Siedzimy z Andrzejem na kanapie
patrząc na zaśnieżony i mroźny świat za oknem. Uwijające się przy karmniku sikory
dzielnie walczą o ziarna słonecznika z dużo większymi sójkami. Podziwiamy ptasi
świat i wspominamy nasz ubiegłoroczny wyjazd na Bałkany. Wiele dni, wiele
kilometrów i wiele krajów, a wśród nich ten, którego byliśmy najciekawsi.
|
Albańskie bunkry są sławne i jest ich sporo, ale obrastająca je trawa jest coraz wyższa |
Albania, mały kraj, kojarzący się
z długoletnią izolacją, dyktatorem Hodżą, biedą, złymi drogami, podobno
wszechobecną mafią i korupcją nam się bardzo spodobał. To, bowiem także kraj
pięknych kobiet, przystojnych facetów, przemiłych, dumnych i przedsiębiorczych
ludzi, mało znanej historii, setek bunkrów, z których zrobiono turystyczną
atrakcję i islamu, który (gdyby nie stroje części kobiet i wyrastające z
krajobrazu minarety) nie byłby w ogóle zauważalny.
Jest to też kraj, w którym cały
czas czuliśmy się bezpiecznie - nawet odwiedzając biedne i zaniedbane peryferie
miast.
|
Różnego rodzaju środki transportu można spotkać w Albanii. Czterokopytne... |
|
... i dwukołowe. |
To kraj, który wyrwawszy się z
łap dyktatury każącej wielbić jedynie słuszny ustrój i najwspanialszego
przywódcę, próbuje szybko nadrobić zmarnowane lata i doszlusować do Europy. Że
nie wszystko od razu? Że mają nadal różne problemy? Normalka. W Polsce wielu
rzeczy do dzisiaj nie zmieniliśmy, zwłaszcza w ludzkiej świadomości.
* * *
Wjechaliśmy z Grecji do Albanii
przez stosunkowo nowe przejście graniczne Qafe Bote – Sagiada Mavromati.
Niewielkie, ale nowoczesne. Polecamy, bo jest stosunkowo rzadko uczęszczane.
Jeśli ktoś wracając z Grecji chce odwiedzić Sarandę i Butrint – to nie ma
lepszego miejsca do przekroczenia granicy. Niestety od helleńskiej strony
dojeżdża się tam asfaltowymi, ale wąskimi, lokalnymi, prowadzącymi przez
pustkowia drogami.
|
Droga łącząca przejście graniczne z Sarandą jest na prawdę dobra... |
|
... ale w samej Sarandzie jest bardzo ciasno. |
Ładna brunetka w eleganckim
mundurze albańskiej straży granicznej, mówiąca biegle po angielsku, sprawdziła
paszporty i życzyła nam miłego pobytu w jej kraju. Wszystko oficjalnym,
pozbawionym wszelakich uczuć tonem, jakiego używają pogranicznicy w całej
Europie. Nasz załadowany po brzegi Forduś nie wzbudził zainteresowania.
|
Ulice albańskich miast bywają bardzo zatłoczone |
|
Samochody i inne pojazdy parkują gdzie się da. Pół biedy jeśli ulica jest szeroka. |
Od granicy do Sarandy prowadzi
wygodna, szeroka, nowa szosa. Gładziutka jak stół. Piękna i pusta. Żeby tak w
Polsce wszystkie takie były. A tyle złego nasłuchaliśmy się, o jakości tutejszych
dróg. Witaj Albanio.
|
Uczestnicy albańskiego ruchu drogowego mają nie tylko koła, ale też nogi. Czasem dwie, czasem cztery. |
|
Saranda. Nie wygląda na biedne, zacofane miasto. |
Albania to państwo, które jeszcze
kilkanaście lat temu było odizolowane od reszty Europy, rządzone przez
dyktatora Hodżę, którego wizerunek, jako swoista atrakcja umieszczany jest
dzisiaj na pamiątkowych kubkach dla turystów, państwo, z którego nie wolno było
wyjechać, w którym budowano tysiące bunkrów na wypadek imperialistycznego ataku.
Dzisiaj jest w tym kraju jeszcze wiele biedy. W miastach straszą bloki z
minionej epoki w stylu gorszym niż nasz, krajowy „późny Gomułka”, brudne,
zaniedbane, obdarte z farby, a czasami i tynku, niczym kamienne slumsy „atakujące”
turystę swoim widokiem. Ale Albania to też nowoczesne, apartamentowce i wspaniałe
hotele. Ich liczba i wielkość bardzo nas zaskoczyła. Tego się nie
spodziewaliśmy. Są nie gorsze niż na Francuskiej Riwierze. Nie jest to
wprawdzie efekt gwałtownego wzbogacenia się Albańczyków, ale rosnącego
zainteresowania tym krajem zachodnich (mówi się też, że mafijnych) inwestorów,
ale widok już użytkowanych i nadal budowanych hotelowych gigantów, na przykład
w Sarandzie, wprost zapiera dech w piersiach. Tylko drogi przez miasta
pozostały stare. Często wąskie, zapchane autokarami i samochodami, pozbawione
odpowiedniej liczby miejsc parkingowych. No, ale zamiast krytykować przyjrzyjmy
się polskim, wielkim osiedlom mieszkaniowym i dróżkom, którymi starają się z
nich codziennie wydostać kierowcy.
|
Albańskia wioska przy drodze, na wybrzeżu |
|
Po kilku godzinach jazdy przez Albanie, takie spotkanie na drodze przestało na nas robić wrażenie |
|
Wjazd na Przełęcz Llogara |
Albańskie drogi – czy się ich obawiać?
Tego obawialiśmy się najbardziej.
Jak nasz, starawy w końcu, Forduś wytrzyma podróż po albańskich, koszmarnych
podobno, drogach? Czytaliśmy o tym na internetowych forach, słyszeliśmy opowieści
osób, które w Albanii były. I rozczarowaliśmy się na plus. W ostatnim czasie
Albańczycy zainwestowali w drogi. Wiele z nich ma nową nawierzchnię, są
poszerzone, naprawdę dobre. Oczywiście
dotyczy to zachodniej, czyli nadmorskiej, intensywnie rozwijającej turystykę,
Albanii. W interiorze, zwłaszcza w górach jest inaczej, drogi są polne lub
szutrowe. Ciągle jeszcze jest dziko, ale podobno uroczo. Nie byliśmy, ale się
wybieramy.
|
Droga na Przełęcz Llogara jest wygodna i bezpieczna... |
|
... a widoki - bajka |
|
Przed Przełęczą Llogara natknęliśmy się na taką budowlę. Miły Albańczyk, właściciel widocznych na zdjęciu osiłków i mułów objaśnił, że kiedyś stacjonowało tu wojsko i był zakaz wstępu, a teraz jest demokracja, wojska nie ma i można chodzić. |
Jednak nie drogi są naszym
zdaniem komunikacyjnym problemem w Albanii, lecz ich użytkownicy. Andrzej,
którego doświadczenie za kierownicą jest ogromne, który przejeździł po Europie
i krajach arabskich tysiące kilometrów radzi: jeśli jesteś początkującym lub niezbyt
doświadczonym „drajwerem” odłóż podróż do Albanii własnym autem na później,
albo bardzo uważaj na drodze. Dlaczego?
|
Drogowe serpentyny wiodące na Przełęcz Llogara... |
|
...i powstające przy tej drodze eleganckie parkingi |
|
Albańska, podmiejska ulica jest ruchliwa i tłoczna |
W Albanii jest dużo nowych
arterii komunikacyjnych, ale mentalność mieszkańców tego kraju jest jeszcze
stara. Autostradę można wybudować w kilka lat, ale tego, co jest w głowach
Albańczyków, ich przyzwyczajeń, w kilka lat się nie zmieni. Spotykali się dawniej
z sąsiadami na ulicy, po drogach pędzili stada swoich zwierząt, – dlaczego dziś
mieliby tego nie robić? Trakty wprawdzie nie są już polne i szutrowe tylko asfaltowe,
ale to dla nich nadal te same trakty. Dlatego właśnie stado kóz pędzone przez
pasterza po autostradzie pod prąd to nic nadzwyczajnego. Wyjazdy z domowych
podwórek wprost na autostradę to norma. Trzeba na to uważać i o tym pamiętać.
|
Kozy - w Albanii, podobnie jak w Grecji są normą. Chcesz jeść fetę, musisz oglądać kozy. |
|
Drogi zachodniej Albanii. |
|
W Sarandzie nowe hotele usiłują wcisnąc wszędzie. |
Zwierzęta hodowlane wybiegające
nagle z krzaków lub zbiegające ze wzgórza na szosę to też w Albanii częsty
obrazek (w Grecji też). Przez kilka dni jazdy po tamtejszych drogach
natknęliśmy się na biegające luzem i bez opieki: osły, konie, krowy, kozy, owce
i nawet jedną, łaciatą, nieźle podtuczoną świnkę. Lazło to „towarzystwo” przed
naszym samochodem spokojnie, nie płosząc się niczym, nie stresując samochodowym
warkotem. Wyraźnie do motoryzacji przyzwyczajone są bestie. My, mieszkańcy Unii
Europejskiej, od wolnej hodowli już odwykliśmy, więc trzeba o tej albańskiej
specyfice pamiętać. Człowiek na osiołku to też częsty obrazek. Są to bardzo
malownicze widoczki, ale na pewno stwarzają zagrożenie w ruchu. Taki kraj.
