niedziela, 23 czerwca 2019

Ser, fajans i butelka lejdejska, czyli miasta zachodniej Holandii


Dla przeciętnego Polaka Holandia to depresja, ser i wiatraki. Dla nas to przede wszystkim woda, woda, woda i rowery, rowery, rowery, acha i jeszcze....  rowery😄😄😄. 
A holenderskie miasteczka? Są może troszkę monotonne, lecz potrafią zauroczyć. Zwłaszcza Delft.

Lejda to miejsce urodzenia Rembrandta i... butelki lejdejskiej ( kto nie pamięta co to takiego odsyłam do encyklopedii).








 Delft jest uroczym miasteczkiem słynącym z produkcji fajansu dekorowanego w kolorach niebieskim i białym. W VII wieku była to po prostu imitacja chińskiej porcelany. Taka porcelana chińska dla ubogich.











 Z czego słynie Gouda chyba nie trzeba wyjaśniać.






środa, 19 czerwca 2019

Wpuszczeni w kanał czyli Amsterdam


Szału nie ma. Amsterdam to naszym zdaniem miasto mocno przereklamowane. Dlaczego? Napiszemy o tym na naszym blogu po powrocie do domu. Na razie kilka zdjęć.

















wtorek, 18 czerwca 2019

Flevoland - majstersztyk wodnej inżynierii


Flevoland to najmłodsza prowincja Holandii. Powstała 1 stycznia 1986 roku i jest efektem gigantycznej pracy wykonanej w celu wyrwania morzu kolejnego kawałka ziemi. Wybudowana przed II wojną światową zapora Afsluitdijk odciąła od morza Północnego jedną z jego zatok,  zmieniając ją w jezioro IJsselmeer. Holendrzy planowali osuszyć cały ten obszar. Jak na razie powstały trzy poldery. 

Po lewej Markermeer, po prawej polder Flevoland, a po środku droga
Polder Flevoland to wiatraki, pola uprawne, jeziora i kanały





Ziemia uprawna pełna jest muszelek (wszak to dawne morskie dno)

Powstało i nadal powstaje wiele nowych osiedli. Niektóre wręcz na wodzie (dom z lewej). Ciekawe jak oni radzą sobie z komarami.

Różnica poziomów między polderem, a jeziorem Markermeer to około 6 metrów, co pokazuje ta śluza.

Na polderze powstały liczne farmy. Małe domki otoczone gigantycznymi polami.

Pola, wiatraki i farmy - a kiedyś Morze Północne




poniedziałek, 17 czerwca 2019

Rowerowa Holandia


Dziadki znowu w drodze. Tym razem w Holandii. Utrecht (pewnie nie tylko) to miasto, w którym zrobienie fotki, bez roweru w roli głównej jest prawdziwą sztuką. Dzisiaj tylko kilka zdjęć. Więcej wrażeń po powrocie do domu.