Śnieg zniknął, temperatura rośnie, pierwsze wiosenne kwiaty wychodzą spod ziemi, ptaki coraz głośniej śpiewają, a to wszystko oznacza, że wiosna jest coraz bliżej. Czas najwyższy pomyśleć więc o wakacjach i zacząć planować kolejną wyprawę. Zanim jednak zdecydujemy czy będzie to Rumunia, czy może inna część Europy proponujemy kilka wspomnień z ubiegłego roku. Zapraszamy do albańskiego Himare.
Albania, Himare, 15 września 2016 roku
Jest cieplutki, wrześniowy
wieczór. Wieje leciutka morska, bryza. Z zapadających powoli nad plażą Livadhi ciemności
dobiega uspakajający szum morskich fal. Plaża Livadhi w Himare to, naszym
zdaniem, jedna z najładniejszych plaż w Albanii. Nie ma tu wprawdzie pięknego
piasku, takiego jak w Polsce, ale są wyszlifowane przez morskie fale kamyki i
cudowny lazur krystalicznej wody.
Siedzimy przy stoliku w
malutkiej, skromnej knajpce na kempingu Moskato. To nie Ritz wprawdzie, ale właściciel
tego malutkiego kawałka Albanii, Vasil, swoim zachowaniem sprawia, że czujemy
się jak Super VIP-y. Dodajmy, że Super VIP-y za super niską cenę. Nocleg we
wrześniu na kempingu Moskato (dwie osoby, samochód, elektryczność i WiFi) to
jedynie 7 Euro. Taniocha.
Każda forma reklamy jest dobra, każdy drogowskaz prowadzi do celu |
Wjazd na kemping Moskato |
Restauracyjka na kempingu Moskato nie jest wielka, ale widok na morze wspaniały |
Na stole ląduje nasza gorąca
kolacja. Pomocnik Vasila, przystojny brunet biegłym władający (tak jak wielu
Albańczyków, w tym jego chlebodawca) angielskim, przynosi potrawy. Mama Vasila usmażyła
Andrzejowi naleśnika, a przede mną pojawia się talerz pełen grillowanych ramion
ośmiornicy. Trzy ogromne, białawe macki, całe w brązowych przyssawkach, prawie
wyłażą z talerza. Zupełnie jak żywe. Na szczęście nie ruszają się. Chłopak,
który wszystko przyniósł, coś do mnie mówi, ale ja, jak zahipnotyzowana, gapię
się na specjał na moim talerzu. Wprost nie mogę oczu od niego oderwać. Andrzej
też się gapi, tyle że na mnie. Pewnie zastanawia się: zje czy ucieknie? Nie odrywając oczu od podanego mi dania skupiam
się w sobie i słucham co nasz kelner chce mi powiedzieć. Coś o tym głowonogu z
talerza może? Aaa, przestrzega bym nie doprawiała już dania. Wszystko zostało
dodane. Sól, zioła, cytryna i cała reszta. Tylko jeść. Smacznego.
Dziękuję bardzo. Chciałam to mam.
Dobrze, że to zwierze nie łypie na mnie oczkiem i nie kłapie dziubkiem.
... ale wybetonowany brzeg wykorzystywany jest jako plaża. |
Jadłam już ośmiornicę. Tydzień
temu w Grecji. Była niezła, ale kawałek do przełknięcia malutki. A teraz przede
mną leży wielka góra z ośmiornicy.
Uwielbiam frutti di mare i jako
osoba ciekawska z natury pakuję do buzi wszystko co trafia pod mój widelec (inaczej
niż Andrzej - stąd ten naleśnik), ale danie przede mną jest i ogromne, i dziwaczne.
Szkoda, że nie wzięłam z samochodu aparatu fotograficznego. Nie będzie zdjęć. Trudno.
Dyskretnie zeskrobuję nożem z ramion głowonoga przyssawki starając się, by
siedzący obok, zajadający się mulami Niemcy nie zobaczyli mojego wahania. Zeskrobuję,
bo jak mi się to to do podniebienia przyczepi to … żołądek z pewnością puknie o
zęby.
Nadmorska droga z południa Albanii do Himare jest bardzo malownicza |
Lokalna hodowla kóz nieopodal kempingu Moskato w Himare |
Zmrok zamienia się powoli w noc.
Nie widać już górującego nad kempingiem Moskato i plażą Livadhi starego Himare.
Kamienne, proste, przylegając do skalnego zbocza domki, niezwykle malowniczo
prezentują się na tle błękitnego nieba. Z dołu trudno jednak dostrzec, że
większość posesji to niezamieszkane ruiny spoglądające na lazurowe Morze
Jońskie pustymi oczodołami bezszybych okien. Po upadku w Albanii komunizmu, w
1992 rok, wielu Himariotes (czyli mieszkańców tego regionu) wyemigrowało do
Grecji. Może to jest przyczyną takiego stanu rzeczy. A może po prostu
Himariotes wolą mieszkać w nowych i nowoczesnych domach.
Z kempingu Moskato jest piękny widok na stare Himare |
Wiele domów w starym Himare jest już zrujnowanych ... |
... ale nadal wyglądają bardzo malowniczo |
Kemping Moskato ze starym Himare w tle |
Chłopak, który przyniósł nam
jedzenie podsyca teraz żar w wielkim grillu. Ogromna czarna, metalowa rynna
pełna jest czerwieniejącego węgla rozgrzewanego podmuchem powietrza z suszarki
do włosów (fajny patent). Biorę na widelec kawałek ośmiornicy i pakuję do ust. Chwila
niepewności. Zaciekawione spojrzenie Andrzeja i… jest dobra. Nawet bardzo
dobra. Szybko zapominam o przyssawkach i zajadam zwierzaka popijając wszystko winem.
Mięso jest bardzo delikatne. Nie przypomina ryby, nie jest też gumowate,
chociaż większość ludzi – nie wiedzieć czemu - uważa, że takie powinno być. Objadam
się okropnie. Rozpoczyna się nasza pierwsza noc na albańskiej ziemi, w kraju,
który jeszcze miesiąc temu był dla nas wielką i niepokojącą niewiadomą. Teraz
czujemy się tu jak w domu.
Z drogi widać wieżę prawosławnego kościoła w Himare |
Piękna plaża Livadhi w Himare |
Na kempingu Moskato rosną drzewa oliwkowe |
Nowe miasto Himare leży kilka
kilometrów na południe od miejsca w którym siedzimy. Wiedzie przez nie
nadmorska droga SH8 łącząca Sarandę z Vlorą. Himare to bardzo ładna, turystyczna
miejscowość, w której jest wiele nowych hoteli i pensjonatów. Jest już druga
połowa września i wyraźnie widać, że o tej porze roku sezon dobiega tu końca. Kilka
godzin temu, gdy tam byliśmy szukając noclegu słońce prażyło, woda zachęcająco
wabiła chłodnym błękitem, ale plaże były praktycznie puste, liczne knajpki zresztą
też.
Do zatrzymania samochodu w centrum miasteczka zachęciła nas spora
tablica z napisem Kamping, Campers, Caravans. Zaparkowaliśmy więc samochód przy
plaży, przeszliśmy przez niezbyt szeroką w tym miejscu jezdnię i weszliśmy na
teren owego kempingu. Wyglądał jak wymarły, tylko w oddali stało kilka krzywo rozbitych
namiotów. Poza tym zupełnie pusto. Nie przypadło nam to miejsce do gustu, chociaż
tutejsze plaże, liczne knajpki i cała okolica zachęcała do pozostania. Ale cóż, nawet nie wiedzieliśmy którędy wjechać na
zadrzewiony plac, czy w ogóle wolno tam wjechać, gdzie szukać właścicieli, nie
widać było przyłączy elektrycznych, nie zauważyliśmy kempingowych gości. Całość
niezbyt atrakcyjna i szczerze mówiąc pomyśleliśmy, że kemping jest w
likwidacji. Ale może był to tylko efekt końca sezonu. Dziewczyna zamiatająca
chodnik przed jedną z restauracji powiedziała, że kilka kilometrów dalej, przy
plaży Livadhi są inne kempingi. Nowe Himare jest na prawdę nowe |
Nadmorski bulwar w Himare jest ładny i czysty, tylko w połowie września już pusty |
Plaża w Himare we wrześniu |
Domy w Himare |
Nie będziemy
ukrywać, że wybierając się do Albanii zastanawialiśmy się jakie będą tamtejsze
kempingi, czy będą nam odpowiadać, jaki jest ich standard, czy przypominają
polskie, niemieckie, włoskie, czy może są to jedynie pola namiotowe, nie
strzeżone, bez zwyczajowych udogodnień? Nie znaczy to oczywiście, że
potrzebujemy super wygód, ale nie ukrywamy, że elektryczność bywa niezbędna,
woda przydatna, a WiFi mile widziane. Z powodu tych niepewności pierwszy plan
naszej bałkańskiej wyprawy zakładał zaledwie jeden nocleg w Albanii. Tak na
wszelki wypadek. Wprawdzie nasza kuzynka, która to państwo odwiedziła z mężem
parę razy była z turystycznej infrastruktury zadowolona, ale większość
znajomych zadawała jedno pytanie: czy wy się nie boicie tam jechać? Jeśli cię
tak ludzie zapytają kilkanaście razy, to zaczynasz się zastanawiać: a może mają
rację, może faktycznie jest się czego obawiać? Oj, stereotypy, stereotypy.
"Nasz" kawałek kempingu Moskato |
Ośmiornica
zniknęła z talerza, naleśnik też. Siedzę przy stoliku i patrzę na ukrywające
się w ciemności morze, a Andrzej rozmawia z Polakami, którzy przed chwilą przyjechali
na kemping Moskało po wodę. Mają spore zbiorniki w swoim, przystosowanym do
podróży samochodzie. Ich znajomi zanocują na „naszym” kempingu, a oni,
szczęśliwi posiadacze auta z napędem na cztery koła, jadą spędzić noc nad samym
morzem, na dzikiej plaży. Dwaj kilkuletni chłopcy z blond czuprynami, prawdopodobnie
ich synkowie, radośnie podskakują przy grillu. Szczęściarze.
Plaża Livadhi |
Tak witają nas na kempingu Moskate |
Polska rodzina
odjeżdża, a my udajemy się do pobliskiego sklepiku. Jest niewielki, ale nieźle
zaopatrzony. Nazywa się Market Dhimitri. Prowadzi go Grecja rodzina. Dziewczyna,
która trzy godziny temu siedziała przy kasie obiecała przygotować dla nas dużą
butelkę (były tylko malutkie) miejscowej oliwy. Uwielbiam oliwę, taką swojską, tłoczoną
w gospodarstwach, przez panie domu. Kupowaliśmy ją we Włoszech, w Chorwacji, w
Grecji, teraz czas na albański produkt. Miła sprzedawczyni chwali się, że zimą
jej mama sama wyciska oliwki.
Oliwki w Himare |
Przed sklepem rozsiadła
się cała rodzina. Wymieniają pewnie wrażenia z mijającego dnia. Butelka z
zielonkawo-złotym, gęstym płynem już na nas czeka. Plastikowa, po Fancie, ale z
boku przyklejona jest karteczka z odręcznym napisem: „From Himara with love”.
Miłe. Zimą polewając nią sałatki będziemy przypominać sobie to piękne miejsce i
przemiłych ludzi. Płacimy i wychodzimy.
Już połowa oliwy z Himare została zjedzona. Możemy potwierdzić - jest pyszna. |
Jest już ciemno. Jeszcze rzut oka na Morze Jońskie i … czas spać.
* * *
Trzy noce spędziliśmy na
albańskich kempingach. Zapewniamy: są takie jak w całej Europie, jak w
Niemczech, Szwajcarii, Austrii, Grecji, Francji, czy Włoszech. Są też tańsze.
Przynajmniej na razie.
Oto kilka informacji dotyczących
kempingów, w okolicach Himare:
Kemping Himara - to ten w samym Himare. Tak na
prawdę nie wiemy czy jeszcze działa.
Adres:
Livadh Beach
SH8,
Telefon:
+355673122122
Mail: campingkrane@yahoo.com
Przed wyjazdem na Bałkany
nawiązaliśmy kontakt mailowy z kempingiem Kranea. Podobnie ja Moscato, położony
jest przy pięknej plaży Livadhi w Himare. Ma wyznaczone place biwakowe,
rozdzielone roślinnością. Głód można
zaspokoić w małej restauracyjce.
Kemping jest niewielki, rzec
można kameralny i naprawdę ładny. W połowie września było tylko kilka wolnych
placów więc pewnie również popularny. Właściciele Utworzyli też niezłą stronę
internetową. Dlatego jeśli ktoś chce tam spędzić wakacje radzimy rezerwować
miejsca.
Ceny nie są jeszcze wysokie.
Według cennika z ubiegłego roku za dwie osoby, naszego Forda Galaxy, w którym
śpimy i elektryczność zapłacilibyśmy 12 Euro. To blisko połowę ceny podobnego
kempingu w Grecji.
Byliśmy tam, zobaczyliśmy i
zrezygnowaliśmy. Dlaczego? Bo proponowano nam miejsce kempingowe było w pełnym
słońcu, a kilka zacienionych przeznaczono jedynie dla kamperów. Drobiazg, ale
nas zniechęcił.
Kemping Moskato pod koniec sezony jest pusty. |
Gdzie niegdzie jest troszkę bałaganu... |
...ale Polaków witają wspaniale |
Kemping Moskato jest kamienisty, więc miłośnicy namiotów powinni zabrać ze sobą młotek do wbijania śledzi... |
...plaża też jest kamienista, ale piękna i z widokiem |
Kemping Moskato – nie ma
własnej, internetowej strony, a szkoda.
Kemping Moskało położony jest
przy tej samej plaży Livadhi co kemping Kranea. Tu spaliśmy i polecamy to
miejsce, chyba, że ktoś uwielbia eleganckie luksusy. My wolimy lokalny koloryt.
Nie ma na kempingu Moskało
eleganckich, dużych łazienek, ale jest kilka nowo postawionych pryszniców i
toalet. Zrobione może trochę chałupniczym sposobem, są jednak nie zniszczone, bardzo
czyste, a woda płynie z kranów gorąca. W sezonie, gdy gości nocuje tu wielu może
być tłok, ale to nie tutejsza specyfika, na wielu europejskich kempingach bywa
podobnie.
W okolicach Himara - jak wszędzie w Albanii - widać bunkry |
Za tydzień zaprosimy Was do
Orikum, antycznej miejscowości po którym kiedyś Juliusz Cezar chadzał, a
dzisiaj chodzi wojsko, archeolodzy i oczywiście my: dziadki w podróży.
P.s.
Czy ktoś wie jak przyrządzić taką ośmiornicę. Jeśli tak to proszę o
podpowiedź. Chcielibyśmy powspominać nad talerzami.