Chcesz go odwiedzić – zaakceptuj.
|
W Szkodrze, na rondzie są ławeczki |
|
Albania zachodnia |
|
Pasy na jezdni - jak widać nie są niezbędne. |
Również w albańskich miastach trzeba bardzo uważać.
Kierowcy i piesi ruch drogowy traktują
troszkę inaczej niż my, a stosunek do przepisów jest tam po prostu luzacki.
Można powiedzieć, że prawo o ruchu drogowym mają europejskie, ale starają się
by im zbytnio w codziennym życiu nie przeszkadzało. Powszechny jest na przykład
widok samochodów parkujących na pasie ruchu, „na drugiego” (wszystkie miejsca
przy krawężniku są zajęte, a gdzieś stanąć trzeba). Nikomu, nawet tamtejszej
policji to nie przeszkadza, nikt się nie stresuje nawet, jeśli wywołuje to
zator na drodze. Byliśmy w Sarandzie (droga przez miasto jest tam wąska i
zatłoczona) świadkami sytuacji, w której kierowca taksówki zaparkował na środku
pasa drogowego (przy krawężniku wszystkie miejsca były zajęte) i rozparty w
fotelu gadał przez telefon. Za nim tłoczyły się turystyczne autokary, próbując
go wyprzedzić na pełnej aut drodze. Stali, czekali, nikt nawet nie zatrąbił.
Taki kraj.
|
Krowy... |
|
...osiołki... |
|
... i jeszcze osiołki... |
|
... o.. i pan z osiołkiem |
|
Czyżby samotna krowa w górach...? |
|
Tak, to samotna krowa w górach. |
|
Oooo, wcale nie samotna... |
|
... i jest też owieczka. |
W Szkodrze jest rondo, ładne i
wyraźnie nowe. Nie wiedzieć jednak, po
co na owym rondzie postawiono wypoczynkowe ławeczki. Przecież – przynajmniej teoretycznie
- pieszy nie ma tam wstępu. To szkoderskie rondo, to jedyne miejsce w Albanii, w
którym andrzejowe nerwy, jak to się zwykło mawiać, puściły. Wiązanka, którą
puścił nie nadaje się do publikacji. Co go tak zdenerwowało? Tłok na rondzie –
nie. To, że pasy wyznaczone na jezdni nikogo nie obchodzą, każdy jedzie „na
skróty” – też nie. Rowerzysta lawirujący między autami, usiłujący przejechać
rondo w poprzek i na skróty, w dodatku pod prąd – to jeszcze wytrzymał. Dwie
starsze panie obładowane siatkami pełnymi zakupów z pobliskiego bazaru idące w
poprzek ronda – tak, ale dopiero, gdy na środku jezdni zatrzymały się i zaczęły
wymieniać ploteczki. Taka jest Albania.
|
Albańska ulica... |
|
...bywa niezbyt wygodna... |
|
... a pojady najróżniejsze, ale stacje benzynowe są takie jak u nas. |
Dziurawe, albańskie drogi – prawda czy mit?
I prawda i mit – tak można na to
pytanie odpowiedzieć jednym zdaniem.
Główne drogi, łączące
miejscowości turystyczne są już w większości nowe. Na przykład nadmorska trasa prowadząca
z Sarandy do Vlore przez Przełęcz Llogara. Niezwykle malownicze serpentyny
wspinają się na wysokość blisko 1030
m.n.p.m. Jeden z piękniejszych widoków w Europie.
Jeszcze kilka lat temu dobry asfalt był tylko na zakrętach tej powstałej w
latach dwudziestych ubiegłego wieku drogi – tak przynajmniej mówił nam spotkany
Albańczyk. Dzisiaj droga jest nadal stroma (to przecież Góry Cika), ale dobra i
bezpieczna.
Inna sprawa to podmiejskie ulice
w większości miast, w których byliśmy. Wielkie wyrwy w asfalcie i dziury, w
których można bez problemu zostawić koło to nadal norma. Trzeba uważać. Nam
zdarzyło się omijać nawet studzienki kanalizacyjne bez pokryw. Jeszcze raz przypominamy
– po prostu trzeba bardzo uważać.
|
Są też w Albanii eleganckie arterie - jak wszędzie. |
|
I eleganckie ulice - jak wszędzie |
I już na koniec. W Albanii
byliśmy tydzień. Przejechaliśmy drogami zachodniej Albanii kilkaset kilometrów. Nie widzieliśmy żadnej, podkreślamy, żadnej
kolizji drogowej. Nikt na nas nie zatrąbił, nikt nam nie wygrażał zza
samochodowego okna, nikt nas nie poganiał na drodze. Taki kraj.
|
Pojazd czterokopytny na drodze |
Oczywiście wszystkie nasze uwagi
o jakości albańskich dróg dotyczą Albanii zachodniej. Interior to już inna
sprawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz