Mieliśmy napisać fajny pościk o Toruniu (zrealizujemy tę obietnicy najszybciej
jak się da – obiecujemy- wszak Toruń to rodzinne miasto babci Hani), ale ważniejsze
wydało się nam to, żeby przypomnieć wszystkim o pewnym toruńskim zabytku,
pamiątce dziejów minionych, od stuleci, mimo przeciwności losu, dzielnie
trwającym na lewym brzegu Wisły, przez większość narodu nie wiedzieć czemu ciut
zapomnianym, przez lata troszkę zaniedbywanym, na pewno też nie docenianym. Przechadzając
się kilka dni temu nadwiślańskimi bulwarami toruńskiej starówki, gwarnymi i
zatłoczonymi podczas Festiwalu Wisły, z niedosytem patrzyliśmy na ledwie
widoczny po przeciwnej stronie rzeki, samotny zamek Dybów – bo o nim będzie
teraz mowa. Nie ciągnął tam tłum turystów, nikt nawet nie spoglądał w jego
stronę, stare muru nie budziły zainteresowania. Wielka to szkoda i dziejowa
niesprawiedliwość.
|
Ruiny zamku Dybów |
W Toruniu są ruiny dwóch zamków:
znane wszystkim pozostałości zamku krzyżackiego, zadbane, pięknie odrestaurowane,
dzięki umiejscowieniu w bezpośrednim sąsiedztwie toruńskiej starówki mające się
świetnie, licznie odwiedzane przez turystów (bilet normalny 9 złotych – raczej
drogo biorąc pod uwagę to co za te pieniądze można zobaczyć), od dawna już
żyjące pełnią swojego nowego, „zabytkowego” życia; i są też ruiny naszego, rodzimego
zamku, przez wieki niszczejące, dzisiaj wprawdzie zabezpieczone i znajdujące
się pod opieką młodych pasjonatów historii, ale nadal niezbyt często odwiedzane
przez turystów, nadal niszczone przez lokalnych wandali, bazgrane sprejami,
traktowane ogniem przez miejscowych podpalaczy, którym widać nowe życie tego
zabytku nie w smak. A przecież zamek Dybowski to nasz, polski, jagiełłowy zamek.
Ten na starówce był krzyżacki, a więc nie polski… był wrogi.
|
Przed zamkiem Dybów rośnie dorodny chrzan. W oddali widoczny jest stary most drogowy przez Wisłę i dachy toruńskich kościołów |
Uparłam się, by pojechać do Zamku
Dybowskiego, bo pamiętam te ceglane ruiny ze starych, rodzinnych albumów, ze zdjęć
zrobionych blisko sześćdziesiąt lat
temu, na których, moi rodzice, pod zamkowymi ścianami spacerują z malutką Hanią
(czyli ze mną) leżącą w dziwacznym wózeczku. Chciałam
odnowić wspomnienia.
|
Zamek dybowski lub raczej to, co z niego do dzisiaj pozostało |
Zamek Dybowski przypomina nam o swoim
istnieniu zawsze ilekroć odwiedzamy Toruń i spojrzymy w stronę lewego brzegu
rzeki, bo widać go z toruńskiej starówki. Gdy stanie się nad Wisłą i spojrzy w kierunku przeciwległego brzegu, w stronę Podgórza, po prawej stronie starego mostu drogowego,
wśród zieleni krzaków i drzew można dojrzeć czerwone, ceglane ściany, wprawdzie
okaleczone już ździebko przez czas i złych ludzi, ale nadal pięknie odbijające słoneczny
blask.
|
Tak wygląda zamek dybowski widoczny z prawego brzegu Wisły |
Warownię tę kazał wybudować król Władysław Jagiełło
w latach dwudziestych piętnastego wieku, a więc jakieś sześćset lat temu. Granicę
z państwem krzyżackim mieliśmy wówczas na Wiśle, a Toruń był miastem
krzyżackim, nie polskim. Chciał więc król Władysławę tę granicę przed mocno
kłopotliwymi rycerzami porządnie zabezpieczyć, chciał mieć rycerzy z czerwonym
krzyżem na płaszczach na oku, chciał też kontrolować przeprawę przez Wisłę i
ogólnie rzec biorąc wiedzieć co się na granicznej rzece dzieje. Wszystkimi tymi
sprawami miała się zajmować załoga zamku Dybów.
|
Dawne oficjalne wejście na zamkowy dziedziniec |
|
Zewnętrzna ściana zamku |
|
Wędrujemy dookoła zamku |
Z królewskiej inicjatywy powstała
też nieopodal warowni osada handlową nazwaną Nieszawą, której zadaniem było z
krzyżackim Toruniem gospodarczo konkurować. Działania króla Władysława
przyniosły pożądane skutki, Nieszawa coraz prężniej się rozwijała zabierając
klientów i dochody Toruniowi. Niezadowoleni, toruńscy mieszczanie czując coraz
wyraźniej dno w sakiewkach i chcąc pozbyć się uciążliwej, nieszawskiej
konkurencji, w 1431 roku z pomocą usłużnych Krzyżaków napadli na dybowski
zamek, zajęli go, spalili też znienawidzoną osadę. Ich radość nie trwała jednak
długo. Cztery lata później zamek Dybów wrócił do Korony, a odbudowana Nieszawa
była coraz dokuczliwszą solą w oku Toruńczyków, których dochody z handlu i
wiślanego transportu spadały. Interes to interes, nie zna sentymentów, tak więc toruńscy
mieszczanie – pewnie nie widząc innego wyjścia – tym razem postanowili dogadać
się z Polakami, wystąpić natomiast przeciw Krzyżakom. W 1454 roku oddali się
pod opiekę polskiego króla, wsparli nawet Kazimierza Jagiellończyka finansowo w
rozpoczynającej się wojnie trzynastoletniej, ale nic nie oddali za darmo. Wynegocjowali rzecz dla siebie
niezwykle ważną, mianowice przeniesienie konkurencyjnej
Nieszawy w inne miejsce. Dlatego miasto to jest dzisiaj tam gdzie jest, a nie
tam gdzie było kiedyś.
|
Członkowie Fundacji Zamek Dybów i Gród Nieszawa budują makietę pierwszej osady Nieszawa |
|
To niezbyt gotyckie wejście, jest efektem przeróbek poprzedniego dzierżawcy zamku. |
|
Południowa brama wejściwa, "ozdobiona" przez wandali |
Już dwa lata później na zamku
Dybów urzędował polski starosta, powstała tam również komora celna.
Wszystko byłoby dobrze, ale niestety w siedemnastym wieku zamkowi
zaszkodzili Szwedzi. Chcieli go wysadzić, nie udało się więc go łobuzy
podpalili. Zabezpieczaniem ruin zajęto sie dopiero w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Miasto Toruń przejęło to co z zamku zostało w 1954 roku. Gospodarowali
tam przez pewien czas harcerze, a pod koniec XX wieku pokopali troszkę
archeolodzy. Dzisiaj pieczę nad zamkiem sprawuje Fundacja Zamek Dybów i Gród Nieszawa.
|
Na zamkowym dziedzińcu spotkaliśmy członków Fundacji w strojach z epoki |
|
Członkowie Fundacji zbudowali makietę zamku. |
|
Na dziedzińcu organizowane są warsztaty dla dzieci i młodzieży |
|
Zamkowe mury |
Nie można dojechać samochodem pod
sam zamek, chociaż droga jest wybrukowana kamieniami, bowiem wielki zakaz
wjazdu z tajemniczym napisem nie dotyczy
TVN zabrania wstępu. Nie ma też pod zamkiem parkingu. Zostawiliśmy więc
autko na pobliskim kempingu Tramp (ładny i ze względu na położenie wart
polecenia) i po tak zwanych kocich łbach, drogą pod starym, toruńskim mostem
drogowym przemaszerowaliśmy kilkaset metrów do zabytkowych ruin. Stare mury
toną dzisiaj, podobnie jak kiedyś, w zieleni zdziczałych krzaków. W wysokiej
trawie rosnącej przed wejściem rozpanoszył się dorodny chrzan. Zielone zarośla oddzielające
zabytek od rzeki (sześćset lat temu Wisła prawie obmywała zamkowe mury) są tak
wysokie, że most prowadzący na prawa stronę Wisły, do centrum Torunia, jest
wśród nich ledwo widoczny. Toruńskiego starego miasta też prawie nie widać,
tylko wysoka bazylika katedralna wyziera spoza mostowej kratownicy.
|
Dalej zakaz ruchu. Tylko dlaczego pojazdy telewizji TVN są uprzywilejowane? Nie wiedzieli tego nawet spotkani na zamku młodzieńcy. Swoją drogą przypadł by się niewielki parking przy zamku. Osoby niepełnosprawne i nie do końca sprawne mogą mieć kłopoty z przejściem wybrukowanej drogi. Apelujemy do władz miejskich Torunia - pomyślcie o tym. |
|
W prawo od drogi biegnacej przy kempingu Tramp odbija wybrukowana kamieniami droga do zamku Dybów |
|
Trzeba przejść pod mostem |
Ceglane mury otaczają prostokątny
dziedziniec, na który wstęp jest bezpłatny. Wchodzimy do środka. Białe namioty,
rycerskie zbroje, stoły, krzesełka – tu jednak coś się dzieje. Podchodzi do nas
natychmiast dwóch chłopaków w strojach, rzec by można, z epoki. Są
przedstawicielami Fundacji Zamek Dybów i Gród Nieszawa. Ci młodzi ludzie, jak sądzimy pasjonaci historii,
starają się uratować to co z dawnej warowni pozostało. Organizują różnorodne warsztaty
dla starszych i młodszych dzieci (szczegóły tutaj),
z pasją opowiadają o historii tego miejsca każdmu kto tylko chce posłuchać,
walczą z biurokracją i wandalami. Szkoda, że Urząd Miasta nie angażuje się
mocniej w ożywienie tego zabytku. A może się angażuje tylko my tego nie
zauważyliśmy. Może trzeba jeszcze troszkę czasu, by zaobserwować codzienne efekty tych działań.
Rozglądamy się w około. Jest
pusto i cicho. Nikt poza nami tu nie przyszedł, nikt poza nami
nie zwiedza tego miejsca, chociaż po przeciwnej stronie Wisły turystyczna,
ludzka fala jak tsunami przelewa się ulicami starego Torunia we wszystkie
strony. Szkoda.
|
Zakowy dziedziniec dzisiaj... |
|
...stoją namioty, dyby i rycerskie odzienie |
|
Te mury wiele widziały. Szkoda, że nie potrafią mówić |
Jest jednak duża szansa na zmiany i turyści zwiedzający Toruń nie tylko krzyżackim, ale też polskim
zamkiem będą się może wkrótce zachwycać. Fundacja Zamek Dybów i Gród Nieszawa robi wiele by
ożywić to miejsce. Na przykład już 26 sierpnia, a więc za kilka dni, odbędzie się Wielka
Bitwa o Zamek Dybów. O godzinie 11 pod krzyżackim zamkiem, po prawej stronie
Wisły trenować będą zakonni rycerze, czterdzieści pięć minut później przeprawią
się drewnianymi łodziami przez Wisłę i szturmować będą dybowski zamek. Turyści z
prawego na lewy brzeg rzeki będą mogli przepłynąć dzięki darmowej przeprawie
flisaczej. Można też oczywiście przejść spacerem przez most. Udział w całym
wydarzeniu będzie bezpłatny.
|
Od strony Wisły, przed zamkiem stał budynek mieszkalny. Dziś zostały z niego praktycznie tylko fundamenty. Ściana z prawej strony prowadziła do wieży, prawdopodobnie gdaniska.
To historyczne miejsce. W1454 Kazimierz Jagielończyk wydał tutaj statuty nieszawskie |
|
Przez mostową kratownicę widać z zamku dybowskiego toruńską katedrę |
Bardzo się cieszymy, że dybowski
zamek znów „żyje” i żałujemy, że w bitwie osobiście wziąć udziału nie będziemy
mogli. Wszystkich zainteresowanych wyprawą do Torunia i udziałem w zbliżającej
się imprezie odsyłamy na stronę Fundacji. Szczegóły znajdą państwo tutaj.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń