poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Nie ma jak Wielkanoc w podróży



Święta, Święta i po Świętach, jak to mówią.
Były jaja, były galarety, było pieczyste, były pasztety. Za dużo oczywiście. Oj, dużo za dużo.
Ale były też podróże. Świetnie bowiem owe wielkanocne wyjazdy robią na kłopoty gastryczne. Nawet najkrótsza podróż pozwala nie tylko zaczerpnąć wiosennego powietrza, rzucić okiem na budzącą się do życia przyrodę, ale przede wszystkim oderwać się od stołu i talerza. 
Od kilku lat staramy się w Wielkanocne Święta wyjechać z domu. 

W 2014 roku, na przykład, postanowiliśmy spędzić Niedzielę Wielkanocną w Kazimierzu Dolnym: 

Wąwóz Korzeniowy w okolicach Kazimierza Dolnego.

Nie jest to prawdziwy wąwóz, a tak zwana głębocznica czyli zagłębienie powstałe w skutek poprowadzenia tędy drogi.

Atrakcją tego miejsca są widoczne, fantastycznie powyginane korzenie drzew.

Wąwóz Korzeniowy zwany też Korzeniowym Dołem ma około siedmiuset metrów.

I na prawdę warto go zobaczyć.

W 2014 roku Niedziela Wielkanocna była deszczowa, więc świąteczne śniadanie zdjedliśmy nad Wisłą, ale w samochodzie.

Stolik i krzesełka zmieściły się rozstawione w naszym Fordusiu.

Kazimierz Dolny i jego kogucik
*  *  *
W zeszłym roku obserwowaliśmy ptaki nad Biebrzą:
Nad Biebrzą podziwialiśmy łąbędzie, ...

... ich grację...

... i piękno.

Biebrza wiosną.

Przygotowania do wielkanocnego śniadania.

Była nawet sałatka jarzynowa ...

... i żurek z kiełbaską.
  
Wiosenne rozlewiska Biebrzy. 
Bocian, wtedy jeszcze samotnie oczekiwał partnerki.


W tym roku wypiliśmy kawkę w barze „Pod kwitnącą czereśnią” niedaleko Czerska:

Kawa i ciasto w barze "Pod kwitnącą czereśnią".

Kwitną czereśnie.

Pięknie kwitną.

Czereśniowy sad wiosna.

Jak panny młode.

Kwitną też miodunki.

Wiewiórki szukają zakopanych zapasów.

"Rudas" na drzewie.

Bociany już w parach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz