czwartek, 8 grudnia 2016

Zachęta dla starszaków


Koloseum

Dzisiaj coś dla starszaków.
Ludzi urodzonych w latach pięćdziesiątych i marzących o zwiedzaniu świata.
Ludzi uważających jednak, że na realizację pragnień kasy mają za mało, a lat za dużo.
Nie są to podróżnicze wspomnienia, nie są to też porady, to jest zachęta.

Imperator Andrzej w Rzymie
Italia – kraj piękny i fascynujący przyciągał nas zawsze jak magnes. Kanały Wenecji, po których z cichym pluskiem wioseł suną gondole; zatrzymane w czasie, leżące u stóp Wezuwiusza starożytne miasto Pompeje; tonące w słonecznym blasku, olśniewające krajobrazy wybrzeża Amalii; Neapol miasto podobno warte życia i wszystkie włoskie miasta, stare, cudownie klimatyczne – zobaczyć to na własne oczy – o tym marzyliśmy. No i Rzym. Bardzo chcieliśmy jak Juliusz Cezar pochodzić po Forum Romanum, zobaczyć Koloseum, na arenie którego walczyli o życie i sławę  gladiatorzy, wrzucić pieniążek do fontanny di Trevi, usiąść na Hiszpańskich Schodach, napić się kawy w sławnej kawiarni El Greco i oczywiście odwiedzić grób naszego Papieża w Watykanie. Wiedzieliśmy jednak, że taki wyjazd spełni nasze oczekiwania jedynie jeśli sami go sobie przygotujemy, zorganizujemy i jeżeli potrwa odpowiednio długo. Były chęci. Brakowało, jak to zazwyczaj bywa, pieniędzy. Zaczęliśmy więc odkładać. Po trochu. Powoli. Systematycznie.
Florencja, dziadziniec Pałacu Vecchio
 - w miejscu, w którym stałam robiąc
 to zdjęcie stał Leonardo da Vinci
 rysując powieszonego,
 po zlikwidowaniu spisku Pazich, spiskowca 

Sławny rysunek Leonarda
domena publiczna

Florencja jest zawsze pełna ludzi

Koloseum od środka

Oto dlaczego rzymska kawiarnia El Greco jest sławna. Na jednej ze ścian wisi taka tablica

Pompeje
Po dwóch, czy trzech latach, przy okazji poszukiwania świątecznych prezentów, weszliśmy do sportowego marketu. A tam, na wystawie stał śliczny namiot. Ciemnozielony i błyszczący nowością. Piękny. Dla nas wprost idealny. Miał dużą, podwieszaną sypialnię i wysoki przedsionek, w którym można było swobodnie stanąć, bo łażenie na czworaka w pewnym wieku bywa kłopotliwe. Można było też wygodnie postawić stolik i krzesełka, by wieczorem posiedzieć i odpocząć po trudach zwiedzania. No po prostu istne, wymarzone cudo. Kupiliśmy. Na raty, mimo że kosztował niecałe pięćset złotych. Kasa była potrzebna na wymarzony wyjazd.
Na kempingu w Rzymie

i w Pompejach

i na Półwyspie Gargano
W domu rozstawiliśmy namiot w ogródku. Włożyliśmy materace. Przyglądaliśmy się naszemu nowemu nabytkowi i czuliśmy, że już jedną nogą jesteśmy w Italii. Coś nas jednak nurtowało. Mianowicie: czy to nie głupio kupować namiot w naszym wieku? Stateczniej przecież i wygodniej jest spać pod trwalszym dachem. Z wygodami. Bieżąca wodą w zasięgu ręki. Namiot trzeba codziennie rozbijać i zwijać (na niewielu kempingach planowaliśmy spędzić więcej niż jedną noc). Czy damy radę? Czy dadzą radę nasze kręgosłupy mające już swoje lata? Czy nas nie połamie? Czy nasze żołądki zniosą przez miesiąc mięso z konserw z makaronem (by zaoszczędzić Euro, całą żywność kupiliśmy w Polsce). Wątpliwości były, ale przemożna chęć zobaczenia miejsc, o których do tej pory mogliśmy jedynie poczytać lub, na które mogliśmy tylko popatrzeć w telewizji, zagłuszała niepewność.
Siena

Rzym - schody na plac na Kapitolu

Muzeum Watykańskie

Fontanna Barcaccia i Schody Hiszpańskie w Rzymie

Za mną fontanna di Trevi
Na koniec uspakajająco stwierdziliśmy: przecież zawsze można z trasy zawrócić, wyjazd skrócić lub – jeśli będzie źle - przenocować w hotelu. Postanowiliśmy zaryzykować.
Całe wieczory zliczaliśmy potrzebną kasę: na paliwo, na kempingi, na wstępy do muzeów, na parkingi w miastach, na wakacyjne luksusy czyli na przykład kawę w El Greko w Rzymie, na miejski transport w stolicy Włoch itd. Itd.. Co do grosika. Przeliczałam to wszystko na europejską walutę i sprawdzałam ile jeszcze brakuje. Wreszcie, któregoś, pięknego, sierpniowego dnia poszliśmy do kantoru. Kupiliśmy upragnione Euro.
Chodząc po Via Appia

Zapalamy znicz na Monte Cassino

Zaglądamy do Wezuwiusza
Wreszcie uwierzyliśmy, że jedziemy. Trochę się jeszcze martwiliśmy jak w podróży sprawdzą się nasze „dziadkowe” schorzenia? Jak nasze kości zniosą tyle setek kilometrów na fotelach w samochodzie? Ale już dziesięć minut po opuszczeniu domu o wszystkim zapomnieliśmy. Została tylko  radość z podróży i niecierpliwe oczekiwanie na to co zobaczymy. Nasza stara Nubira dziarsko pomknęła na południe Europy.

Było wspaniale.

Wspominamy ten wyjazd do dzisiaj.

Nie sprawdziły się żadne obawy. To co dokuczało nam na codziennie, natychmiast przestało dokuczać w podróży. W podróży człowiek się cieszy, odpręża, rozluźnia, nie martwi codziennymi problemami, zdrowieje i lat mu natychmiast ubywa.
Stare uliczki Bari tętniom życiem

Uliczki Asyżu

Wenecja
Spróbujcie. 
Zaryzykujcie jeśli uważacie, że wyjazd jest ryzykiem.


Człowiek niezwykle rzadko żałuje tego co zrobił i prawie zawsze żałuje tego czego, mimo chęci, nie spróbował.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz