Jeśli
będziecie w Albanii, jeśli znajdziecie się w okolicach Vlory koniecznie
odwiedźcie Orikum. To kawałek europejskiej historii zamkniętej w kamieniach
ukrytych na nadmorskim wzgórzu, historii pilnowanej przez albańska armię i
międzynarodowe siły wojskowe. Brzmi dziwacznie? Owszem, ale jakie to
ekscytujące.
|
Na spokojnych wodach Zatoki Vlorskiej zacumował żaglowiec. W tle ciemne wzgórza Półwyspu Karaburum |
Przez
Albanię mieliśmy zaledwie przemknąć wracając z Grecji do Polski. Z braku czasu
nie planowaliśmy dłuższego pobytu, chcieliśmy tylko rzucić okiem na ten malutki,
przycupnięty nad Adriatykiem i Morzem Jońskim kawałek Europy. Z okna pędzącego w kierunku
domu samochodu.
To
był błąd. Już to wiemy. Zachwyceni Albanią wydłużamy więc pobyt w kraju Ilirów
z dwóch do czterech dni (na więcej brakuje czasu) i tylko dlatego nie omijamy
Orikum. Jest to fascynujące miejsce, zwłaszcza dla osób pasjonujących się
archeologią. Jeśli jednak ktoś liczy, że zobaczy tu drugie Pompeje, czy chociażby
Butrint, to jest w błędzie. Orikum to miejsce, które dopiero zaczęto odkopywać,
wydobywać z mroków.
|
Plaże w okolicach Orikum są bardzo ładne |
Współczesne
miasto, o tej samej co antyczny poprzednik nazwie, leży jakieś piętnaście
kilometrów na południe od Vlory. Jest to przyjemna, otoczona wzgórzami nadmorska
miejscowość turystyczna, której niewątpliwym atutem są szerokie ulice i ładne
plaże. Jest druga połowa września i po turystach już prawie nie ma śladu.
Jedynie nieliczne, trzcinowe parasole nad wodą i ostro świecące Słońce
przypominają, że jeszcze mamy lato.
|
Droga do Orikum. W oddali widoczna Zatoka Vlorska i Półwysep Karaburum |
|
Wjazd do współczesnego miasta |
|
Współczesne Orikum to ruchliwe, turystyczne miasto |
|
Orikum |
|
Nagrzewanie wody promieniami słonecznymi jest popularne zarówno w Grecji jak i w Albanii |
Mijamy
miejską zabudowę i docieramy do wybrzeża. Szeroka ulica kończy się przy samej plaży,
ale wąska, asfaltowa droga skręca w lewo, więc my również. Informacje
przeczytane w przewodniku po Albanii autorstwa Stanisława Figla mówią, że
trzeba jechać wzdłuż wody, w kierunku widocznego w oddali Półwyspu Karaburum.
Jedziemy. Z lewej strony, za niewielkimi knajpkami do których zaglądają od
czasu do czasu ostatni, tegoroczni wczasowicze, widać coś jakby zaniedbane łąki
lub trzcinowiska. Starożytnego miasta ani śladu. Półwysep Karaburum rośnie w
oczach, coraz wyraźniej rysuje się w oddali port albańskiej marynarki wojennej
Pasha Liman. Nagle stop, drogę zagradza szlaban. Dosłownie. Teren strzeżonych
jest przez wojskowe służby wartownicze. Zupełnie jak u nas, na Helu w czasach
minionego, jedynie słusznego ustroju.
|
Plaża w Orikum przy wjeździe na tereny jednostki wojskowej |
Andrzej
zatrzymuje Fordzia, bo taranowania obiektów militarnych nie planowaliśmy. Poza
tym panowie żołnierze są pewnie uzbrojeni czego raczej sprawdzać nie będziemy. No
i starożytnego Orikum nigdzie nie widać. Stoimy na środku drogi, jakieś
trzydzieści metrów przez szlabanem i zastanawiamy się co dalej, no bo jeśli nie
tu, to gdzie jest to Orikum.
Nagle
z małej knajpki po lewej wybiega korpulentny facecik w średnim wieku. Podchodzi
do nas i z ujmującym uśmiechem pyta: czy my do „archeological site”?
No
owszem, właśnie tam.
Na
to on, że wstęp kosztuje 200 leków od osoby (niecałe 6 złotych i 50 groszy).
Stoi przy aucie i uśmiecha się pytająco.
Andrzej
patrzy na mnie, ja na niego. Kupujemy dwa bilety. Jeśli to naciągacz to dużo
nie stracimy, ale jeśli nie to ciekawe gdzie nam każe iść? Z prawej woda, z
lewej knajpka w której pan bileter urzęduje i trzcinowiska, a przed nami wojsko
i port wojenny. Płacimy i pełni emocji czekamy co dalej.
Korpulentny
facecik prosi o paszporty. Spisuje nasze dane. Uprzejmie dziękuje, wręcza dwa
bilety i każe czekać. Jak nic Orikum jest na terenie bazy wojskowej. Tego nie
wiedzieliśmy i czujemy się trochę skonfudowani. To przecież wojsko. Uzbrojone.
Chęć obejrzenia miejsca, po którym przechadzał się Juliusz Cezar jednak przeważa.
|
|
Pan
Bileter chwilkę rozmawia z wartownikami i szlaban podnosi się do góry. Dowiadujemy
się, że mamy jechać przed siebie dwa kilometry, a następnie skręcić w lewo. Korpulentny
facecik życzy miłego zwiedzania, a my wjeżdżamy na albańskie tereny militarne.
O wojsku w przewodniku nic nie było więc jesteśmy nieco speszeni. Ale wygląda
na to, że nikt na nas nie zwraca uwagi. Jedziemy lądowym przesmykiem oddzielającym
Zatokę Wlorską od Laguny Pasha Limanit. Po prawej stronie ciągnie się morskie
wybrzeże umocnione przed niszczycielską siłą fal resztkami małych bunkrów,
które tu zwieziono z okolicznych terenów. Śmiesznie wyglądają te małe „betonowe
domki” wrzucone do wody. Po lewej stronie stoją troszkę zaniedbane, wojskowe baraki
i namioty. Porozbierani do pasa żołnierze krzątają się w upale zajęci swoimi wojskowymi
sprawami, zupełnie obojętni na jadący drogą samochód z dwójką turystów. Sprawdzamy
na liczniku przejechany dystans: kilometr, półtora, dwa. Port wojenny Pasha
Liman i ciemne wzgórza Karaburum rosną w oczach. Korci mnie by sięgnąć po
aparat fotograficzny, ale obiektów wojskowych się nie fotografuje. Wreszcie
docieramy do zapowiadanego skrętu w lewo. Zwykła, polna dróżka, w dodatku
zatarasowana przez sporą grupę przystojnych brunetów w mundurach. Na pewno
Albańczycy. Machamy przez szybę kupionymi biletami i panowie wojsko jak za
dotknięciem czarodziejskiej różyczki rozstępują się na boki. Jedziemy dalej.
|
Droga do wykopalisk w Orikum |
|
Te bunkry pamiętają pewnie dyktatora Envera Hodżę i stacjonujące tu niegdyś bratnie wojska |
Droga
jest gruntowa, nie za szeroka, po obu stronach porośnięta krzakami. Z prawej
mijamy typowy, albański bunkier w całkiem niezłym stanie, po lewej zakrzaczone
wzgórze z białych kamieni. Domyślamy się, że to pozostałości Orikum, a białe
skały to resztki miasta. Można nawet zobaczyć coś co przypomina schody. Droga
skręca lekko w lewo i wyjeżdżamy na trawiastą łączkę. Andrzej zatrzymuje
Fordzia pod drzewem, przy którym zbito z desek drewniany stolik, prawdopodobnie
postawiony dla wygody turystów. Jest też tablica informacyjna. Można przeczytać
kilka zdań o historii tego miejsca.
|
Po lewej stronie gruntowej drogi widzimy to co kiedyś było antycznym Orikum |
|
Mury antycznego Orikum? Być może. |
Rozglądamy
się w około. Przy zamkniętym na trzy spusty, podniszczonym budyneczku dwaj
żołnierze rozciągają na trawie kawałki jakiś tkanin. Wygląda jakby chcieli to coś
rozplątać i wysuszyć. Nawet na nas nie patrzą. Przed nami rozpościerają się
mieniące się w Słońcu wody Laguny Pasha Limanit. Zbiegamy po niewielkim zboczu
na sam brzeg. Część starego Orikum jest pod wodą. Widać białe skałki znikające
pod błyszczącą w świetle słońca taflą laguny. Wszędzie leżą kawałki starych,
glinianych naczyń. Starożytność na wyciągnięcie ręki. Z krzaków wyłania się
nagle dwóch, opalonych, gołych facetów w jednakowych, mokrych gatkach. Wojsko
ma wolne i widać zażywało przed chwilą orzeźwiającej kąpieli w ciepłych wodach
laguny. Miło się uśmiechają, pozdrawiają. Rozmawiają czystą angielszczyzną.
Pewnie Anglicy z wojsk ONZ, które - zdaniem Andrzeja - też tu stacjonują.
|
Zbiegamy w kierunku wody. W lagunie skrywa się dzisiaj spora część antycznego Orikum |
|
Ze szczytu wzgórza, będącego niegdyś antycznym miastem widać groblę, którą jechaliśmy |
|
Po lewej Zatoka Vlorska, po prawej Laguna Pasha Limanit, w dole pracują archeolodzy |
Zamykamy
samochód i wspinamy się pod górę. Naszym
oczom ukazują się w całej krasie wykopaliska archeologiczne. Spora grupa ludzi
krząta się wokół wykopów. Nasze pojawienie się natychmiast zwraca ich uwagę. Od
grupy dyskutujących mężczyzn odrywa się niewysoki blondyn. Pyta skąd jesteśmy,
chętnie udziela informacji upewniwszy się najpierw w jakim języku ma do nas
mówić. Wybieramy angielski. Dowiadujemy się, że są to wykopaliska prowadzone od
kilku lat wspólnie przez Albańczyków i Szwajcarów.
|
Kiedyś uważano to za amfiteatr, dzisiaj wiadomo, że to starożytna fontanna |
|
Fontanna w Orikum |
|
Na dole fontanna, a w górę prowadzą schody |
|
Orikum powoli odsłania swoje tajemnice |
|
Archeolodzy mają przerwę |
Orikum
to naprawdę starożytne miasto. Tętniło życiem już w szóstym lub siódmym wieku
przed naszą erą. Miało idealne, na styku Morza Jońskiego i Adriatyckiego,
położenie dlatego Rzymianie korzystali z istniejącego tu portu. Po jego ulicach
chadzał Juliusz Cezar. Przybył on do Orikum ze swoimi legionami w latach
czterdziestych pierwszego wieku przed naszą erą, goniąc za Pompejuszem Wielkim,
którego pragnął zniszczyć, by przejąć władzę nad rzymskim imperium. Przebieg tej
wojny powinien być znany wszystkim, którzy chociaż troszkę liznęli w szkole
historii. Nie zagłębiając się więc w szczegóły przypominamy tylko, że ten
bratobójczy konflikt kiepsko się dla Pompejusza skończył. Jednak gdy statki
Cezara przybijały do iliryjskiego wybrzeża niedaleko pobliskiego Palase,
Pompejusz jeszcze nieźle się trzymał i planował likwidaję zbliżającego się
przeciwnika. Nie udało się. Cezar z wojskiem przeszedł przez Przełęcz Llogara
(Palase leży na południe od Orikum) zwaną odtąd również Przełęczą Cezara i
zajął Orikum oraz Apolonię, których mieszkańcy bez walki poddali swoje grody. Działo
się tu kiedyś, oj działo.
|
Pod Palase wylądował 4 stycznia 48 r.p.n.e. Juliusz Cezar ze swoimi legionami |
|
Z Przełęczy Llogara zwanej też Przełęczą Cezara widać wody Morza Jońskiego. To gdzieś tutaj dobiły do brzegu statki Juliusza Cezara |
Dzisiaj
też jest spory ruch. Archeolodzy zajęci są swoją pracą, a my, pożegnawszy
szwajcarskiego informatora, oglądamy to co pozostało z tętniącego niegdyś życiem miasta.
Niewiele
do tej pory odkopano. Orikum odnalazło rosyjskie wojsko w latach
pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy w pobliskim porcie stacjonowały ich
„bratnie” okręty. Pokopali tu wówczas troszkę ich archeolodzy i odkryli coś nad
czym właśnie stoimy. Uznano to za antyczny amfiteatr. Archeolog, z którym
rozmawialiśmy powiedział jednak, że to była pomyłka. Obecnie, po
dokładniejszych badaniach wiadomo, że to fontanna lub rodzaj zbiornika na wodę.
|
Pozostałości budynków w Orikum |
|
Miejsce pracy archeologów. W oddali widać pozostałości zabudowań dawnej jednostki wojskowej |
|
Praca archeologów jest niczym poszukiwanie skarbów |
Podchodzimy
do młodej kobiety rysującej coś przy rozkopanym zbiorniku. Wyjaśnia nam, że na plan
archeologicznego stanowiska nanosi wszystkie fragmenty ceramicznych naczyń i
cegieł, które się tu znajdują. Archeologia to fascynujący zawód, ale żmudny,
czasochłonny i z pewnością dla ludzi cierpliwych. Zanim odkopie się
przysłowiowy „grobowiec Tutenchamona” trzeba się bardzo natrudzić. Idziemy
dalej. Pogoda nam sprzyja. Słońce mocno świeci, wiec białe kamienie Orikum
wydają się jeszcze bielsze i bardzo błyszczące. Oglądamy pozostałości domów,
cystern na wodę, miejskiej kanalizacji. Kiedyś musiało być tu bogato. Patrzymy
z góry na widocznych na brzegu laguny żołnierzy zajmujących się tym czym zwykle
wojsko zajmuje się w koszarach. Pewnie dzięki od lat stacjonującym tu żołnierzom
stanowisko archeologiczne Orikum jest zachowane w tak dobrym stanie. Miało
przecież niezłą ochronę przez te lata. Nadal ma.
|
Czy po tych schodach wchodził ponad dwa tysiące lat temu Juliusz Cezar? Miło jest pomyśleć, że tak. |
|
Rynsztok? Wodociąg? |
Pod
górę prowadzą świetnie zachowane, szerokie, białe schody. Idziemy. Czy to tędy
wchodził Juliusz Cezar ze swoją świtą? Jest spore prawdopodobieństwo, że tak.
Czujemy się miło połachotani przez wielką historię.
|
Antyczne Orikum dzisiaj: 1/antyczne mury schodzące do wody
2/Fontanna 3/stare, północne wejście 4/domy, mury i schody 5/wejście na akropol 6/budynek w typie monopteru, czyli światyni na planie koła 7/ołtarz Dionizosa |
Dzisiaj
stare Orikum wydaje się zaledwie niewielkim wzgórkiem, ale trzeba pamiętać, że
duża część miasta znikła pod wodami laguny. Co może skrywać woda i muł?
Skarby, czy tylko kamienie?
|
Plaże w okolicach Orikum i Vlory są bardzo urokliwe |
|
Wrzesień w Albanii |
Archeolodzy
w skupieniu pracują. Ciekawe co odkryją. Jakie artefakty? Coś
fascynującego, może dawne rzeźby? Będziemy śledzić doniesienia dotyczące tych
wykopalisk. Pracy dla archeologów nie zabraknie z pewnością przez wiele lat.
|
Nadmorska droga do Vlory |
|
Wybrzeże w okolicy Orikum |