jednak nasza interlokutorka wszystko rozumie i
co ważniejsze odpowiadając nie ma problemów z doborem słów. Skąd pani tak
dobrze zna nasz język? – pytamy. Nauczyłam się – odpowiada. Nie drążymy tematu,
ale skwapliwie korzystamy z okazji i dowiadujemy się wszystkiego, czego
potrzebujemy i czego nie potrzebujemy na temat basenów. Jutro tam pójdziemy.
|
Aquapark w Hajduszoboszlo - by tam wejść trzeba wykupić dodatkowy bilet |
|
Jeśli komuś znudzi się moczenie w basenie może pograć w mini golfa |
|
Basenów na powietrzu jest w Hajduszoboszlo kilkanaście. Są bardzo różnorodne. Ten na zdjęciu przeznaczony jest dla sportowców 😄 |
Hajduszoboszlo słynie z wód
termalnych. Gigantyczny kompleks basenów upodobali sobie zwłaszcza (poza
Węgrami) Polacy i Rumunii. Dzisiaj przyjeżdżający tu turyści, chcąc zrobić
przyjemność swojemu ciałku, zostawiają w kieszeniach lokalsów sporo kasy.
Jednak przez całe stulecia istnienia osady ani mieszkańcy Szoboszlo, ani
Hajduszoboszlo nic o gorących źródłach głęboko pod ziemią ukrytych nie
wiedzieli. Wszystko zmienił i hajdukową wioskę w Europie rozsławił na początku
XX wieku nijaki Ferenc Pavai Vajna, węgierski geolog. 25 października 1925
roku, wspólnie z inżynierem górnictwa Ferencem Bohm, poszukując węglowodorów
wywiercił w ziemi bardzo głęboką (1090 m) dziurkę, z której wystrzeliły w niebo
gaz ziemny i gorąca woda. Naprawdę gorąca. Ma 73 stopnie Celsjusza
i do basenowego użytkowania jest schładzana. I w ten oto sposób zaczęło się
uzdrowiskowe – rekreacyjne życie mieszkańców Hajduszoboszlo.
|
Nowe wejście do kąpieliska |
|
A to starsze wejście, bliżej centrum miasta |
Noc minęła spokojnie, mimo że
kemping Hajdu leży blisko drogi i troszkę słychać jeżdżące po niej autka.
Szybko połykamy lekkie śniadano, wkładamy kostiumy kąpielowe, pakujemy ręczniki
i kupiwszy w recepcji bilety wejściowe na baseny (na kempingu Hajdu bilet
kosztuje 1600 Forintów za osobę, bez wejścia do Aquaparku i zamkniętego,
leczniczego Spa) ruszamy na spotkanie z wodnym światem. Jest wczesne
przedpołudnie, ale Słońce przystąpiło już do pracy, więc z każdą chwilą robi
się coraz goręcej. Dziesięciominutowy spacerek ulicami Hajduszoboszlo pozwala
poznać miasteczko. Dużo zieleni, liczne hotele i pensjonaty, kilka, no może
kilkanaście restauracyjek raczej średniej klasy, kilka sklepów i budek z
pamiątkami oraz sprzętami przydatnymi na basenie – tyle zauważyliśmy w centrum. Peryferie
pewnie należą do stałych mieszkańców tej mieściny. Docieramy do imponującego
swoją architekturą, nowego wejścia na baseny. Dokupujemy za 1000 Forintów tak
zwaną kabinę, czyli własną, zamykaną na klucz przebieralnię i wchodzimy do
środka. No ładnie. Mamy dopiero 10.30, a ludzi chyba jest tu więcej niż wody.
Sobota. Zjechały całe Węgry i z pewnością pół Polski. Te dwa języki dominują.
|
Plażowe namiociki, leżaki, kocyki porozkładano wszędzie gdzie się tylko dało |
|
Tak zwana śródziemnomorska plaża - w sobotę pełna ludzi |
|
Basen z brunatną, gorącą wodą też pełen |
Pierwszą rzeczą, która rzuca się
w oczy jest tłok i chaos. O rany. Gdzie nas przygnało i jak niby mamy w takim
tłumie wypocząć?
Po splątanych jak spruta wełna uliczkach i ścieżkach przelewa się wielonarodowościowa fala półnagich
ludzi w różnym wieku. Na szaroburych, wyschniętych na pył, posypanych suchymi liśćmi klepiskach, które zapewne wiosną były
trawnikami, leżą na kocykach, ręcznikach i leżakach ludziska. Większość to
młodzi rodzice z dziećmi, które jak szalone biegają dookoła próbujących
odpoczywać mam i tatusiów. Wzdłuż części ścieżek stoją budy i budki, z których
serwowane są wszelakiej maści fastfoody, przekąski, napoje, obiady, lody,
ciastka i inne specjały. Jest tego tyle, że mimo soboty, w porze obiadowej z
pewnością nie będzie do tych małych restauracyjek kolejek. No i jest woda, w
kilkunastu przeróżnych basenach. Pierwsze wrażenie sprowadza się do jednego –
natychmiast stąd wiać. Ale może jak się troszkę
przyzwyczaimy do otoczenia, to będzie fantastycznie?
|
Baseny z chłodniejszą wodą były mniej zatłoczone |
|
Dla dzieci są baseny z atrakcjami |
|
Hajduszoboszloskie Morze Śródziemne z czymś na kształt statku pirackiego w tle |
Pierwsze kąpielisko otwarto w
Hajduszoboszlo już w 1927 roku. Ciepła woda i piaszczysta plaża przyciągały
turystów. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku rozpoczęto intensywną
modernizację obiektu, która zakończyła się na początku obecnego stulecia. Dzisiaj
uzdrowisko Hajduszoboszlo może się pochwalić Aquaparkiem, spa i kompleksem
otwartych basenów. Właśnie w tych basenach przyszliśmy się pomoczyć. Jest ich
kilkanaście, mają różną głębokość i różna temperaturę wody. Są więc płyciutkie
baseny dla maluchów, głębsze dla dzieci, jest basen przypominający basen
olimpijski, i taki, który ma imitować Morze Śródziemne z czymś na kształt plaży,
sztucznymi falami, pirackim statkiem w oddali i ogonem wieloryba wystającym z
wody (wieloryby w Morzu Śródziemnym?). Jest też basen, w którym co jakiś czas
pojawiają się gigantyczne fale – specjalny gong zwołuje ludzi, którzy pędzą
wtedy do tego basenu z wszystkich stron, a następnie krzyczą i piszczą skacząc w
„atakującej” ich wodzie. No i są baseny spa, z leczniczą, brunatną wodą w
temperaturze od dwudziestu kilku do trzydziestu ośmiu stopni Celsjusza, z
masującymi bąbelkami, z ławeczkami do siedzenia w środku. Postanowiliśmy
spróbować wszystkiego do czego dawały nam dostęp wykupione bilety.
|
Basen dla maluchów |
|
Głęboki basen, który nazwaliśmy "olimpijskim" |
|
A w tym basenie co jakiś czas wytwarzane są wielkie fale |
Decyzja o wykupieniu kabiny
okazuje się bardzo rozsądna. Pomieszczenia są spore, ułatwiają zmianę ubrania,
pozwalają bezpiecznie zostawić rzeczy. Po kluczyk zgłaszamy się do młodej dziewczyny w białym fartuszku
urzędującej nieopodal. Szkoda, że nikt wcześniej nas nie uprzedził o
konieczności wpłacenia 500 Forintów kaucji. Na szczęście mamy przy sobie
pieniądze. Płacimy i dostajemy błękitną bransoletkę z przyczepionym do niej kluczykiem.
Zakładam ją na przegub ręki i już do końca dnia nie wypuszczam klucza z dłoni.
Taka fobia, że zgubię. Szybko znajdujemy naszą przebieralnię, zostawiamy rzeczy
i idziemy się kąpać. Tłum ludzi gęstnieje.
|
Kabiny, bardzo przydatne rozwiązanie. Można też wykupić sobie skrzynkę depozytową, jeśli ktoś zabiera na basen coś bardzo cennego, a nie wierzy w ludzką uczciwość |
|
W tym basenie woda była ciepła, miała około trzydziestu stopni Celsjusza |
|
Brązowa ciepła woda i bąbelkowe masarze - nic dziwnego, że tłoczno |
Tutejsza woda nie tylko nie jest
zwyczajną kranówką, ale nie jest też zwykłą słodką wodą. Naukowcy stwierdzili,
że to woda morska, tylko z bardzo starego, rzec by można mocno pradawnego morza
i w dodatku rozcieńczona w stosunki 1 do 5. To pradawne morze to tak zwane Morze
Panońskie. Zalewało ono te tereny w triasie, a teraz znajduje się głęboko pod
ziemią. Woda ma wyjątkowe właściwości lecznicze, zawiera przeróżne wartościowe
pierwiastki i pomaga w wielu chorobach. Wszystkich zainteresowanych szczegółami
odsyłamy na stronę internetową Uzdrowiska Hajduszoboszlo.
|
Czekamy na bąbelki |
|
W tym basenie woda ma 38 stopni Celsjusza. Lekarze zalecają, by nie siedzieć w niej dłużej nież 20 minut |
|
Nad częścią basenu zainstalowany jest ocieniający dach. Bardzo przydatne rozwiązanie w upał |
Pierwszy basen do którego
wchodzimy to ten imitujący Morze Śródziemne. Jest ogromny, z dosyć chłodną
wodą, więc ludzi w nim kąpie się niezbyt wielu. Pływamy, macamy betonowy ogon
wieloryba, z którego leje się na nasze głowy woda, ale po chwili mamy dosyć.
Idziemy szukać kolejnych atrakcji. Trafiamy do basenu z mocno brunatna wodą, w
której ludzie drzemią siedząc na betonowych ławeczkach. Zdejmujemy buty, wchodzimy
do wody i …. . O rany, ale gorąca. Zerkamy na tablicę informacyjną. Ma 38 stopni Celsjusza.
Fajnie. Coraz fajniej. Siedzący na stołku młody ratownik z dziwną fryzurką
gwiżdże co jakiś czas swoim gwizdkiem i grozi palcem ludziom zbytnio
rozrabiającym w basenie. To miejsce, w którym się odpoczywa i zażywa
leczniczych kąpieli. Ma być spokój. Przestajemy widzieć ludzką tłuszczę moczącą
się w wodzie obok nas. Znajdujemy miejsce na ławeczce w wodzie, siadamy,
rozluźniamy wszystkie mięśnie i odpoczywamy. Po prostu Raj.
Do końca dnia raz po raz
zmieniamy baseny. Wchodzimy do cieplejszej, albo do zimniejszej wody. Zażywamy
bąbelkowych masarzy i skaczemy wraz z
rozradowanym tłumem przez sztuczne fale. Jak dzieci. Już nam tłok nie
przeszkadza. Jutro, zamiast wracać do Polski, znowu tu przyjdziemy.
|
Fajnie było |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz