sobota, 4 lutego 2017

Prosto z mostu czyli powrót na kontynent




9 września 2016 roku 


Nareszcie Słońce „wróciło” na swoje miejsce. Ostatnie kilka dni pochmurnego nieba, deszczów nawalnych, lokalnych powodzi, trąb powietrznych i tym podobnych, niekończących się wybryków pogody mamy nadzieję zostawić za sobą razem z najbardziej wysuniętym na południe naszego kontynentu półwyspem. Po niebie płyną błękitne obłoczki niczym gęsi po babcinym stawie, ale one na szczęście kolejnego załamania pogody raczej nie zapowiadają. Używamy słowa raczej, bo kilkakrotnie w ciągu ostatniego tygodnia mieliśmy nadzieję, że najgorsze jest za nami. Niestety, nadal lało, nadal zalewało, dmuchało i łamało drzewa. Tegoroczny początek września nie dopisał na Peloponezie, dziś jednak opuszczamy niegdysiejsze królestwo mitycznego Pelopsa, więc może pogodowe anomalie zostawimy za sobą. Mimo wszystko jednak żal, bo oznacza to, że półmetek podróży jest już za nami i azymut wskazuje Polskę. Trochę szkoda, Tyle tu jeszcze fajnych i ciekawych miejsc do odwiedzenia. Pocieszające jest jedynie to, że przed nami jeszcze dwa tygodnie bałkańskich doznań. No to w drogę.
*   *   *    
Półwysep Peloponeski połączony jest (a właściwie był) w sposób naturalny z resztą Europy jedynie na wschodzie, poprzez Przesmyk Koryncki. To taki wąziutki kawałek lądu, który znacznie podnosił koszty transportu morskiego w tamtym regonie. W 1893 roku rozkopano, więc przesmyk czyniąc de facto z Peloponezu wyspę. Kanał Koryncki połączył Morze Egejski z Jońskim, a to pozwoliło właścicielom statków zaoszczędzić dwieście mil morskich podróży i co za tym idzie sporo kasy. Nadal jednak na Peloponez można było dojechać jedynie od wschodu. Sto jedenaście lat późnie pomyślano, więc o transporcie lądowym i połączono zachodnią część półwyspu (a właściwie już wyspy) z resztą Europy mostem. I właśnie w kierunku tego mostu zmierzamy.

Wjeżdżamy do Patras
Mijamy Patras. Jest to trzecie pod względem wielkości miasto i drugi port w Grecji. Założył je 14 lat przed naszą erą Oktawian August, rzymski cesarz. Ale to nie jedyna, sławna osoba związana z tym miastem. W drugiej połowie pierwszego wieku naszej ery w Patras stracił życie na krzyżu święty Andrzej. Relikwie Świętego przechowywane są w tutejszej, prawosławnej bazylice.

Kościół pod wezwaniem św. Andrzeja w Patras
źródło: By Michael Paraskevas, CC BY-SA https://en.wikipedia.org/wiki/Patras#/media/File:Patras_-_Agios_Andreas_-_panoramio.jpg
Archikatedra w Patras relikwie św. Andrzeja
źródło: By Napoleon Vier z nl, CC BY-SA 3.0, https://pl.wikipedia.org/wiki/Patras#/media/File:Relikwandreas.JPG
Rezygnujemy ze zwiedzania, ale wjeżdżamy na przedmieścia, bo musimy kupić coś do jedzenia. Jadąc zabudowaną niewysokimi, niezbyt malowniczymi domami uliczką docieramy do nadmorskiej, dwupasmowej promenady. Biegnie przez całe miasto w kierunku mostu łączącego Peloponez z resztą kontynentu. Rozglądamy się w poszukiwaniu sklepu i trafiamy na swojsko wyglądającego Lidla. Jak w domu: parking, sklepowe wózki. Zatrzymujemy Fordusia i dajemy nura między sklepowe regały. Po chwili jedziemy dalej zaopatrzeni w pomidory, paprykę, cebulę, ogórki, oliwki, fetę, kukurydziane pieczywo i wino. Na kolację będzie grecka sałatka.

Przebijamy się przez korki w Patras

Panorama Patras
źródło: 
By AlekH - Patras from Ferry 2003.jpg, en.wikipedia.org, CC BY 3.0, https://pl.wikipedia.org/wiki/Patras#/media/File:Patras_from_Ferry_2003.jpg
Estakady prowadzą nas w kierunku mostu wybudowanego nad cieśniną Rio-Andirio (to nazwy dwóch miasteczek położonych na przeciwległych końcach mostu). Do 2004 roku, by w tym miejscu dostać się na kontynent, trzeba było stracić około pięćdziesięciu minut na promie. Dziś wystarczą niecałe dwie minuty kosztujące niecałe 14 euro.

Most Rio-Andirio wyłonił się przed nami z mgiełki
Most – duma Grecji – prezentuje się na prawdę pięknie. Jest wantowy, czyli podwieszany, ma 2883 metry długości i cztery pylony. Suniemy powoli krętymi estakadami, a on wyłania się nagle z lekkiej mgiełki na tle zielonkawych, kontynentalnych wzgórz. Sięgam po aparat fotograficzny i pstrykam zdjęcia. Przez szybę, trudno. Andrzej jedynie troszkę zwalnia, bo zatrzymywać się tu nie wolno.

Roboty drogowe nie przeszkadzają w podziwianiu pięknej linii mostu

Czyż nie piękny? Jak wielki dinozaur przełażący przez zatokę😄
Most jest wygięty, jakby zgarbiony, leciutki jak wstążka ćwiczącej gimnastyczki. Z daleka przypomina nam troszkę grzbiet małego, białego dinozaura z kostnymi płytami na grzbiecie. Dinozaura wędrującego przez zatokę w kierunku europejskich gór. Oddano go (most oczywiście, a nie przedpotopowego gada) do użytku w sierpniu 2004 roku niedługo przed rozpoczęciem XXVIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Atenach.

Most widziany z brzegu
źródło: By Ylvo z nl, CC BY-SA 3.0, https://pl.wikipedia.org/wiki/Rio-Andirio_(most)#/media/File:BrugPatras.JPG

Charilaos Trikupis, pierwszy pomysłodawca budowy mostu
źródło: Domena publiczna,  https://pl.wikipedia.org/wiki/Charilaos_Trikupis#/media/File:Charilaos_Trikoupis.gif
Nazwany został imieniem wielokrotnego premiera Grecji Charilaosa Trikupisa. To właśnie ten pan wpadł na pomysł, by taką budowlę w tym, a nie innym miejscu postawić. Było to dość dawno, pod koniec dziewiętnastego wieku. Na realizację inwestycja musiała poczekać ponad sto lat, ale się udało. Most stoi, chociaż łatwo nie było i sporo kosztowało. Teren, na którym inżynierowie go posadowili jest terenem sejsmicznym. Trzęsienia ziemi się tu zdarzały, zdarzają i zdarzać niestety będą. Powoduje je uskok tektoniczny, przebiegający rzec by można pod mostem. Dodatkowo podłoże, na który wszystko stoi to nie twarda, lita skała, lecz skalne rumowisko. Brzmi groźnie? Brzmi. Ale inżynierowie obiecują, że ich dzieło przetrwa trzęsienie ziemi do 7 stopni w skali Rychtera. Oby nikt nigdy tego nie musiał sprawdzać.

Wymiary mostu Rio-Andirio
źródło: By Pinpin - self-made with Inkscape from Gefyra Construction, CC BY-SA 3.0, https://pl.wikipedia.org/wiki/Rio-Andirio_(most)#/media/File:Rio_AntiRio_Bridge_Elevation-fr.svg
Tak budowano most Rio-Andirio 
źródło: By GEFYRA - Nikos Daniilidis, CC BY-SA 3.0, https://pl.wikipedia.org/wiki/Rio-Andirio_(most)#/media/File:GEF_10117.jpg
Trzęsienia ziemi nawiedzające od czasu do czasu te tereny narobiły już wcześniej wiele szkód. Przykładem może być historia starożytnego miasta Eliki. Leżało ono nad zatoką Koryncką, na półwyspie Peloponeskim. Było dwa i pół tysiąca lat temu znaczącym grodem Achai, w którym czczono boga mórz Posejdona. Niestety w trzysta siedemdziesiątym trzecim roku przed naszą erą potężne trzęsienie ziemi i fale tsunami starły Eliki z powierzchni ziemi. Jeszcze przez wiele stuleci jego zrujnowane pozostałości widać było podobno wystające z wody. Pisali o tym między innymi Strabon i Pauzaniasz.

Moneta z Eliki
źródło: Domena Publiczna

https://en.wikipedia.org/wiki/Helike#/media/File:Helike-coin.jpg

Wykopaliska nad Zatoką Koryncką, może to starożytne Eliki
źródło: By Drekis - Own work, CC BY-SA 3.0, https://en.wikipedia.org/wiki/Helike#/media/File:Helikeausgrabungen.jpg
Archeolodzy przez wiele lat szukali Eliki. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku odkryli wreszcie w delcie rzek Selinunte i Kerinitis, w wiosce Rizomylos, pozostałości miejskiej zabudowy. Nurkowie odnaleźli też resztki miasta pod powierzchnią wód Zatoki Korynckiej. Zdaniem historyków jest prawdopodobne, że właśnie zatopienie Eliki było inspiracją dla Platona, gdy pisała o Atlantydzie. No cóż miejsce z pewnością bezpieczne nie jest.

Most Rio-Andirio...

... w całej krasie.
Zbliżamy się do przeprawy przez miejsce, w którym łączą się dwie zatoki: Patraska i Koryncka. Charakterystyczne dla płatnych autostrad bramki wjazdowe przypominają, że za przejazd trzeba zapłacić. Andrzej bierze z maszyny kwitek i ruszamy. Białe liny podtrzymujące most migają przed przednią szyba samochodu hipnotyzując mnie zupełnie. Andrzeja mam nadzieję nie, bo trzyma kierownicę. Ja widzę tylko most. Ruch jest niewielki, prawie żaden. Wydaje się jednak, że to nie opłata za przejazd jest tego powodem. W tej części Grecji nie spotkaliśmy na drogach zbyt wielu aut. Filmuję, a białe wanty migają, migają, migają… .

Chcesz przejechać mostem za darmo - kliknij na film

Pobudka. Punkt poboru opłat. Trzeba złapać się za kieszeń.

W dole bramki, czas na opłatę za przejazd
Zjeżdżamy na stały ląd i wreszcie możemy rozejrzeć się wokoło. To tutaj, na tych woda rozegrała się w 1571 roku największa morska bitwa okrętów napędzanych wiosłami. Starli się żołnierze - marynarze Świętej Ligi (związek państw katolickich) i tureccy. Próbujemy wyobrazić sobie zatokę, po której pływa blisko pięćset okrętów. Musiał być niezły ścisk. Było by to może śmieszne, gdyby nie tysiące istnień ludzkich, jakie ta bitwa pochłonęła. Historia naszego świata to głównie historia zabijania.
Siłami „naszych”, czyli chrześcijan dowodził wtedy Juan de Austria, Turkami Ali Pasza. Zwyciężyła Święta Liga. Bitwa jest znana, jako bitwa pod Lepanto, bo tak nazywali leżące niedaleko miasto Nafpakos, rządzący tu wówczas Wenecjanie.

Bitwa pod Lepanto, obraz nieznanego autora
źródło:National Maritime Museum (BHC0261), Domena publiczna, https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Lepanto_(1571)#/media/File:Battle_of_Lepanto_1571.jpg

Patrzymy na wodę i zastanawiamy się, jaki miała w owym 1571 roku kolor. Czerwony? Na pewno nie ulubiony przez turystów – lazurowy.

*   *   * 
Jeszcze ostatni rzut oka na most, który w dniu oddania do użytku, w 2004 roku, był najdłuższym mostem watowym na świecie. Dziś stracił już palmę pierwszeństwa.
Zostawiamy Peloponez za sobą i bierzemy kurs na Lefkadę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz